"W swojej książce chciałem też spopularyzować odkrycia współczesnych badaczy pokazując, że ich poznawanie może być wspaniałą przygodą" - dodaje.
"Podobnie jak wielu z nas, którzy byli dziećmi w latach 80., ekscytowałem się filmami z Indianą Jonesem. Kiedy dorosłem i zostałem najpierw dziennikarzem w prasie popularnonaukowej, a obecnie pracownikiem Archiwum Państwowego w Warszawie, zawodowo zacząłem mieć do czynienia z historycznymi skarbami i opowieściami o nich. I dziedzictwo miłości do Indiany Jonesa z lat dziecinnych połączone z wiedzą zawodową zaowocowało powstaniem tej książki" - wyjaśnia Adam Węgłowski, autor książki "Tropiciel skarbów. Fakty i mity w filmach o Indianie Jonesie".
Wieloznaczny tytuł
Jak dodaje, już w jej tytule zawarta jest pewna wieloznaczność. "Z jednej strony opowiada ona oczywiście o Indianie Jonesie, z drugiej koncentruje się na artefaktach, których poszukiwał w poszczególnych filmach. Podchodzę do tego +z miłością+, ale i krytycznie, konfrontując je z faktami historycznymi. Z tym co wiemy o Arce Przymierza, Kamieniach Sankary, Świętym Graalu, kryształowych czaszkach, miastach zagubionych w dżungli. W cyklu filmów o Indianie Jonesie pojawiało się zresztą dużo więcej artefaktów nawiązujących do jakichś historycznych znalezisk" - opowiada.
"Jeśli chodzi o fakty historyczne, wszystkie te filmy wokół nich jakoś oscylują, ale scenarzyści oczywiście pozwalają sobie na dużą dowolność. Jeśli przyjmiemy na przykład, że Arka Przymierza faktycznie istniała, to miejscem, gdzie mogłaby zaginąć, w opinii naukowców na pewno nie byłoby filmowe zagubione miasto na egipskiej pustyni, eksplorowane przez hitlerowskich archeologów. To był pomysł, który pomógł stworzyć wartką fabułę filmową. Jednak gdyby obraz miał bardziej trzymać się faktów, to możliwe, że zamiast hitlerowców powinni być włoscy faszyści, wysłannicy Mussoliniego, a zamiast Egiptu - Etiopia" - mówi Węgłowski.
Moda na archeologię
Równocześnie jednak - jak wskazuje - film "Poszukiwacze zaginionej Arki" wywołał ogromne zainteresowanie nie tylko tematem samej Arki, ale w ogóle archeologią.
"Nagle stała się dla młodzieży super zajęciem, chociaż w rzeczywistości wygląda jednak nieco inaczej niż w filmie. Zaś sam Indiana Jones równie dużo znajduje skarbów kultury, jak i niszczy po drodze, usiłując coś uratować – ale taka jest poetyka kina przygodowego. Sama postać Indiany Jonesa była zresztą pewnym nawiązaniem do +złotego wieku+ archeologii, kiedy faktycznie sporo było takich +awanturników+, a naukowe metody badań raczkowały" - wyjaśnia.
"Z kolei film +Indiana Jones i Świątynia Zagłady+ osadzony był wokół Kamieni Sankary, czyli artefaktu dosyć zmyślonego, chociaż nawiązującego do pewnych obiektów z indyjskich legend. Aczkolwiek filmowa sekta thugów, czcicieli bogini Kali faktycznie stanowiła ogromny problem, przynajmniej w XIX wieku. Tyle że nie zamierzali przejąć panowania nad światem, tylko byli bandziorami, z którymi kolonialne władze brytyjskie długo nie mogły sobie poradzić. Te filmowe historie często więc nawiązują do autentycznych wydarzeń i postaci, dlatego eksplorowanie ich samo w sobie jest przygodą i źródłem mnóstwa anegdot" - ocenia Węgłowski.
Odnosząc się do filmu "Indiana Jones i ostatnia krucjata" zauważa, że - będący jego tematem legendarny Święty Graal - jest akurat znanym od wieków artefaktem. "To był samograj, wystarczyło tylko wymyślić kolejne ekscytujące lokalizacje, które można byłoby wykorzystać. Także w +Królestwie Kryształowej Czaszki+ pojawiło się wiele odniesień do funkcjonujących w kulturze reliktów, jak tytułowe kryształowe czaszki z jednej strony, a z drugiej – wydłużone czaszki znajdowane w różnych rejonach świata. Mamy tam też wątek miasta zaginionego w dżungli ewidentne odnoszący się do El Dorado i prób jego odnalezienia przez różnej maści poszukiwaczy" - opowiada.
"Postać Indiany Jonesa ma więc swoje liczne pierwowzory w historii - różnych awanturników, poszukiwaczy przygód. W wypadku +Królestwa Kryształowej Czaszki+ wymieniano brytyjskiego oficera Percy’ego Fawcetta, który zaginął w Ameryce Południowej. W innych częściach trudniej znaleźć takie klarowne odniesienia, ale staram się na rozmaite tropy wskazywać. Jak wiadomo nie ma też dobrego kina przygodowego bez porządnego czarnego charakteru. Ta seria pokazała, że z reguły najlepiej sprawdzali się naziści. Pojawiają się również w najnowszej części jako naukowcy zatrudnieni po wojnie w USA przy projekcie kosmicznym, co jak wiemy miało miejsce, bo Amerykanie przygarnęli grupę naukowców z III Rzeszy" - przypomina Węgłowski.
Polskie wątki w utworze
W książce nie zabrakło też zaskakujących polskich wątków. "Dowiemy się np. co Indiana Jones ma wspólnego z Bronisławem Malinowskim i gdzie się spotkali. Opowiadam też, co pisał polski archeolog Kazimierz Michałowski o badaczach, z którymi miał do czynienia w Egipcie w latach 30., faktycznie będących pod wpływem polityki nazistowskiej. Mówię również, gdzie w Polsce miał być ukryty Święty Graal, oraz wspominam o polskim pilocie, który jako pierwszy ostrzelał UFO" - opowiada autor "Tropiciela skarbów".
"Podsumowując trzeba oczywiście przyznać, że Indiana Jones nie jest oparty na żadnej konkretnej postaci. Natomiast jego awanturnicza natura czy niektóre przygody mogą nawiązywać do wydarzeń z udziałem autentycznych poszukiwaczy skarbów, archeologów, podróżników. W książce idziemy tymi tropami, skupiając się równocześnie mocno na samych skarbach, których poszukiwał, oraz sprawdzaniu, czy faktycznie istniały. Powstała na ten temat obszerna literatura i sporo anegdot, które przywołuję i mam nadzieję, że zachęci to czytelników do dalszego zgłębiania tematu" - mówi PAP Węgłowski.
"Bardzo bym chciał dzięki tej książce spopularyzować odkrycia współczesnych badaczy, naukowców i archeologów, często mało znane. Wiadomo, że film przygodowy ma swoje wymagania - ma być efektowny, musi się dużo dziać i siłą rzeczy dochodzi do pewnych przekłamań. Natomiast myślę, że jeśli wynikiem oglądania takich filmów jest także zainteresowanie nauką, historią, archeologią, etnografią, geografią, to może być zaskakujący efekt edukacyjny i jednocześnie wspaniała przygoda" - ocenia.
"Ja taką przeżyłem jako dziecko. A teraz, wciąż interesując się tymi tajemnicami i skarbami, ciągle mogę być trochę tamtym ciekawskim chłopcem" - dodaje Adam Węgłowski. (PAP)
Autorka: Anna Kondek-Dyoniziak
pp/