Jak zaznaczyła w rozmowie z PAP oficer prasowa sanockiej policji asp. szt. Anna Oleniacz, od kilku dni do funkcjonariuszy docierały sygnały o widzianym w Sanoku i okolicach niedźwiedziu. Pojawiły się nagrania wideo i zdjęcia drapieżnika.
"W tej chwili nie mamy sygnałów, żeby zwierzę było gdzieś widziane. Przypuszczamy, że niedźwiedź wrócił do siebie, do lasu. Apelujemy jednak, że gdyby pojawił się znów, prosimy o sygnały i o zachowanie ostrożności. Nie róbmy mu zdjęć, nie podchodźmy. Pamiętajmy, że to dzikie, drapieżne zwierzę i spotkanie z nim może być niebezpieczne dla człowieka" – przypomniała Oleniacz.
Zwróciła także uwagę, aby właśnie w tym kontekście nie używać w stosunku do niedźwiedzia określenia "miś", który kojarzy się miłą przytulanką, maskotką.
Podobny apel został zamieszczony na stronie urzędu gminy w Sanoku.
"W dniu 06 lipca br. (czwartek) w pobliżu zabudowań w miejscowości Załuż pojawiły się niedźwiedzie. Prosimy państwa o zachowanie szczególnej ostrożności, a w przypadku natknięcia na zwierzę powoli się wycofać i zaalarmować odpowiednie służby" – czytamy na stronie urzędu.
Zaapelowano także o odpowiednie zabezpieczanie śmietników i kompostowników, które stanowią doskonałą bazę pokarmową i jednocześnie wabik dla wygłodniałych zwierząt.
"Prosimy o rozwagę i ostrożność w wyprawach do lasu i nie pozostawiania odpadów, zwłaszcza pochodzenia roślinnego i zwierzęcego" – zaznaczyła gmina i zamieściła wskazówki dotyczące postępowania w przypadku sytuacji konfliktowych powodowanych przez dzikie zwierzęta chronione.
Według lokalnych mediów niedźwiedź był widywany od kilku dni w okolicach Olchowiec, Bykowiec i w Sanoku, w okolicach ul. Kiczury oraz w okolicy dawnej strzelnicy, przepływając przez rzekę San w stronę basenów.
Jak ustaliła nieoficjalnie PAP, w przestrzeni publicznej pojawiły się sugestie, że były dwa niedźwiedzie, uwiecznione na filmach i zdjęciach, z których ma wynikać, że jeden niedźwiedź to trzy-, czteroletni osobnik, oraz drugi - zupełnie dorosły. Informacji tych jednak oficjalnie nikt nie potwierdza.
Cytowany przez lokalne media Ryszard Rygliszyn, prezes Okręgu Bieszczadzkiej Ligi Ochrony Przyrody w Sanoku mówił, że zwierzę jest odrzucone od matki, prawdopodobnie głodne i w strachu oraz desperacji szuka w mieście pożywienia.
On także zaznacza, że należy pamiętać, że jest to zwierzę drapieżne i w takim stanie może zrobić krzywdę, dlatego trzeba zachować szczególną ostrożność.(PAP)
Autorka: Agnieszka Pipała
kw/