"Ciężko powiedzieć. Ale jasne jest, że przegrywa wojnę w Iraku (sic). Przegrywa wojnę u siebie. Stał się trochę pariasem na świecie. I nie chodzi tu tylko o NATO, nie tylko o Unię Europejską. Tu chodzi o Japonię... o 40 krajów" - powiedział Biden.
Odpowiedział w ten sposób przed odlotem do Chicago na pytanie dziennikarzy, na ile pozycja Putina osłabła w wyniku buntu Jewgienija Prigożyna i najemników Grupy Wagnera.
We wcześniejszych wystąpieniach w poniedziałek i wtorek podkreślał, że USA nie miały nic wspólnego z rokoszem Prigożyna i jest zbyt wcześnie, by mówić, jakie będą skutki tych wydarzeń.
"Nie mieliśmy z tym nic wspólnego. To była część walki wewnątrz rosyjskiego systemu" - powiedział amerykański prezydent. Podkreślał też, że spędził wiele czasu na rozmowach z sojusznikami na temat tego, co stało się w Rosji.
Wcześniej telewizja CNN poinformowała, że podczas trwającego kryzysu przedstawiciele USA przekazali Kremlowi dwa główne sygnały: że Waszyngton oczekuje od nich zapewnienia bezpieczeństwa amerykańskiej ambasady, oraz że Ameryka nie zamierza mieszać się do sprawy.
"Zobaczymy, jakie będą skutki tego wszystkiego. Ale niezależnie od tego, co nastąpi później, będę nadal zapewniał, by nasi sojusznicy i partnerzy byli z nami blisko skoordynowani w odpowiedzi na sytuację" - oznajmił Biden.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
jc/mmi/