Polska nie chce przymusu przyjmowania migrantów. Minister ujawnia kulisy szczytu UE

2023-07-01 16:24 aktualizacja: 2023-07-02, 08:38
Premier Mateusz Morawiecki i minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk Fot. PAP/Radek Pietruszka
Premier Mateusz Morawiecki i minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk Fot. PAP/Radek Pietruszka
Skoro na szczycie Rady Europejskiej nie zostały przyjęte nowe konkluzje w sprawie migrantów, to pozostają aktualne konkluzje z połowy 2018 r. mówiące o dobrowolności - powiedział w sobotę w Bydgoszczy minister ds. Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sęk.

"Na wczorajszym szczycie Rady Europejskiej część liderów próbowała przejść do porządku dziennego nad złamaniem kompromisu z czerwca 2018 r., w którym zapisano w konkluzjach, że mechanizm relokacji może opierać się tylko i wyłącznie na zasadzie dobrowolności" - ocenił Szynkowski vel Sęk.

Zaznaczył, że premier Mateusz Morawiecki postulował, by wpisać odwołanie do tego kompromisu do wniosków ze szczytu RE. "Mimo że KE ustami komisarz Ylvy Johansson mówiła, że nie mamy do czynienia z żadna próbą narzucenia obowiązkowego mechanizmu relokacji migrantów, to tego rodzaju wniosków, odwołujących się do dobrowolności tego mechanizmu, nie chciano ująć w konkluzjach z tego szczytu" - stwierdził minister ds. UE.

Dlatego - jak wyjaśnił - Polska zdecydowała się zawetować konkluzje z tego szczytu.

"Jestem przekonany, że prawdziwa solidarność z innymi krajami w obliczu kryzysów migracyjnych czy kryzysów uchodźczych to solidarność, którą Polska doskonale zna i którą potrafi realizować. Realizowała ją po lutym 2022 r. w sposób wzorcowy, radząc sobie z największym kryzysem uchodźczym po II wojnie światowej. Przez teren Polski przejechało ponad 13 mln uchodźców. Część z nich została w Polsce" - przypomniał Szynkowski vel Sęk.

Minister dodał, że Polska poradziła sobie z tym kryzysem bez konieczności budowania obozów dla uchodźców i beż żadnych problemów, z jakimi zmagają się kraje Europy Zachodniej.

Szynkowski vel Sęk podkreślił, że na forum europejskim używa się pojęcia obowiązkowej solidarności żeby zasygnalizować, że nikt nie może uchylić się od solidarności w polityce migracyjnej.

"Polska nie chce uchylać się od solidarności w polityce migracyjnej. Natomiast solidarność nie powinna być zrealizowana za pomocą narzuconych nam środków, tylko powinna wynikać: po pierwsze - z naszego przekonania, że nie można zamykać oczu na problemy, które są problemami wspólnymi; po drugie - z przekonania, że inni będą zachowywali się tak samo; po trzecie, że ta solidarność powinna być zrealizowana w sposób, który my uważamy za właściwy, metodami, które będą adresowały problem, ale nie będą dla nas szkodliwe" - zaznaczył.

Zwrócił uwagę, że wybór pomiędzy relokacją migrantów lub zapłatą w istocie nie jest żadnym wyborem, a jest to narzucenie mechanizmu: relokuj albo płać. Jak dodał, obecnie proponowana kwota 20 tys. zł na migranta i pula 30 tys. migrantów do relokacji w kolejnych latach mogłyby zostać jeszcze podwyższone przez Komisję Europejską.

"Dlatego my się temu jasno sprzeciwiamy, dlatego wczoraj i przedwczoraj na szczycie Rady Europejskiej premier Mateusz Morawiecki domagał się utrzymania kompromisu z 2018 r., kiedy to stwierdzono w konkluzjach Rady Europejskiej, a więc na najwyższym poziomie unijnym, gdzie obradują liderzy - premierzy, prezydenci państw członkowskich - że mechanizm może być tylko dobrowolny. My chcieliśmy podkreślić, że tamte konkluzje są aktualne. Tłumaczy się nam, że ten mechanizm jest nieobowiązkowy, to jakimś dziwnym trafem nie chciano tego zawrzeć w konkluzjach. Uznaliśmy, że takie konkluzje nie mogą zostać przez polskiego premiera zaakceptowane. Sprzeciw (...) wobec takich konkluzji wyraził także premier (Węgier Wiktor) Orban" - podkreślił minister ds. UE.

Szynkowski vel Sęk dodał, że "w związku z tym konkluzje w sprawie migracji nie zostały przyjęte i to jest sukces", a "skoro nie zostały przyjęte nowe konkluzje, to pozostają aktualne konkluzje z połowy 2018 r., czyli konkluzje mówiące o dobrowolności".

"Oczywiście będą trwały próby przełamania tamtego kompromisu, złamania tamtej zasady i wprowadzenia siłowo mechanizmu na niższym szczeblu ministerialnym. Ale dzisiaj mamy silne argumenty, żeby tego rodzaju próbom się przeciwstawiać. Najsilniejszym argumentem, który możemy zdobyć, jest opinia obywateli w referendum, dlatego sięgnęliśmy po ten element demokracji bezpośredniej. Trudno sobie wyobrazić, żeby opinia obywateli mogła zostać zlekceważona" - podsumował. (PAP)

autorzy: Jerzy Rausz, Iwona Żurek

mar/