Mama zamordowanej Anastazji: córka chciała jak najszybciej wyjechać z Kos

2023-06-21 15:49 aktualizacja: 2023-06-22, 08:43
Główny podejrzany w sprawie o zamordowanie 27-letniej Anastazji na Kos, jest 32-letni mężczyzna z Bangladeszu, został w środę przed godz. 13 doprowadzony do sądu.  Fot. PAP
Główny podejrzany w sprawie o zamordowanie 27-letniej Anastazji na Kos, jest 32-letni mężczyzna z Bangladeszu, został w środę przed godz. 13 doprowadzony do sądu. Fot. PAP
Rozmawiałyśmy z córką codziennie. Dzwoniła do mnie ze wszystkim. W dniu porwania również do mnie dzwoniła. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że to nasza ostatnia rozmowa - powiedziała PAP matka brutalnie zamordowanej przez imigrantów Anastazji Rubińskiej.

W ostatniej rozmowie z mamą dziewczyna narzekała, że się oparzyła podczas pracy na kuchni a rana się nie goi. "Zadzwoniła do mnie kiedy byłam w salonie fryzjerskim i nie za bardzo miałam możliwość z nią rozmawiać. Mówiła o tym poparzeniu, które od kilku dni leczyła maściami przepisanymi przez lekarza. Przesyłała mi zdjęcia strupa i dopytywała, co ma z tym zrobić. Taka szybka i zwyczajna była ta nasza ostatnia rozmowa" – wspomina matka.

Pani Natalia, gdy tylko dowiedziała się o zaginięciu córki, poleciała szukać jej na wyspę Kos. Byli z nią detektywi, którzy zadeklarowali pomoc rodzinie. Po kilku dniach spełnił się najczarniejszy scenariusz. W niedzielę wolontariusze odnaleźli ciało Anastazji, było porzucone w zaroślach. We wtorek, już po przekazaniu próbek DNA potrzebnych do identyfikacji ciała oraz po przesłuchaniu chłopaka zamordowanej Polki, matka Anastazji wróciła do Polski.

W rozmowie z PAP kobieta opowiedziała o przebiegu jej pobytu na Kos.

Jak wcześniej informowaliśmy, śledczy nie okazali ciała matce dziewczyny. Do potwierdzenia tożsamości Anastazji pobrali od niej DNA.

"Nie pokazali mi żadnej rzeczy osobistej córki, nawet kawałka ubrania. Dlatego też może to do mnie wszystko wciąż nie dociera" – opowiada pani Natalia.

"Ja za to poinformowałam śledczych o złotym pierścionku z diamentem, który Anastazja miała na palcu. Jest jeszcze jedna rzecz, która pozwoli mi rozpoznać córkę, ale wiem to tylko ja i zostawię to dla siebie… Wciąż nie wierzę, że córka nie żyje. To jest jakiś zły sen, z którego zaraz się obudzę. Wyprałam i wyprasowałam jej rzeczy. Poukładałam w szafie tak, jakby zaraz miała wrócić do domu" – wyznała kobieta.

Wspominając córkę dodała, że Anastazja nie była do końca zadowolona z pracy na greckiej wyspie. "Córce się na Kos nie podobało. Chciała jak najszybciej wrócić" - powiedziała nam pani Natalia.

Opowiedziała też o relacji łączącej jej córkę z Michałem, chłopakiem z którym była od 10 lat.

"Anastazja bardzo kochała Michała. Byli ze sobą od 10 lat. Nasze rodziny się znały. Michał był dla nas jak syn. Mieszkał z córką. Anastazja nigdy w życiu nie poszłaby dobrowolnie z innym mężczyzną do łóżka" – powiedziała kategorycznie pani Natalia.

Anastazja zaginęła w poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. W niedzielę greckie media poinformowały, że znaleziono ciało 27-letniej Polki. Zwłoki zostały znalezione około godz. 19 czasu lokalnego, około kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu, aresztowanego wcześniej przez policję i 500 metrów od miejsca, w którym w sobotę znaleziono telefon komórkowy Polki.

Przeprowadzona w poniedziałek późnym wieczorem na wyspie Rodos sekcja zwłok Polki potwierdziła śmierć przez uduszenie. Lekarze podkreślili jednak, że ciało było w stanie zaawansowanego rozkładu, co znacznie utrudniało badania. Głównym podejrzanym w sprawie zabójstwa jest 32-letni mężczyzna z Bangladeszu, który konsekwentnie nie przyznaje się do winy. W środę odbywa się kolejne przesłuchanie Banglijczyka. Śledczy zapowiadają zmianę zarzutów- 32- latek ma zostać podejrzany nie o porwanie i gwałt tylko o za zabójstwo.

Autorka: Agnieszka Piechurska
gn/