"Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski wydał decyzję zezwalająca na odstrzał dwóch sztuk wilka europejskiego w ciągu dwóch lat" - mówił w środę w Kościerzynie wicewojewoda Jankowski.
Zaznaczył, że odstrzału będą mogły dokonać osoby wskazane w decyzji GDOŚ z imienia i nazwiska. "Będą one mogły w ramach czynu obronnego dokonać odstrzału redukcyjnego populacji wilka, dorosłych osobników, ze wsi Wąglikowice i otaczających ją okolic" - wskazywał wicewojewoda.
Decyzja została wydana 31 maja br. po rozpatrzeniu wniosku Pawła Norka z Wąglikowic, który zwrócił się do GDOŚ po ataku wilków na jego gospodarstwo do którego doszło na przełomie kwietnia i maja br. Ofiarą wilków padło wówczas 9 zwierząt - 7 zostało zagryzionych, 2 sztuki zostały zaginione.
Owce, przed atakiem wilków, pasły się na pastwisku niemal w centrum kaszubskiej wsi. "Za pierwszym razem zaatakowały siedem sztuk owiec, z czego jedną zjadły całkowicie i jedną wyciągnęły zza ogrodzenie. Po trzech dniach, sforsowały ogrodzenie, które wzmocniłem po pierwszym ataku, i zagryzły kolejną owcę" - mówił w rozmowie PAP Paweł Norek.
Dodał, że za trzecim razem wilki podeszły bardzo blisko jego domu. "Ostatni atak miał miejsce 3 maja br. Miałem zabezpieczoną furtkę łańcuchami, ale wilk znalazł słaby punkt. Poszedł wzdłuż ogrodzenia i przekopał się pod nim. Zaatakował owcę ok. 10-15 metrów od mojego rodzinnego domu" - mówił.
Wyjaśnił, że owce hodował, żeby przyciągnąć turystów do Wąglikowic i swojego gospodarstwa agroturystycznego. "Straty oszacowałem na ok. 15 tys. złotych" - dodał.
Sołtys Wąglikowic: na mieszkańców padł blady strach
Sołtys Wąglikowic Waldemar Hetmański, w rozmowie z PAP stwierdził, że po tych wydarzeniach na mieszkańców padł blady strach. "Zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego one atakują w środku wsi" - mówił. Zapewnił, że mieszkańcy widzieli wilki przechodzące w pobliżu ich domostw. "Są świadkowie, one były widoczne na różnych posesjach. Było to dosyć duże zagrożenie" - stwierdził i dodał, że mieszkańcy obawiali się o swoje dzieci i trzodę chlewną.
Po atakach na owce, hodowca-amator złożył zawiadomienie na policję i do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Gdańsku. Szefowa instytucji Anna Tchórzewska w rozmowie z PAP potwierdziła, że zgłoszenie dotyczyło 7 zabitych sztuk i 2 zaginionych owiec.
"Na podstawie dowodów zebranych podczas oględzin prowadzone jest postępowanie w sprawie szacowania szkód wyrządzonych przez gatunki zwierząt objętych ochroną, za które odpowiada Skarb Państwa" - podała.
Wyjaśniła również, że na podstawie zapisów rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie szkód wyrządzanych przez niektóre gatunki zwierząt objętych ochroną gatunkową zajęcie stanowiska w sprawie następuje w terminie do 60 dni liczonych od daty oględzin szkody.
Dodała, że do RDOŚ w Gdańsku od stycznia do czerwca bieżącego roku wpłynęło łącznie czternaście wniosków dotyczących szkód powodowanych przez wilki (Canis lupus), na terenie gmin: Nowa Karczma, Główczyce, Stara Kiszewa, Chojnice, Choczewo, Debrzno, Kościerzyna, Sierakowice, Kobylnica oraz Człuchów.
Wilki od 1998 r. są chronione w całym kraju. Obecny status prawny wilka reguluje ustawa z 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody oraz Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt. Zgodnie z nimi wilki objęte są ochroną ścisłą, czyli zabronione jest ich zabijanie, okaleczanie, chwytanie czy przetrzymywanie. (PAP)
autor: Piotr Mirowicz
dsk/