W obu krajach doszło do podpaleń Koranu; oba rządy potępiły te akty i zapowiedziały, że rozważają wprowadzenie nowych przepisów, które mogłyby powstrzymać podobne działania w przyszłości. W obu krajach część sił politycznych zareagowała protestem i twierdzeniem, że przyznanie specjalnej ochrony obiektom religijnym podważyłoby chronioną konstytucyjnie wolność słowa.
Muzułmanie postrzegają Koran nie jako księgę natchnioną, ale jako precyzyjnie zapisane słowa Boga. Niszczenie czy też faktyczne lub domniemane bezczeszczenie Koranu powoduje ostre protesty społeczności i państw islamskich. I sprawia, że wzrasta ryzyko ataków.
"Władze doszły dziś do wniosku, że w chwili obecnej konieczne jest zwrócenie większej uwagi na to, kto wjeżdża do Danii, aby zareagować na konkretne i aktualne zagrożenia" - podało duńskie ministerstwo w oświadczeniu. Zaostrzone kontrole graniczne będą początkowo obowiązywać do 10 sierpnia.
Zdaniem partii opozycyjnych próba ochrony Koranu jest jednak wejściem na śliską drogę, która doprowadzi to tego, że "mieszkający w Danii Irańczycy nie będą mogli spalić Koranu, solidaryzując się z odważnymi kobietami protestującymi w Iranie, a podczas oficjalnych wizyt chińskich polityków sympatycy Tybetu będą ukrywani i uciszani" - napisały we wspólnym oświadczeniu partie opozycyjne, m.in. Socjalistyczna Partia Ludowa, Duńscy Demokraci, Sojusz Liberalny, Konserwatyści.
Rząd przekonuje - podał portal Local, że chce "zbadać" możliwość interwencji w sytuacjach, w których "inne kraje, kultury i religie są obrażane, a może to mieć znaczące negatywne konsekwencje dla Danii, nie tylko w odniesieniu do bezpieczeństwa" i zapewnia, że ewentualne rozwiązania muszą mieścić się "w ramach konstytucyjnie chronionych praw człowieka". (PAP)
pp/