Polska tenisistka wygrała w niedzielę w trzech setach 6:7 (4-7), 7:6 (7-2), 6:3 i po raz pierwszy w karierze awansowała do ćwierćfinału Wimbledonu, ale mecz mógł się zakończyć zupełnie inaczej, bo w drugim secie reprezentantka Szwajcarii miała dwie piłki meczowe.
Punkt zwrotny turnieju
"Jeśli Iga Świątek wygra Wimbledon 2023, a nie ma wątpliwości, że Świątek udowodniła, że jest w stanie wygrać Wimbledon 2023, to ten mecz może być punktem zwrotnym w jej turnieju, a być może w całym jej związku z tenisem na trawie. Stwierdzenie, że numer 1 na świecie była na skraju eliminacji, byłoby grubym niedopowiedzeniem. Przy stanie 5:6, 15-40 i dwóch punktach meczowych w rywalizacji, w której wszystko wskazywało na zwycięstwo Belindy Bencic, była w zasadzie w taksówce w drodze do domu" - pisze "The Independent".
"Prawdziwi mistrzowie błyszczą najjaśniej w najciemniejszych momentach, a Świątek świeciła jasno, gdy odwróciła losy meczu i jakimś sposobem wyrwała zwycięstwo 6:7, 7:6, 6:3 w trzygodzinnym thrillerze, który przyniósł jej owację na stojąco od zachwyconej publiczności na korcie centralnym" - dodaje gazeta, oceniając, że Świątek jest w stanie pokonać każdą rywalkę w swojej - łatwiejszej połówce turniejowej drabinki, choć finał przeciw Elenie Rybakinie lub Arynie Sabalence może być już inną sprawą. "Ma już serce i, jak pokazała w meczu z Bencic, bezwzględną mentalność mistrzyni. Powoli, ale z pewnością jej gra na trawie się poprawia. Jej rywalki powinny się bać, bardzo się bać" - ocenia "The Independent".
Trudne wyzwanie dla Świątek
"Sprawą otwartą jest, czy królowa mączki, Iga Świątek, naprawdę ma magiczną umiejętność gry na trawie, aby nosić koronę Wimbledonu. Nie ma wątpliwości, że ma do tego charakter. Stojąc w obliczu dwóch punktów meczowych +cwanej+ szwajcarskiej mistrzyni olimpijskiej Belindy Bencic, rozstawiona z numerem jeden walnęła dwa uderzenia po ziemi, uratowała się i utrzymała przy życiu swoje marzenie o finale na korcie centralnym" - pisze z kolei "Daily Telegraph".
Jak zauważa dziennik, przez dwie godziny wyglądało na to, że może przegrać z przeciwnościami losu. "Dopiero stojąc nad przepaścią, pokazała, dlaczego ma już cztery tytuły Wielkiego Szlema, gdy przy stanie 15-40 i 5:6 w drugim secie zdołała doprowadzić do kolejnego tie-breaka i zwycięstwa. Być może przez chwilę zahipnotyzowała się, wierząc, że jest w Paryżu, a nie w Londynie" - relacjonuje.
"The Guardian" ocenia, że w obliczu trudnego wyzwania fizycznego i psychicznego Świątek w niedzielę wieczorem odpowiedziała na część pytań o to, czy jest w stanie wygrać na Wimbledonie. "Broniąc dwa punkty meczowe, aby wygrać w trzech setach w ciągu trzech godzin, 6:7 (4-7), 7:6 (7-2), 6:3, Świątek musiała zmagać się nie tylko z własną grą, ponieważ nadal dostosowuje się do gry na trawie, ale także z przeciwniczką Belindą Bencic, która czuje się komfortowo na ten nawierzchni, ma świetny backhand i nie przestraszyła się kortu centralnego" - wskazuje.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
pp/