Jak pisze amerykański dziennik, generowany przez rosyjskie służby popyt na narzędzia do inwigilacji w internecie wykreował cały przemysł tworzący nowe systemy do śledzenia działalności Rosjan.
Opierając się na dokumentach producentów otrzymanych od informatora, "NYT" opisuje szereg zdolności, które dzięki temu pozyskała Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB). Nowe programy, stworzone przez firmy związane z sektorem bezpieczeństwa i wojskiem, pozwalają jej m.in. na śledzenie ruchów użytkowników telefonów, by np. sprawdzić, czy dani użytkownicy się spotkali, lub czy dana osoba posiada dwa telefony.
Wśród innych nowych narzędzi jest też system do transkrypcji przechwytywanych rozmów, który automatycznie wskazuje "podejrzane zachowania", a także program pozwalający śledzić aktywność użytkowników zaszyfrowanych komunikatorów takich jak WhatsApp i Signal. Choć narzędzie to nie daje wglądu do treści wiadomości, to pozwala na ustalenie szczegółów dotyczących tego, kto z kim i kiedy rozmawiał, a nawet czy doszło do przesłania plików. Jak pisze "NYT", miało to zaniepokoić ekspertów, którzy mimo że wiedzieli, że jest to teoretycznie możliwe, nie byli wcześniej świadomi, że rosyjskie służby posiadają taką zdolność .
Według "NYT", choć Rosja dysponowała dotąd słabszymi zdolnościami do inwigilowania ruchu w internecie niż Chiny i Iran, teraz szybko dogania te reżimy. Ponadto, rosyjskie firmy już planują eksport swoich narzędzi za granicę. Dokumenty mają pokazywać ich starania, by sprzedać produkty w Europie Wschodniej, Azji Środkowej, Afryce i Ameryce Południowej.
Ośrodek CitizenLab już w styczniu informował, że programy jednej z tych firm, Protei, są wykorzystywane w Iranie do śledzenia użytkowania sieci i blokowania stron. Te narzędzia są też używane na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy.
"Chiny są szczytem cyfrowego autorytaryzmu. Ale w Rosji czynione są wzmożone starania, by zreformować regulacje sieci na chiński wzór. Rosja wyjdzie z tego jako konkurent chińskich firm" - powiedział dziennikowi Adrian Shahbaz, ekspert ośrodka Freedom House.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
sm/