Ukraińska prawniczka: dzieci z okupowanego Krymu są zmuszane do walki przeciw Ukrainie

2023-08-06 09:11 aktualizacja: 2023-08-06, 13:25
Dzieci w Buczy rysują ukraińską flagę, fot. PAP/EPA/OLEG PETRASYUK
Dzieci w Buczy rysują ukraińską flagę, fot. PAP/EPA/OLEG PETRASYUK
Około 200 ukraińskich dzieci zginęło, walcząc przeciwko Ukrainie w trwającej obecnie wojnie zarówno z własnej woli, jak i przymuszone do tego; zostały poddane rosyjskiej indoktrynacji po aneksji Krymu w 2014 roku – powiedziała PAP prawniczka Kateryna Raszewska z ukraińskiej organizacji Regionalne Centrum Praw Człowieka (RCHR).

Wedle szacunków, jak podkreśla Raszewska, po aneksji Krymu przez Rosję rozpoczęły się pierwsze deportacje ukraińskich dzieci. Wywieziono wówczas przymusowo na teren Federacji Rosyjskiej blisko tysiąc z nich. Ponadto 200 dzieci z Krymu „zostało zamordowanych” przez Rosjan, jak uważa prawniczka, po tym, jak rosyjskie władze poddały je indoktrynacji w celu uzyskania żołnierzy, walczących przeciwko Ukrainie w trwającej obecnie wojnie.

„Rosjanie ustawili dla nich tablice pamiątkowe w szkołach, aby prać mózgi innym dzieciom” – powiedziała Raszewska.

W rozmowie z PAP prawniczka opowiedziała także o tym, w jaki sposób można walczyć o sprawiedliwość dla ofiar rosyjskich deportacji i jak otoczyć opieką straumatyzowane dzieci, którym udało się powrócić do ojczyzny.

RCHR rozpoczęło swoją działalność jeszcze w 2013 r. w Sewastopolu, a rok później zaangażowało się w proces udowadniania szeregu zbrodni, dokonanych po aneksji przez Rosję Półwyspu Krymskiego. Po inwazji Rosji na pełną skalę w 2022 r., RCHR przeniosło się do Kijowa, gdzie kontynuuje pracę. "Nie mogliśmy być już jedynie krymską organizacją" - argumentuje Raszewska.

Centrum dokumentuje przypadki deportacji zarówno dzieci, jak i dorosłych, osób, które rosyjskie władze wzięły jako zakładników, jak mówi prawniczka, i wywiozły na teren Federacji Rosyjskiej; „nielegalnie deportowały z prawnego punktu widzenia” – podkreśla.

Teraz RCHR „opracowuje mechanizmy repatriacji, rehabilitacji i reintegracji” we współpracy z UNICEF-em i ukraińską organizacją Głosy Dzieci. „Chcielibyśmy udowodnić ludobójstwo, zgodnie z konwencją w sprawie ludobójstwa (deportacja) jest to jeden ze sposobów (na jego dokonanie), to zbrodnia przeciw narodowi ukraińskiemu jako takiemu” – powiedziała Raszewska.

RCHR chce dowodzić zbrodni ludobójstwa przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK), tym samym, który wydał list gończy za Władimirem Putinem oraz rosyjską rzeczniczką praw dziecka Marią Lwową-Biełową w związku z przymusowymi wywózkami ukraińskich dzieci.

Wpierw MTK potrzebuje jednak konkretnych dowodów zbrodni. „Przed MTK łatwiej jest udowodnić zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, ponieważ nie trzeba wówczas dowodzić rozmyślnej woli zniszczenia naszej tożsamości, co należy zrobić w przypadku oskarżenia o ludobójstwo” – powiedziała Raszewska.

„Podoba mi się jednak pomysł, że możemy zaklasyfikować deportacje jako nieuzasadnione opóźnienie repatriacji i jest to oddzielny rodzaj zbrodni wojennej, oraz jako zbrodnię prześladowania, ponieważ te dzieci są dyskryminowane, bo są dziećmi i są Ukraińcami” – dodała ukraińska prawniczka.

