Prof. Magdalena Gawin: obława augustowska była największą zbrodnią popełnioną na Polakach po zakończeniu II wojny światowej

2023-07-08 08:23 aktualizacja: 2023-07-08, 15:06
Trwa renowacja kamienicy "Dom Turka". Fot. PAP/Artur Reszko
Trwa renowacja kamienicy "Dom Turka". Fot. PAP/Artur Reszko
Obława augustowska była największą zbrodnią popełnioną na Polakach po wojnie. Nie staniemy się normalnym społeczeństwem należącym do kultury Zachodu, jeśli nie nauczymy się mówić o tych zbrodniach - powiedziała PAP dyrektor Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego prof. Magdalena Gawin.

"W lipcu 1945 r. NKWD aresztowało ok. siedmiu tysięcy mieszkańców Augustowa i okolic. Co najmniej 600 osób zamordowano i do dziś nie znamy miejsc ich pochówku. Prawdopodobnie znajdują się one na terenie Białorusi, lecz strona białoruska nie chce współpracować w wyjaśnieniu okoliczności zbrodni sprzed 78 lat. Od 8 lipca Instytut Pileckiego będzie upamiętniał w Augustowie ofiary obławy. Zapraszamy wszystkich na koncert 8 lipca, który otworzy tegoroczne obchody" - powiedziała PAP prof. Magdalena Gawin.

"W kolejnych dniach odbędą się liczne wydarzenia kulturalne m.in. na Rynku Zygmunta Augusta. Chcemy, by brały w nich udział wszystkie pokolenia, przewidzieliśmy więc także gry miejskie dla dzieci i młodzieży. Kulminacja obchodów odbędzie się 12 lipca. W Domu Turka przy ul. 3 Maja 16 odsłonimy piękną instalację artystyczną - Mur Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, następnie odbędzie się msza święta i apel pamięci, na którym zostaną odczytane nazwiska ofiar. Po raz pierwszy odbędzie się to właśnie w tym miejscu. Dom Turka zajmuje szczególne miejsce w historii Augustowa. Przed wojną była to zwykła, niepozorna kamienica, jakich wiele w całej Polsce. Na parterze mieściły się sklepy i zakłady usługowe - fryzjer, fotograf i cukiernia. W czasie II wojny światowej zajmowali ją od początku 1940 do czerwca 1941 i ponownie w 1944 r. Sowieci, którzy zorganizowali tam lokalną siedzibę NKWD i kontrwywiadu Smiersz. Po sowieckich okupantach na początku 1945 r. Dom Turka przejęli rodzimi komuniści - Urząd Bezpieczeństwa Publicznego" - dodała.

Prof. Gawin podkreśliła, że podczas badań konserwatorskich na ścianach w piwnicach budynku odkryto ponad 80 napisów wykonanych przez więzionych tam Polaków.

"Napisy są wstrząsające: 'Boże dopomóż!', 'Trzymają mnie tu'. Są też nazwiska, które nie figurują w spisie ofiar. Z innych możemy odczytać daty aresztowania lub liczbę dni lub tygodni mijających od uwięzienia" - wyjaśniła.

Po upadku komunizmu kamienica została odzyskana przez prawowitych właścicieli. Po latach milczenia o zbrodni z lipca 1945 r. społeczeństwo Augustowa chciało upamiętnienia jej ofiar.

"Premier Morawiecki zdecydował, że powinno tam powstać Muzeum Obławy Augustowskiej. Później nastąpił splot wielu okoliczności. Właściciel budynku nie stosował się do zaleceń konserwatorskich, a obiekt stawał się coraz bardziej zaniedbany. Po roku negocjacji Instytut Pileckiego zakupił Dom Turka i to był przełomowy moment dla powstania tam muzeum. Chcieliśmy, by powstało ono właśnie tam, w autentycznym miejscu, bo dom przy 3 Maja 16 to świadek historii. Chcieliśmy pokazać ludziom wnętrza, gdzie NKWD katowało zatrzymanych, napisy na ścianach cel - wstrząsające świadectwo sowieckich zbrodni. Miałam obawy przed tworzeniem nowego muzeum, bo przecież instytut ma siedzibę w Warszawie, Augustów leży 250 km dalej. Jak temu podołamy? Byłam jednak pewna, że muzeum powstać musi. Bo sowieckie, a dziś rosyjskie zbrodnie łączą dwa elementy: pozostają zwykle nieukarane i niepamiętane, bo Rosja, a wcześniej ZSRS, zawsze kradnie pamięć o ofiarach, wyrzuca je z pamięci, skazuje na zapomnienie i przemilczenie. Nie staniemy się normalnym społeczeństwem należącym do kultury Zachodu, jeśli nie nauczymy się mówić o tych zbrodniach" – podkreśliła prof. Gawin.

"Muzeum Obławy Augustowskiej powstaje szybko dzięki ciężkiej pracy i ogromnemu zaangażowaniu wielu osób, którym pragnę teraz podziękować. Dziękuję także muzykom, którzy nagrali album 'Lipcowi'. Jesteśmy historykami i mówimy tylko o suchych historycznych faktach. Natomiast artyści potrafią przypomnieć obławę augustowską, trafiając do wyobraźni słuchaczy przez emocje. Dlatego są nam tak bardzo potrzebni" - wyjaśniła.

We wtorek w Warszawie zaprezentowano album "Lipcowi" grupy Żurkowski, nawiązujący do losów ofiar obławy. Płyta powstała we współpracy muzyków z Instytutem Pileckiego. Znalazło się tam dziesięć utworów w wykonaniu Łukasza Żurkowskiego, Oleny Yanchuk, Any Andrzejewskiej, Pawła Swiernalisa i Roberta Cichego. Autorką tekstów jest Aleksandra Górecka, która inspirację znalazła w autentycznych relacjach świadków oraz rodzin aresztowanych i zamordowanych przez NKWD w lipcu 1945 r.

Prof. Gawin przypomniała, że badania zlecone przez Instytut Pileckiego wykazały, iż największą wiedzę o obławie augustowskiej mają ludzie w wieku 18-24 lata oraz najstarsi (65 plus).

"Pierwszym etapem było uchwalenie przez Sejm 12 lipca Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Niektórzy posłowie byli przeciwni, by z 'lokalnego wydarzenia' według nich robić narodowy dzień pamięci. To jest to właśnie nieporozumienie, bo przecież Powstanie Warszawskie rozgrywało się tylko w Warszawie, a przecież nikt nie twierdzi, że to tylko 'lokalne wydarzenie'. Według badań o obławie wie około 25 procent Polaków. Skala tej zbrodni wykracza poza lokalny wymiar, jest porażająca. To część zbiorowej, ogólnopolskiej pamięci. I naszej wspólnej, polskiej tożsamości" - zaznaczyła.

12 lipca 1945 r. oddziały NKWD i sowieckiego kontrwywiadu Smiersz rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację zwaną obecnie obławą augustowską - aresztowano około siedmiu tysięcy osób, co najmniej 592 żołnierzy podziemia niepodległościowego poniosło śmierć, lecz historycy nie wykluczają, że liczba ofiar może być wyższa.

W trakcie śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej ustalono, że w lipcu 1945 r. zamordowano co najmniej 600 osób zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali ich żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej, a także żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.

Mimo upływu 78 lat nie udało się zlokalizować grobów ofiar zbrodni. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na terenie obecnej Białorusi, głównie w okolicach Kalet, które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po polskiej stronie granicy nie przyniosły jednoznacznego rezultatu. (PAP)

autor: Maciej Replewicz

jc/