Biało-czerwoni mieli zapewniony udział w turnieju finałowym jako gospodarz, jednak w przeciwieństwie do ostatniej edycji rozgrywek, gdy decydujące starcia odbyły się we Włoszech, nie dawało im to automatycznego rozstawienia z pierwszego miejsca w fazie pucharowej. Stawką dwunastu meczów pierwszej części Ligi Narodów było więc zajęcie jak najlepszej pozycji, by w ćwierćfinale trafić na teoretycznie słabszego przeciwnika.
Mimo tego trener Nikola Grbic wykorzystał czas fazy interkontynentalnej, by sprawdzić wszystkich siatkarzy z szerokiej kadry powołanej na ten sezon. W każdym spotkaniu grał inny skład, co miało wpływ na nierówny poziom gry. Polacy i tak zdołali odnieść dziesięć zwycięstw i zakończyli pierwszą część Ligi Narodów na trzecim miejscu. Spośród uczestników turnieju finałowego przegrali tylko z Amerykanami, na których mogą trafić dopiero w ewentualnym finale.
W ćwierćfinale w gdańskiej Ergo Arenie aktualni wicemistrzowie świata zmierzą się z Brazylią, która w tabeli uplasowała się na szóstej pozycji z czterema porażkami, w tym z biało-czerwonymi 1:3 w ostatnim turnieju interkontynentalnym.
"Canarinhos" nie są już tak mocni jak jeszcze parę lat temu, polscy siatkarze ostatni raz przegrali z nimi w... finale Ligi Narodów w 2021 roku. W barwach Brazylii gra jednak wielu utytułowanych zawodników, jak chociażby rozgrywający Bruno Rezende czy przyjmujący Ricardo Lucarelli i mimo zmiany pokoleniowej, która powoli ma miejsce, jest to doświadczona kadra, najlepiej grająca w meczach o wysoką stawkę.
"Brazylia to jest Brazylia, zawsze się "doczłapie" do strefy medalowej i zawsze trzeba ten zespół szanować. Nawet jak ma swoje problemy, to jest to drużyna, która grała już w dużych imprezach i to zagrała takich ważnych spotkań więcej niż cała nasza kadra razem wzięta. Uważam jednak, że to raczej Brazylia bardziej powinna bać się nas niż my ich" - ocenił w rozmowie z PAP były zawodnik i trener Jakub Bednaruk.
W pierwszym ćwierćfinale w Gdańsku Amerykanie, zwycięzcy fazy interkontynentalnej, zmierzą się z Francuzami, ostatnią ekipą zakwalifikowaną do turnieju finałowego i to z pomocą Słoweńców, którzy pokonali Holendrów. To starcie zapowiada się jako jedno z najciekawszych obok meczu Polaków z Brazylijczykami, mimo że "Trójkolorowi" nie grali najlepiej w pierwszej części rozgrywek.
W pozostałych spotkaniach 1/4 finału reprezentacja Włoch, aktualny mistrz świata, zmierzy się z Argentyną, brązowym medalistą igrzysk olimpijskich w Tokio, a Słowenia z rewelacją tej edycji Ligi Narodów Japonią. To ostatnie starcie jest ważne dla biało-czerwonych, bowiem właśnie z lepszym w tym meczu podopieczni trenera Grbica zmierzą się ewentualnie w półfinale.
"Wiele spotkań w fazie zasadniczej wygraliśmy po 3:2, po ciężkich bojach. To pokazuje, że z jednej strony mamy silną reprezentację, ale jest też jeszcze kilka innych bardzo mocnych zespołów. I można z nimi przegrać po sportowej walce. Wszyscy w Polsce liczą na zwycięstwo, ale myślę, że miejsce w pierwszej trójce nie byłoby złe" - ocenił były trener Chemika Bydgoszcz Piotr Makowski.
"Każdy krążek biorę w ciemno" - wtórował mu Bednaruk.
Polscy siatkarze mają w dorobku trzy medale LN - brązowe wywalczone w 2019 i 2022 roku, a także srebrny z 2021 roku.
sm/