Prezydenci Polski, Litwy i Łotwy, Andrzej Duda, Gitanas Nauseda i Egils Levits w piątek wystosowali list do sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga i przywódców innych państw Sojuszu. Przywódcy w przededniu szczytu NATO w Wilnie, zaplanowanego na 11-12 lipca, zaznaczyli, że pogłębiająca się współpraca wojskowa Moskwy i Mińska zagraża bezpieczeństwu nie tylko najbliższego regionu, ale także całego obszaru euroatlantyckiego. Przypomnieli również, że Rosja od lutego 2022 roku wykorzystuje terytorium Białorusi do prowadzenia inwazji na Ukrainę.
"Ostatnim przejawem coraz ściślejszej integracji militarnej (Rosji i Białorusi) było rozmieszczenie na Białorusi (rosyjskiej) taktycznej broni jądrowej. Jest to krok w kierunku eskalacji w kontekście wojny na Ukrainie i bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa naszej społeczności. (...) To też kolejne rażące naruszenie Aktu Stanowiącego NATO-Rosja (z 1997 roku) i żywy dowód na to, że dokument ten przestał obowiązywać" - ocenili Duda, Nauseda i Levits.
Zastępca Kierownika Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Białorusi Paweł Łatuszka w sobotę w rozmowie z PAP w imieniu organizacji podkreślił, że popiera ona apel prezydentów i powiedział, że ważne jest, aby najbliżsi partnerzy dobrze rozumieli problemy i zagrożenia płynące ze strony Rosji i reżimu Aleksandra Łukaszenki - zarówno dla Białorusi, jak i ogólnie dla bezpieczeństwa regionalnego.
"W pełni popieramy podejście, zgodnie z którym Sojusz musi użyć wszelkich możliwych środków, aby przeciwdziałać tym zagrożeniom. A także, że dla Sojuszu ważna jest demokratyczna, stabilna i dobrze prosperująca Białoruś, która nie jest podbijana przez Rosję i nie jest wykorzystywana przez Kreml do własnych interesów" - powiedział.
Łatuszka zaznaczył, że potrzebna jest proaktywna strategia państw będących strategicznymi sojusznikami demokratycznej Białorusi w celu "zapewnienia niezawodnej ochrony niepodległości Białorusi, promocji demokratycznych aspiracji społeczeństwa białoruskiego i przemian demokratycznych na Białorusi w okresie przejściowym".
"Traktujemy te oświadczenie w imieniu trzech państw członkowskich UE i NATO jako jasny komunikat popierający suwerenność Białorusi i konieczność wycofania się Białorusi z neoimperialnych projektów integracyjnych Rosji: Państwa Związkowego, Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej i Wspólnoty Niepodległych Państw" - oświadczył białoruski opozycjonista.
Były ambasador Białorusi w Polsce podkreślił również potrzebę postawienia reżimu Łukaszenki przed wymiarem sprawiedliwości za "popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodniczą agresję w stosunku do Ukrainy i zbrodnie wojenne związane z nielegalnym przemieszczaniem ukraińskich dzieci".
"Mam nadzieje że temat zachowania niepodległej Białorusi i drastycznego łamania praw człowieka w kraju, przyciągnięcia do odpowiedzialności Łukaszenki i jego wspólników będzie poruszony podczas szczytu i znajdzie swoje miejsce nie tylko w deklaracjach, ale przede wszystkim w decyzjach szczytu NATO" - powiedział.
Przywódcy Polski, Litwy i Łotwy w liście zaproponowali podjęcie kroków obejmujących pięć kluczowych zagadnień: dokonanie przeglądu odstraszania nuklearnego NATO i dostosowanie sojuszniczej strategii w tym względzie do nowych wyzwań, zwrócenie większej uwagi na konwencjonalne zagrożenia pochodzące z Białorusi, wypełnienie magazynów uzbrojenia na wschodniej flance Sojuszu, zwiększenie przez państwa NATO wydatków na obronność powyżej 2 proc. PKB w skali roku i dostosowanie ich do priorytetów organizacji, a także wzmocnienie odporności na zagrożenia o charakterze hybrydowym.
W czerwcu Władimir Putin poinformował, że rosyjskie pociski jądrowe powinny zostać rozmieszczone na Białorusi około 7-8 lipca - przypomina agencja BNS.
24 czerwca najemnicy z Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Szef wagnerowców Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.
Tego samego dnia wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami część najemników Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieliby przemieścić się na Białoruś.
Właściciel Grupy Wagnera nie wywiązuje się z umowy zawartej z Putinem i Łukaszenką. Prigożyn prawdopodobnie nie wyjechał na Białoruś i wciąż przebywa w Rosji - powiadomił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Studiów nad Wojną. (PAP)
Autor: Adrian Kowarzyk
jc/