Wybory odbędą się w październiku? Na decyzję prezydent ma czas do połowy sierpnia

2023-07-01 07:31 aktualizacja: 2023-07-01, 12:36
Andrzej Duda. Fot. PAP/Paweł Supernak
Andrzej Duda. Fot. PAP/Paweł Supernak
Termin zarządzenia wyborów do Sejmu i Senatu przez prezydenta upływa 14 sierpnia. Jeśli Andrzej Duda zdecyduje, że wybory odbędą się 15 października, komitety wyborcze będą musiały zarejestrować się najpóźniej w ostatnim tygodniu sierpnia; czas na zgłaszanie kandydatów w wyborach minie na początku września.

Wybory do Sejmu i Senatu odbędą się jesienią 2023 r. Możliwe są cztery terminy: 15 października, 22 października, 29 października lub 5 listopada.

W piątek w Radiu Zet prezydent Andrzej Duda powiedział, że jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że wybory odbędą się październiku. Termin 15 października uznał za "bardzo ładną datę" i zwrócił uwagę, że Polacy nie przepadają za długimi kampaniami wyborczymi.

Kampania wyborcza rozpocznie się wraz z zarządzeniem wyborów parlamentarnych przez prezydenta. Termin zarządzenia wyborów do Sejmu i Senatu upływa 14 sierpnia - zgodnie z przepisami zarządza je prezydent nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu.

Po zarządzeniu wyborów, pierwszą czynnością wyborczą, przed którą będą stały komitety chcące wziąć udział w wyborach, będzie zawiadomienie Państwowej Komisji Wyborczej o utworzeniu komitetu wyborczego. Jeśli wybory do Sejmu i Senatu odbędą się 15 października, termin na złożenie takiego zawiadomienia minie w ostatnim tygodniu sierpnia.

Chwedoruk: wybór tego dnia na termin wyborów byłby lekkim ukłonem w stronę PiS, to nie przełoży się on na sympatie wyborców i partycypację wyborczą

Od momentu zarejestrowania komitetu wyborczego będzie on mógł rozpocząć zbieranie podpisów pod listami kandydatów. Termin na zgłaszanie list kandydatów na posłów oraz kandydatów na senatorów upłynie na początku września.

Zdaniem niektórych komentatorów, zarządzenie wyborów na przypadający 15 października Dzień Papieski będzie sprzyjało obecnej władzy. Politolog dr hab. Rafał Chwedoruk ocenił, że - choć wybór tego dnia na termin wyborów byłby lekkim ukłonem w stronę PiS, to nie przełoży się on na sympatie wyborców i partycypację wyborczą. "Osoby bardzo silnie związane z Kościołem, dla których może to mieć wpływ na ich zachowania wyborcze, stanowią stosunkowo niewielką mniejszość" - dodał. Obrazuje to - jak zauważył - niedawna dyskusja na temat Jana Pawła II, która "nie ma (...) praktycznie żadnego wpływu ani na notowania PiS-u, ani PO i jej koalicjantów".

Chwedoruk zwrócił uwagę, że choć formalnie kampania wyborcza jeszcze się nie rozpoczęła, to realnie zaczęła się ona już latem rok temu. "Od tego momentu faktycznie politycy zachowują się tak, jakby trwała kampania" - powiedział politolog.

"Żyjemy w pewnym ciągu kampanii, a wynika to z tego, że polski system partyjny jest niezwykle stabilny, jeśli chodzi o systemy wielopartyjne. A to oznacza, że bardzo trudno jest o zmiany preferencji dużych grup społecznych. Politycy muszą walczyć o sympatię niewielkich grup bądź demobilizację pojedynczych grup głosujących na rywala. Skoro tak, to sam czas kampanii wyborczej nie jest aż tak istotny, jak kiedyś. (...) Jeśli chce się osiągnąć jakiś efekt, to trzeba długotrwałej pracy, docierania do niewielkich, niszowych grup, a na to po prostu potrzeba czasu" - podkreślił.

Zwrócił uwagę, że obecnie w polskiej polityce toczy się gra głównych formacji o narzucenie wygodnego dla siebie tematu. Wskazywał, że doszło do odwrócenia ról, ponieważ PiS dotychczas wygrywało wybory, koncentrując uwagę opinii publicznej na kwestiach społeczno-gospodarczych. "Teraz jest odwrotnie, to opozycja dąży do koncentracji na kwestiach społeczno-gospodarczych, bo zjawiska kryzysowe dały się niemal wszystkim w Polsce we znaki" - podkreślił Chwedoruk.

"PiS, kiedy walczyło o dojście do władzy przed 2015 r., w dużym stopniu przedstawiało się jako obrońca praw obywatelskich przed wówczas sprawującymi władzę. Teraz nastąpiło odwrócenie ról" - dodał. Wskazywał, że PiS boryka się z problemem demobilizacji obrzeży swojego - i tak mniej licznego niż w poprzedniej kadencji - elektoratu i pokłada nadzieję, że do Sejmu wejdzie Konfederacja i - wbrew woli większości swoich wyborców - będzie chciała zawrzeć koalicję z PiS. "Stąd wysyp różnego rodzaju tematów: od kwestii papieża, przez sejmową komisję do badania rosyjskich wpływów, po 800 plus i kwestię uchodźców" - ocenił. W jego ocenie jednak temat relokacji uchodźców nie przyniesie PiS-owi brakujących do samodzielnego zwycięstwa w wyborach 10 proc. głosów.(PAP)

autorka: Aleksandra Rebelińska

dsk/