W sądzie Southwark Crown Court w Londynie toczy się obecnie proces Kevina Spaceya. Gwiazdor takich produkcji, jak „American Beauty”, „Podejrzani” czy „Tajemnice Los Angeles”, został oskarżony przez czterech mężczyzn o napaści seksualne, do których miało dochodzić w latach 2001-2013, gdy aktor pełnił funkcję dyrektora artystycznego londyńskiego teatru Old Vic. Domniemane ofiary Spaceya podkreślały, że jest on drapieżnikiem seksualnym, który czerpie satysfakcję z cudzego cierpienia i bezsilności.
Podczas rozprawy, która odbyła się na początku lipca, jeden z oskarżycieli pokusił się o zgoła szokujące porównanie. Stwierdził on bowiem, że gwiazdor przypomina psychopatycznego mordercę, którego zagrał w kultowym thrillerze Davida Finchera „Siedem”. „Jest podobnie upiorny. Od samego początku naszej znajomości próbował mnie uwieść. Lubił chwytać mnie za rękę i kłaść moją dłoń na swoje przyrodzenie. Gdy go odpychałem i mówiłem, że jest świrem, reagował śmiechem. Kompletnie go to nie zawstydzało. Złość go podniecała” – zeznał mężczyzna. Z jego relacji wynika, że gdy odwoził Spaceya na coroczny bal charytatywny White Tie and Tiara, aktor w pewnym momencie złapał go za krocze, przez co ten prawie zjechał z drogi. „Chwycił mnie bardzo mocno, to naprawdę bolało. Pchnąłem go na drzwi i powiedziałem, że następnym razem go znokautuję, a on tylko zachichotał” – zeznała rzekoma ofiara dwukrotnego zdobywcy Oscara.
Gwiazdor zaprzeczył stawianym mu zarzutom. „Nigdy nie uczestniczyłem w misji samobójczej” – stwierdził ironicznie. Jego wersję potwierdzają zeznania, które w poniedziałek 17 lipca złożyli organizatorzy wspomnianej imprezy – Elton John i jego mąż David Furnish. Para, która przebywa teraz w Monako, połączyła się z uczestnikami procesu za pośrednictwem wideokonferencji. Słynny muzyk ujawnił, że tej nocy, której aktor miał zaatakować jedną ze swoich domniemanych ofiar podczas ich wspólnej podróży samochodem, tak naprawdę przyleciał do posiadłości piosenkarza prywatnym odrzutowcem i został u niego na noc. Zapytany o to, czy pamięta przybycie Spaceya na jego bal, wokalista odparł: „Tak, miał na sobie biały krawat, przyleciał prosto do nas i nocował w naszym domu”.
Mąż Johna potwierdził jego wersję wydarzeń. Jak podkreślił, obecność gwiazdy kina tego formatu wzbudziła wśród uczestników wydarzenia wielkie emocje. „Wywołał dużo szumu i podekscytowania. To w końcu wielokrotnie nagradzany aktor” – zeznał Furnish. Następnie adwokat Spaceya, Patrick Gibbs KC, odczytał w sądzie listy od przyjaciół i współpracowników swojego klienta, którzy wypowiedzieli się o nim w samych superlatywach. W gronie tym znalazł się jego kolega po fachu, znany ze „Stowarzyszenia umarłych poetów” i serialu „Dr House” Robert Sean Leonard.
„Zawsze był uprzejmy i pełen szacunku dla wszystkich, z którymi pracował. Jest kimś więcej niż odnoszącym sukcesy aktorem – jest prawdziwą gwiazdą filmową, która w przeciwieństwie do innych gwiazd nawet o tym nie wie. Sława nigdy nie była jego celem. Kocha i szanuje swoją pracę. W Stanach Zjednoczonych istnieją domy spokojnej starości dedykowane aktorom w podeszłym wieku. Kevin spędził tam z nimi mnóstwo czasu, pocieszając ich i słuchając. Robi to od wielu lat i w żaden sposób tego nie reklamuje. Po prostu to robi” – napisał Leonard. (PAP Life)
kgr/