Trwają prace poszukiwawcze polskich archeologów dotyczące ofiar zbrodni wołyńskiej [WIDEO]

2023-07-07 17:11 aktualizacja: 2023-07-09, 13:54
Cmentarz w nieistniejącej już wsi Puźniki Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Cmentarz w nieistniejącej już wsi Puźniki Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Od kilku tygodni na cmentarzu w nieistniejącej już wsi Puźniki na Ukrainie trwają prace poszukiwawcze polskich archeologów zbiorowej mogiły z 1945 roku, w której pochowano nawet 80 osób zamordowanych przez UPA. To jedyne takie prace trwające na Ukrainie.

p>Prace na cmentarzu ze strony polskiej prowadzą eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz Instytutu Pamięci Narodowej.

 

"Od ponad miesiąca poszukujemy mogiły zbiorowej z 1945 roku. Na razie trwają prace poszukiwawcze, stricte archeologiczne. Szukamy mogiły o długości 18 metrów, w której według relacji pochowanych jest od 60 do 80 osób, które zostały zamordowane z 12 na 13 lutego" – mówiła dziennikarzom w Puźnikach Monika Kalka archeolog z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

„Badamy głównie na zasadzie sondaży archeologicznych, czyli rowów sondażowych przy pomocy koparki. Wykonaliśmy już 78 takich rowów. Natomiast nasi ukraińscy koledzy wykonują odwierty archeologiczne w miejscach, gdzie koparka nie może się dostać. Wykonali już ponad 500 takich odwiertów” – dodała.

Archeolodzy podczas prac opierają na wspomnieniach osób, które były świadkami tamtych wydarzeń, gdzie ta mogiła może się znajdować.

"W oparciu o te plany i fotografie lotnicze z 1944 roku poszukujemy tej mogiły" - wskazała.

Maciej Dancewicz z Fundacja Wolność i Demokracja wskazał, że wieś Puźniki zniknęła z powierzchni mapy w 1945 roku w wyniku napadu UPA.

"W wyniku tego napadu zginęło kilkadziesiąt osób głównie kobiet i dzieci, które zostały pochowane na tym cmentarzu w zbiorowej mogile. Jesteśmy tu bo szukamy tej mogiły, aby te osoby zostały we właściwy sposób pochowane i upamiętnione. Znamy ich nazwiska z opowieści tych, którzy stracili tu najbliższych – siostry, matki, ojców" - dodał.

Według relacji, spośród 82. ofiar 70 były to kobiety i dzieci.

"Nie była to więc jakaś akcja przeciwko polskiej partyzantce, że tutaj zginęli ci, którzy mogli zagrozić drugiej stronie. Tutaj zginęły kobiety i dzieci" – podkreślił Dancewicz.

Pytany, czy trudno było uzyskać zgody ze strony ukraińskiej na takie prace odparł, że jest to skomplikowane z punktu widzenia formalnego.

"Wcześniej to było wręcz niemożliwe, był duży opór. Z naszego punktu widzenia, to się zmienia. Choć to miejsce to przypadek jednostkowy, to mam nadzieje, że ono otworzy możliwość do dalszych prac i upamiętnień. Doświadczyliśmy pewnego przełomu i ta wieś być może jest przełomem i być może będzie można też pracować w innych miejscach" - dodał Dancewicz.

Przyznał też, że jeśli chodzi o uzyskanie zgód w Kijowie "mieliśmy duże wsparcie ze strony najwyższych czynników rządowych".

"Dzięki tej sytuacji zbliżenia między państwami, narodami można powiedzieć ze ten przełom nastąpił" - powiedział.

Premier Mateusz Morawiecki odwiedzając w piątek miejsce poszukiwań mogiły oświadczył, że nie spocznie "dopóki ostatnia ofiara strasznej zbrodni wołyńskiej, zbrodni Galicji Wschodniej nie zostanie odszukana".

"Wołamy o odnalezienie wszystkich miejsc pochówku, by móc ekshumować ofiary i godnie je pochować" – mówił szef rządu.

Podkreślił jednocześnie, że jest to obowiązek i że "jesteśmy to winni wszystkim, którzy wtedy żyli w tym miejscu i przeżyli, albo nie przeżyli tej hekatomby". Dodał, że tragedia ta nie rozgrywała się jedynie na Wołyniu, ale także na terenach nazywanych wtedy Galicją Wschodnią. (PAP)

autor: Rafał Białkowski

jc/