10 lat więzienia dla 72-latka oskarżonego o zabójstwo znajomego

2023-06-15 16:46 aktualizacja: 2023-06-15, 17:12
Poznań, 02.06.2023. Sala rozpraw Sądu Okręgowego w Poznaniu, zbiór karny, Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk Fot. PAP/
Poznań, 02.06.2023. Sala rozpraw Sądu Okręgowego w Poznaniu, zbiór karny, Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk Fot. PAP/
Na 10 lat więzienia skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku 72-letniego mężczyznę oskarżonego o zabójstwo znajomego. Zgodnie z opinią biegłych sąd przyjął, że sprawca działał w stanie ograniczonej poczytalności. Wyrok nie jest prawomocny.

Bliskim zmarłego (synowi i siostrze) skazany ma też zapłacić w sumie 15 tys. zł zadośćuczynienia. Prokuratura chciała w tej sprawie 15 lat więzienia, oskarżyciele posiłkowi - 25 lat i łącznie 150 tys. zł zadośćuczynienia.

Do zbrodni doszło 30 kwietnia 2022 roku w jednej ze wsi w podlaskiej gminie Milejczyce. Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że - działając w zamiarze ewentualnym zabójstwa - pchnął znajomego nożem w twarz, zadał też wiele uderzeń drewnianą sztachetą po całym ciele i odjechał, zostawiając nieprzytomnego bez pomocy.

Do zgonu doszło wskutek zachłyśnięcia się krwią.

72-letni emeryt dorabiał sobie pomagając w gospodarstwie tego znajomego i tam też mieszkał, miał ponosić koszty zużycia prądu, ale zalegał z płatnościami - według śledczych, to mogło być podłożem tragicznej sprzeczki. Jak zeznawał w procesie, to znajomy pierwszy go zaatakował za to, że odmówił wyjazdu po alkohol do sąsiedniej, oddalonej o 2 km wsi.

"Pokłóciliśmy się i wtedy go uderzyłem" - mówił na początku procesu przed sądem. Niejako w reakcji obronnej miał wtedy zadać znajomemu dwa (jak twierdził) uderzenia drewnianą sztachetą; twierdził też, że co prawda miał w ręce nóż kuchenny, ale odrzucił go na ziemię i nie zadał nim żadnych ciosów.

Oskarżony mówił również, że gdy znajomy upadł i się nie podnosił, on wsiadł wtedy na rower i pojechał ok. kilometra do rodziny, by od niej zadzwonić po pogotowie. Gdy wrócił, na miejscu była już policja i karetka, wtedy też został zatrzymany, potem tymczasowo aresztowany; na publikację wyroku nie był dowieziony.

Sąd skazał go na 10 lat więzienia. Wziął pod uwagę, że - jak ocenili powołani w tej sprawie biegli z zakresu psychiatrii i psychologii - sprawca miał w stopniu znacznym ograniczoną poczytalność kierowania swoim postępowaniem. Kara więzienia ma być wykonywana w systemie terapeutycznym, co także zalecali biegli.

Sędzia Grażyna Zawadzka-Lotko mówiła uzasadniając wyrok, że oskarżony miał świadomość, iż jest duże prawdopodobieństwo zabójstwa i zdawał sobie sprawę, że jego działanie (ciosy nożem i uderzenia sztachetą) może spowodować zgon.

Sąd ocenił, że działania zmierzające do udzielenia pomocy, czyli to, że pojechał do rodziny, by od niej zadzwonić po karetkę wskazuje na brak zamiaru bezpośredniego zabójstwa, ale - z drugiej strony - zadając tyle ciosów w głowę - zdawał on sobie sprawę z tego, że może znajomego zabić i jednocześnie godził się na taki skutek.

Zamiar zabójstwa był nagły, nie było to planowane, oskarżony działał pod wpływem silnego impulsu i negatywnych emocji - uzasadniała sędzia Zawadzka-Lotko. Odnosząc się do kary zwracała uwagę na wysoki stopień społecznej szkodliwości, podkreślała, że na niekorzyść sprawcy działa też fakt nadużywania alkoholu; na jego korzyść działało to, że wyraził skruchę, przepraszał bliskich zmarłego. "Wydaje się, że też leczenie odwykowe połączone z terapią, przy odpowiednio długim okresie penitencjarnego oddziaływania, może skłonić go do zmiany postaw społecznych" - dodała sędzia.

Odnosząc się do wniosku obrony, która wnioskowała o uniewinnienie lub nadzwyczajne złagodzenie kary sąd zaznaczył, że oprócz ograniczenia poczytalności w stopniu znacznym, nie było żadnych innych wyjątkowych okoliczności, które mogłyby wpłynąć na wysokość kary.(PAP)

autor: Robert Fiłończuk

sm/