Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie wypadku, który miał miejsce niemal rok temu na ul. Jagiellońskiej w Warszawie przy przystanku Batalionu "Platerówek". Drzwi tramwaju starego typu - Konstal 105 - przytrzasnęły 4-letnie dziecko i pociągnęły je wzdłuż torowiska. Chłopczyk zmarł.
Śledczy uznali, że do wypadku doszło z winy motorniczego, który w trakcie jazdy korzystał z telefonu i słuchawek, nieprawidłowo obserwował obszar wokół ostatnich drzwi, którymi wysiadało dziecko, a po zamknięciu tych drzwi nie upewnił się, czy ruszenie z przystanku nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów. Na ocenę sytuacji wokół tramwaju motorniczy poświęcić miał niecałe 1,5 sekundy.
"Z pewnością prokuratura zgromadziła swoje dowody na poparcie tych zarzutów. Jednak błędy motorniczego nie przesądzają o jego winie" - powiedział PAP biegły i ekspert z zakresy rekonstrukcji wypadków komunikacyjnych Rafał Bielnik. W jego opinii, którą wyrobił sobie po zrekonstruowaniu tego wypadku, nie powinno się ich uznawać za jedyną przyczynę wypadku.
"W swojej karierze zawodowej analizowałem już kilkanaście takich przypadków, że drzwi się zamknęły przytrzaskując pasażera i tramwaj pociągnął go za sobą. Tylko ten skończył się tak tragicznie" - tłumaczy Bielnik. "Doszło tu do splotu niekorzystnych okoliczności" - stwierdził ekspert. Podkreślił, że zasadniczym elementem tego splotu jest jego zdaniem typ tramwaju.
"Teoretycznie tramwaj był sprawny, ale trzeba pamiętać, że mówimy o bardzo starej konstrukcji. Dlatego, choć mechanizm rewersowy (red: zapobiegający przytrzaśnięciu pasażera) działał prawidłowo, podobnie jak blokada ruszenia, to pojazd z przytrzaśniętym dzieckiem, mógł kontynuować jazdę" - powiedział Bielnik. Ekspert jest przekonany, że gdyby to był nowoczesny tramwaj, tak by się nie stało. Mechanizmy bezpieczeństwa są tam znacznie doskonalsze.
Zdaniem eksperta, w tramwajach starego typu motorniczy nie zawsze może kontrolować w stu procentach sytuację, bo jest to fizycznie niemożliwe.
"Nowocześniejsze modele są zaś wyposażone w odporne na warunki atmosferyczne kamery, które ułatwiają obserwację tyłu pojazdu. W tym typie tramwaju motorniczy patrząc w lusterko mógł dziecka nie widzieć" - podkreśla ekspert.
Dodaje, że tramwaje Konstal są sukcesywnie eliminowane z eksploatacji. Część przewoźników decyduje się na modernizacje, ale jest to rozwiązanie mało opłacalne ekonomicznie, a efekt nie zawsze jest satysfakcjonujący.
"Osiągniecie takiego poziomu bezpieczeństwa jak w nowych modelach jest trudne" - mówi Bielnik.
Ekspert podkreśla, że zgodnie z przepisami ruchu drogowego korzystanie z telefonu podczas kierowania jest oczywiście zabronione. I niezależnie od typu pojazdu kierujący ma obowiązek uważnie obserwować otoczenie i zachować ostrożność.
"Jednak, jeśli chcemy poważnie rozmawiać o bezpieczeństwie ruchu drogowego, musimy przyjąć założenie, że człowiek jest w nim słabym ogniwem. Błędy ludzkie się zdarzają i będę zdarzać. Ich nigdy do końca nie wyeliminujemy, ale stary tabor możemy" - uważa Bielnik.(PAP)
Autor: Luiza Łuniewska
kw/