Pożar łąk w Biebrzańskim Parku Narodowym jest pod kontrolą, trwa dogaszanie - poinformował w poniedziałek po południu rzecznik podlaskiej straży pożarnej Piotr Chojnowski. W akcję zaangażowane były m.in. samoloty i śmigłowce. Policyjny Black Hawk z podwieszanym zbiornikiem na wodę jest w drodze.
Pożar wybuchł w poniedziałek około południa w okolicach miejscowości Zabielany w powiecie monieckim w Biebrzańskim Parku Narodowym. Na miejsce zostały skierowane zastępy strażaków, a także samoloty, z których dokonywano zrzutów wody.
"Pożar jest pod kontrolą, trwa dogaszanie tego, co się spaliło, tego, co jeszcze w kępkach się tli" - powiedział PAP Chojnowski. W ocenie strażaków spłonęło od kilkunastu do kilkudziesięciu hektarów łąk; w kulminacyjnym punkcie pożaru zaangażowanych było ok. trzydziestu zastępów straży pożarnej i ochotników. Strażakom pomagały samoloty Lasów Państwowych
Chojnowski mówił, że akcja jest trudna ze względu na warunki terenowe, a także pogodowe. Od miejsca, do którego można dojechać samochodami gaśniczymi do miejsca akcji jest do przejścia pieszo ok. dwóch kilometrów. Dodatkowo wiejący wiatr roznosił tlące się kępy.
W drodze jest też policyjny śmigłowiec z podwieszanym zbiornikiem na wodę tzw. bambi bucket. Chojnowski mówił, że będzie on punktowo zrzucał wodę w miejsce, do których strażacy nie dali rady dotrzeć z poziomu gruntu.
Jak powiedział PAP rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka, Black Hawk skierowany do akcji przystosowany jest do gaszenia pożarów ze specjalnym zbiornikiem, dzięki któremu wodę spuszcza się bezpośrednio nad pożarem. Dodał, że do takiej akcji śmigłowca skierowani są także strażacy, którzy ten zbiornik obsługują. Ciarka dodał, że policja ma duże doświadczenie w pomocy przy gaszeniu pożarów; policyjny śmigłowiec brał udział m.in. w gaszeniu pożaru na terenie Turcji czy w parku narodowym na terenie Czech.
Biebrzański Park Narodowym jest najrozleglejszym w Polsce. W kwietniu 2020 roku doszło tam do największego pożaru w historii tego parku; gaszenie bagiennych łąk i lasu w tzw. basenie środkowym BPN trwało osiem dni. Paliło się ok. 5,5 tys. ha parku i otuliny.
W akcji gaśniczej wzięło udział ok. 1,5 tys. strażaków zawodowych i ochotników, pomagali żołnierze WOT, służby parku, leśne, okoliczni mieszkańcy. Do gaszenia używano samolotów i śmigłowców Lasów Państwowych, policji i Straży Granicznej.
autorzy: Sylwia Wieczeryńska, Robert Fiłończuk
sm/