To ósme w tych rozgrywkach zwycięstwo biało-czerwonych, których bilans uzupełniają dwie porażki. W piątek (godz. 5) zespół trenera Stefano Lavariniego zmierzy się z Bułgarią, a na zakończenie fazy interkontynentalnej zagra w niedzielę z ekipą gospodarzy.
Polska - Niemcy 3:2 (15:25, 25:19, 25:19, 19:25, 17:15).
Polska: Katarzyna Wenerska, Magdalena Jurczyk, Martyna Łukasik, Magdalena Stysiak, Agnieszka Korneluk, Olivia Różański – Maria Stenzel (libero) oraz Martyna Czyrniańska, Joanna Pacak, Julia Nowicka, Monika Gałkowska, Aleksandra Szczygłowska.
Niemcy: Pia Kaestner, Camilla Weitzel, Lena Stigrot, Hanna Orthmann, Monique Strubbe, Lina Alsmeier - Anna Pogany (libero) oraz Emilia Weske, Antonia Stautz.
Wczesna pora rozgrywana spotkania (południe czasu lokalnego), zmęczenie wyczerpującym bojem z Amerykankami w środę bądź podłamanie faktem, że zwycięstwo w tej potyczce było na wyciągnięcie ręki - polskie siatkarki i ich trener Stefano Lavarini długo będą analizować pierwszego seta meczu z Niemkami, a zwłaszcza jego początek, gdyż biało-czerwone w niczym nie przypominały w nim skutecznego, walecznego i dobrze zorganizowanego zespołu z poprzednich występów w Lidze Narodów.
Zaczęło się od zagrywki Camilli Weitzel i kłopotów z przyjęciem po polskiej stronie, nie pomogły błyskawiczne zmiany i na tablicy pojawił się wynik 0:7. Niemoc przełamała Olivia Różański, ale tylko na moment i po chwili było już 2:12.
Włoski szkoleniowiec dalej rotował składem, ale w grze jego drużyny dalej było wiele niedokładności, chaosu, żaden element siatkarskiego rzemiosła nie funkcjonował jak należy i set był praktycznie stracony. Po stronie rywalek niemal bezbłędna była Hanna Orthmann i skończyło się 25:15 dla Niemek.
W tych rozgrywkach drużyny nie zmieniają stron między partiami, a takie można byłoby mieć wrażenie na początku drugiej odsłony, bo zaczęła się ona niemal bliźniaczo jak pierwsza, ale na korzyść Polek. 4:0, 7:1, 10:4 i szybko zbudowana przewaga. Trudniejsza zagrywka, szczelny blok, skuteczne ataki Magdaleny Stysiak i - ze środka - Agnieszki Korneluk.
Ekscentryczny trener belgijski rywalek Vital Heynen, który w przeszłości prowadził z sukcesami polskich siatkarzy, szybko poprosił o przerwę, ale zmian w składzie nie dokonywał. W pewnym momencie nieco pogubiła się sędzia Sasiprapa Pimthongkhonburi z Tajlandii, szkoleniowcy spotkali się pod siatką, ale wymianę zdań na temat jednej z akcji zakończyli z uśmiechem na twarzach.
Niemki zbliżyły się do biało-czerwonych na trzy punkty (12:15), ale na więcej nie pozwoliły im Różański, która z trudnej pozycji zakończyła długą wymianę, Stysiak oraz Korneluk, która kolejny punkt zdobyła blokiem i było 20:15. Do remisu w meczu doprowadziła Magdalena Jurczyk, kończąc atak ze środka przy 24:19.
Początek trzeciego seta był wyrównany, a Polki punktowały m.in. serwisem - asy Stysiak i Martyny Czyrniańskiej. Po tym drugim zrobiło się 8:6, jednak biało-czerwonym też zdarzały się błędy, to szybko rywalki wyrównały (11:11).
Później żadna z drużyn nie wypracowała wyraźniejszej przewagi i dopiero "kiwka" Korneluk dała Polkom prowadzenie 19:16 i większy komfort. W końcówce Niemki mocno się pogubiły, głównie w przyjęciu zagrywki, i Czyrniańska asem serwisowym zakończyła partię. 25:19 i 2:1 dla ekipy Lavariniego.
Chwila dekoncentracji polskiego zespołu w początkowych fragmentach czwartej odsłony i skuteczna gra środkowej Weitzel sprawiły, że przeciwniczki uzyskały kilka "oczek" przewagi. Niemki prowadziły 10:7, 12:8, 15:9 i w tym okresie były praktycznie bezbłędne.
"Tak trzymać" - zdawał się mówić swoim zawodniczkom Heynen, ale te pozwoliły się zbliżyć biało-czerwonym na trzy punkty (19:16) po bloku Korneluk.
Polki mogły jeszcze zmniejszyć stratę, ale trudną piłkę skończyła Orthmann. Po chwili punkt "zdobył" dla swojej drużyny Heynen, który zauważył dotknięcie siatki, a skuteczną Polek akcję przerwała... syrena sędziowska. Mimo protestów Lavariniego, główna arbiter nakazała powtórkę, a gra jego podopiecznych całkowicie się posypała. Skończyło się 19:25 i podobnie jak w środę z Amerykankami konieczny był tie-break.
W nim mocną zagrywką Różański i Stysiak, która z 22 pkt była najskuteczniejsza w meczu, zbudowały niewielką przewagę (6:3), ale proste błędy i nieporozumienia sprawiły, że już po chwili było 7:7. Wtedy Lina Alsmeier dwukrotnie uderzyła w aut i zrobiło się 10:8, ale trzy kolejne akcje padły łupem Niemek i to one były bliżej zwycięstwa. Pierwszego meczbola miały jednak biało-czerwone po ataku po skosie Martyny Łukasik, później znowu "rękę podała" im Alsmeier i wreszcie Korneluk skończyła przechodzącą piłkę, zapewniając - jak na kapitan przystało - swojemu zespołowi wygraną 17:15 i 3:2 w całym spotkaniu.(PAP)
kgr/