12 lipca – w rocznicę obławy augustowskiej z 1945 r., uznawanej za największą po II wojnie światowej zbrodnię dokonaną na Polakach – obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej.
"Łączę się z Państwem w hołdzie dla naszych rodaków poległych za wierność Ojczyźnie. Składam też wyrazy uznania wszystkim dbającym o historyczną prawdę i przyczyniającym się do jej upowszechniania" - podkreślił prezydent Duda.
Zwrócił uwagę, że "wydarzenia 12 lipca 1945 roku nazywa się często 'małym Katyniem', bo tragedia, jaka się wtedy rozegrała, przywołuje wspomnienie sowieckiej zbrodni na oficerach Wojska Polskiego z 1940 roku". "Podobieństwa nasuwają się same. Tacy sami byli sprawcy – funkcjonariusze NKWD i Armii Czerwonej; takie same ofiary – polscy patrioci; i taka sama, jak po zbrodni katyńskiej – walka z pamięcią o zabitych. Jest jednak pewna różnica między tymi mordami. Dołów śmierci w lasach augustowskich do dziś nie znaleziono. Nie ustalono pełnej listy i miejsca spoczynku większości ofiar. Wiemy, że byli to działacze konspiracji niepodległościowej i ludzie wspierający podziemie antykomunistyczne na Suwalszczyźnie. Ustalono, że w efekcie obławy do aresztów trafiło ponad 7 tysięcy osób, spośród których około tysiąca nigdy nie wróciło do domów. Ślad po nich zaginął w leśnych ostępach polsko–białoruskiego pogranicza" - napisał.
Prezydent dodał, że "losu, jaki spotkał wywiezionych w ostatnich dniach ich życia, możemy się dziś jedynie domyślać na podstawie ustaleń historyków dokumentujących podobne wydarzenia". "Łączę się w bólu z rodzinami i bliskimi ofiar. Wiem, że niepełna wiedza o tym, przez co przeszli po aresztowaniu, oraz brak mogił jest dla wielu z Państwa źródłem głębokiego cierpienia. Mam nadzieję, że prawda o losie ofiar obławy augustowskiej ujrzy światło dzienne i ukoi ból w sercach ich rodzin" - podkreślił.
Andrzej Duda w swoim przesłaniu podziękował ponadto tym, którzy przez dziesięciolecia – nawet jeszcze przed 1989 rokiem – pielęgnowali pamięć o augustowskiej zbrodni. "Wyrażam uznanie mieszkańcom gminy Giby, bliskim ofiar, pracownikom Instytutu Pamięci Narodowej i wielu innym osobom dążącym do poznania losu zaginionych 78 lat temu mieszkańców Suwalszczyzny" - czytamy w przesłaniu. "Pamięć o nich jest naszą patriotyczną powinnością i racją stanu Rzeczypospolitej. Wierzę, że pewnego dnia będziemy mogli uczcić ich także godnym pochówkiem i zapaleniem znicza na mogiłach" - podkreślił prezydent Duda.
Największa po II wojnie światowej zbrodnia dokonana na Polakach
78 lat temu, 12 lipca 1945 r., oddziały NKWD i Smiersz rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Operacja nazwana została Obławą Augustowską. Obecnie mówi się nawet o ok. 2 tys. ofiar.
Dzień ten obchodzony jest na mocy ustawy Sejmu RP z 9 lipca 2015 r. Został on ustanowiony – jak podkreślono w ustawie – "w hołdzie Ofiarom Obławy Augustowskiej z lipca 1945 roku – bohaterom antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, którzy nie pogodzili się z nową sowiecką okupacją, zamordowanym z rozkazu Stalina na terenie północno-wschodniej Polski w czasie pokoju po kapitulacji hitlerowskich Niemiec".
12 lipca 1945 r. na Suwalszczyźnie rozpoczęto operację, która przeszła do historii jako obława augustowska. Oddziały Armii Czerwonej, Smiersz, a także wojska wewnętrzne NKWD oraz oddziały LWP, UB, MO przetrząsały lasy i wsie, aresztując podejrzanych o kontakty z polskim podziemiem niepodległościowym. Daty rozpoczęcia i zakończenia operacji nie są dokładnie znane, najczęściej umieszcza się ją między 12 a 28 lipca.
"W lipcu 1945 r. NKWD aresztowało ok. siedmiu tysięcy mieszkańców Augustowa i okolic. Co najmniej 600 osób zamordowano i do dziś nie znamy miejsc ich pochówku. Prawdopodobnie znajdują się one na terenie Białorusi, lecz strona białoruska nie chce współpracować w wyjaśnieniu okoliczności zbrodni sprzed 78 lat" - powiedziała PAP dyrektor Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego prof. Magdalena Gawin.
W sumie zatrzymano kilka tysięcy osób, część z nich więziono i poddawano brutalnemu śledztwu. Szacuje się, że łącznie operacja mogła pochłonąć nawet 2 tys. ofiar. Mimo wieloletnich starań stronie polskiej nie udało się ustalić losów zatrzymanych. Wydarzenia na Suwalszczyźnie z 1945 r. są uznawane przez historyków za największą po II wojnie światowej zbrodnię dokonaną na Polakach. Obława bywa również określana mianem "małego Katynia".
Białostocki oddział IPN od lat prowadzi śledztwo w sprawie obławy
Śledztwo dotyczy zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości. Przyjęto w nim, że w lipcu 1945 r., w nieustalonym dotychczas miejscu, zginęło około 600 osób zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali ich żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.
Wciąż nie wiadomo, gdzie są groby ofiar. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na Białorusi - większość w okolicach miejscowości Kalety - które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po polskiej stronie granicy nie przyniosły jednoznacznego rezultatu. Znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, ale nie wiadomo, czy mają związek z obławą.(PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
mmi/