Losy Stefana Wyszyńskiego w okresie Powstania Warszawskiego. "Był nie tylko kapelanem, miał również konkretne zadania do wykonania"

2023-08-05 09:15 aktualizacja: 2023-08-06, 12:03
Prymas kard. Stefan Wyszyński. Źródło: Wikipedia Commons
Prymas kard. Stefan Wyszyński. Źródło: Wikipedia Commons
Powstanie Warszawskie to był dla ks. Stefana Wyszyńskiego czas wielkiego hartu, doświadczeń w ekstremalnych warunkach i myślę, że dzięki temu potem wszystkie inne dramatyczne przeżycia, które go spotkały, łatwiej mu było znieść - mówi zastępca dyrektora Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego Grzegorz Polak.

Prymas Stefan Wyszyński w okresie Powstania Warszawskiego był kapelanem Zgrupowania Armii Krajowej "Kampinos" o pseudonimie Radwan III.

"Powstanie zastało go w Laskach pod Warszawą. Współorganizował tam szpital powstańczy i udzielał posługi duszpasterskiej. Towarzyszył rannym żołnierzom, którzy prosili, żeby trzymał ich za rękę podczas operacji, gdy czuli zbliżający się koniec. To było dla niego straszne doświadczenie, ponieważ widział umierających młodych ludzi" - powiedział PAP Polak.

"Ale nie tylko był kapelanem, miał również takie konkretne zadania do wykonania, to znaczy z własnej inicjatywy prał ubrania, bandaże, bo oczywiście był wielki niedobór środków higienicznych i leków i on był przy tym zaangażowany. Poza tym powierzono mu jedyny termometr, który był w tym szpitalu, w ogóle w całych Laskach, i od rana chodził z tym termometrem i mierzył pacjentom temperaturę” - opowiadał.

Przyszły prymas był również wzywany do posługi duszpasterskiej na placu boju. "Chodził do żołnierzy i opieką duszpasterską obejmował także żołnierzy niemieckich oraz ukraińskich czy węgierskich, bo tacy też tam walczyli. I nie miał żadnych oporów, żeby udzielić tej posługi. W tym okresie ujawniły się również jego zdolności organizacyjne, kiedy zdecydował, by przy przenoszeniu rannych do szpitala pomagali niewidomi chłopcy pod kierunkiem osoby widzącej. Zatem można powiedzieć, że miał tam 'pełne ręce roboty', nie oglądał się na innych, tylko działał” - relacjonował Polak.

"Mało się od tej strony prymasa zna, ale to był człowiek taki do +konkretnej roboty+ również. Nie ograniczał się do spowiedzi czy prowadzenia ceremonii pogrzebowych, ale wykonywał wiele praktycznych czynności, uważając to za coś zupełnie naturalnego, chociaż był już wtedy uznanej sławy księdzem profesorem. Mimo to włączał się w to wszystko, stając się bardzo ważną postacią, także jako już wówczas wielki autorytet moralny. Chorzy, ciężko ranni, umierający bardzo prosili o jego obecność w tych tragicznych dla nich chwilach” - podkreślił.

W jego ocenie Powstanie to był szalenie ważny okres w życiu przyszłego prymasa. "Po pierwsze, to był czas wielkiego hartu, czas doświadczeń w ekstremalnych warunkach i myślę, że dzięki temu, czego doświadczył w Laskach, potem wszystkie inne dramatyczne przeżycia, które go spotkały, łatwiej mu było znieść” - zaakcentował Polak.

"Po tym, co przeżył w Laskach jako kapelan Powstania, kiedy widział kilkunastoletnich chłopaków umierających w wielkich cierpieniach, żołnierzy z wnętrznościami na zewnątrz - raz nawet wówczas zemdlał - wiedział, że coś takiego już go w życiu nie spotka. Dlatego nawet doświadczenie trzyletniego więzienia w czasach PRL-u go nie załamało, nie czuł strachu, przynajmniej tak uważam, czytając jego zapiski więzienne, ponieważ to mimo wszystko nie było tej skali przeżycie co podczas dni powstańczych. Zresztą sam prymas powiedział bodaj w 1965 r., 20 lat po zakończeniu wojny, 'teraz wiem, jak dużo mi ten okres dał'” - mówił.

Jego zdaniem ks. Wyszyński doceniał także wartość tej ofiary składanej przez młodych Polaków. “Nie tylko oczywiście, ale w znacznej części młodych, wiedział, że ta ofiara zasługuje na największy szacunek. Prymas nigdy nie rozważał tego w kategoriach, że ta ofiara była niepotrzebna. Był przeciwny Powstaniu, uważał, że nie ma szans, ale gdy został kapelanem Zgrupowania AK +Kampinos+, to już się podporządkował bez zastrzeżeń decyzjom” - podkreślił Polak.

"Chociaż warto też wspomnieć, że nie był do końca przekonany, żeby na terenie Zakładu dla Niewidomych w Laskach zakładać szpital powstańczy. Ponieważ bał się, że to uczyni to miejsce bardziej niebezpiecznym dla niewidomych. Co prawda część z nich została stamtąd ewakuowana, ale uważał, że dla tych, którzy zostali, to było duże zagrożenie. I trzykrotnie pytał matkę Różę Czacką, która podjęła decyzję o zorganizowaniu tego szpitala, czy aby na pewno. Matka Czacka mu niewzruszenie odpowiadała 'tak, wobec wyższej konieczności musimy ten szpital założyć'” - relacjonował.

Przypomniał też wydarzenie, do którego doszło już pod koniec Powstania. "Odbieram je jako przełomowe w życiu prymasa i właściwie od tego momentu widzę, jak ten motyw się będzie w jego nauczaniu powtarzać. Chodzi o taki epizod, kiedy pod koniec Powstania idąc przez las, zobaczył taką łunę nad Warszawą i lecącą 'chmurę' spopielonych kart przyniesionych przez wiatr. Podniósł jedną z nich i znalazł na niej dwa słowa z Pisma Świętego, tylko te dwa słowa ocalały: 'Będziesz miłował” - opowiadał Polak.

"I on tę karteczkę jak największą relikwię wziął w dłonie, zaniósł na ołtarz kaplicy w Laskach i powiedział do zgromadzonych tam Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża: 'Nic droższego nie mogła nam przynieść ginąca stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament - będziesz miłował'. I on sobie to wziął bardzo mocno do serca, te dwa słowa. I jak śledziłem całe nauczanie kaznodziejskie, społeczne prymasa Wyszyńskiego, motyw miłości to taki leitmotiv całego jego nauczania. Można je sprowadzić do tych słów 'Będziesz miłował'” - zaznaczył.

Dlatego - jak dodał - w Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego strefa poświęcona okresowi wojennemu, powstańczemu ks. Wyszyńskiego nazywa się właśnie "Będziesz miłował". Taki tytuł nosi również mający już piątą edycję projekt muzealny, którego celem jest przybliżanie i upamiętnienie sylwetek kolejnych kapelanów Powstania. Podczas minionych odsłon wolontariusze opracowali kilkadziesiąt powstańczych biogramów, także w języku angielskim, przygotowano też wirtualne spacery po warszawskich miejscach związanych z działalnością kapelanów.(PAP)

Autorka: Anna Kondek-Dyoniziak

mmi/