Czy to przełom w leczeniu Alzheimera? Amerykanie zatwierdzili lek spowalniający postęp choroby

2023-07-07 09:02 aktualizacja: 2023-07-07, 09:13
Pielęgniarka i pacjent chorujący na Alzheimera w szpitalu w Czechach, fot. PAP/EPA/MARTIN DIVISEK
Pielęgniarka i pacjent chorujący na Alzheimera w szpitalu w Czechach, fot. PAP/EPA/MARTIN DIVISEK
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zatwierdziła w czwartek w pełni pierwszy preparat spowalniający postęp choroby Alzheimera. Ostrzegła zarazem o jego skutkach ubocznych potencjalnie zagrażających życiu.

Jest to pierwszy przypadek, gdy substancja mająca na celu spowolnienie postępu choroby została w pełni zatwierdzona przez organ regulacyjny. Leqembi wyprodukowany przez japońską Eisai i amerykańską Biogen jest wymierzony przeciw jednej z przyczyn choroby, rodzaj białka w mózgu zwanego beta-amyloidem.

"Nie sądzę, byśmy mogli przecenić znaczenie tej chwili" - oceniła Donna Wilcock, asystentka dziekana biomedycyny na Uniwersytecie Kentucky, którą cytuje NBC News.

Według stowarzyszenia zajmującego się problemami związanymi z chorobą Alzheimer’s Association, w Ameryce cierpi na nią ok. 6,7 miliona dorosłych w wieku 65 lat i starszych. W badaniu klinicznym z udziałem 1795 pacjentów z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi lub schorzeniem we wczesnym stadium, postęp choroby został spowolniony o 27 proc. w okresie 18 miesięcy.

Dr Ronald Petersen, neurolog z Mayo Clinic w Rochester, w stanie Minnesota, zaznaczył, że Leqembi nie jest lekarstwem, ani nie eliminuje choroby, jedynie ją spowalnia.

Alzheimer’s Association zdecydowanie opowiedziało się jednak za decyzją FDA zatwierdzającą Leqembi.

"Może to dać ludziom we wczesnych stadiach choroby Alzheimera więcej czasu na utrzymanie niezależności i robienie rzeczy, które kochają" - oświadczyła Joanne Pike, prezes i dyrektor generalny stowarzyszenia.

Zatwierdzając preparat FDA ostrzegła, że jego przyjmowanie może potencjalnie prowadzić do drgawek i zgonu. Pacjenci, dodała, powinni przejść specjalne testy genetyczne, co pozwoli lepiej zrozumieć ryzyko wystąpienia skutków ubocznych.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

sm/