Według Raszewskiej konieczne jest przyjęcie międzynarodowej rezolucji, by unaocznić wszystkie zobowiązania Rosji, związane z sytuacją dzieci. Jest to potrzebne, jak mówi Raszewska, by Rosja pozwoliła im powrócić oraz, by zademonstrować, że społeczność międzynarodowa jest zainteresowana rozwiązaniem tego problemu.

Następnie „musimy sprawić, że dzieci będą bezpieczne, trafią do swoich rodzin, a nie do specjalnych instytucji. Musimy więc ocenić sytuację pod względem dobra dziecka i opracować indywidualny plan repatriacji, a ponadto Federacja Rosyjska musi zostać wykluczona z procesu oceny tego dobra” – uważa ukraińska prawniczka.

Jak mówi, przed powrotem ukraińskich dzieci porwanych przez Rosjan należy wpierw je zidentyfikować, choć jak dotąd z szacowanych 700 tys. deportowanych udało się to w przypadku jedynie 19 592 dzieci. Jeśli sprowadzenie dzieci z powrotem do kraju zabierze więcej czasu, to osoby te będą mogły powrócić na Ukrainę dopiero jako dorośli. Wówczas też będą mogły samodzielnie zdecydować o tym, czy chcą wziąć udział w repatriacji, czy też nie.

„Więc sprowadzenie dzieci z powrotem może być trudne, ponieważ dzieci, które są pod wpływem propagandy i militaryzacji od 2014 r. już mają na tyle wyprane mózgi, że nie potrzebują reintegracji, ale integracji w ukraińskim społeczeństwie, potrzebują poznać prawdziwą historię tej wojny i agresji Rosji” – powiedziała Raszewska.

„Nie mamy czasu, ponieważ niektóre dzieci mają teraz 16-17 lat, to chłopcy, są obywatelami rosyjskimi, zgodnie z rosyjskim prawem, nawet jeśli jest to zbrodnia międzynarodowa i naruszenie prawa międzynarodowego" – dodała. Oddzielną zbrodnią wojenną, jak podkreśla, jest kwestia „militaryzacji”, czyli szkoleń paramilitarnych prowadzonych przez rosyjskich żołnierzy w specjalnych obozach dla ukraińskich dzieci, ponieważ część z tych dzieci „chce umrzeć za Rosję”.

„Czasem to prawda, że te dzieci chcą być żołnierzami z powodu rosyjskiego ruchu militarnego, rosyjskiej propagandy. Więc musimy poświęcić wystarczająco uwagi tej części międzynarodowej zbrodni. Nie tylko fizycznej, nielegalnej deportacji i przymusowych wywózek, ale również zbrodni indoktrynacji” – dowodzi Raszewska. Jak mówi, ważną częścią repatriacji będzie pomóc dzieciom po ich powrocie do domów.

„Potrzebujemy ich tutaj nie tylko fizycznie, potrzebujemy, by były tu mentalnie, by były Ukraińcami, musimy pomóc im w reintegracji. Niestety, na własne oczy widziałam, że część dzieci powraca w stanie, który nie jest dla nich dobry, są straumatyzowane” – opisuje prawniczka.

Raszewska podkreśla potrzebę pomocy psychologicznej, a w części przypadków także reedukacji oraz innych kwestii, które są związane ze zwykłym funkcjonowaniem na Ukrainie, takich jak wyrobienie ukraińskich dokumentów dla dzieci, które zostały ich pozbawione przez Rosjan.

„Walczymy o każde dziecko, aż ostatnie dziecko przekroczy granicę Ukrainy. (…) I jeśli odnajdziemy te dzieci, jeśli powrócą na Ukrainę, będę mogła im powiedzieć +walczyłam o was, bo chciałam, żebyście wróciły+. To dla mnie naprawdę ważne, abyśmy kontynuowali tę walkę, nawet jeśli społeczność międzynarodowa nie będzie przykładać tak dużej uwagi do Ukrainy w przyszłości, bo może być nią zmęczona” – podsumowała Raszewska.

 

Rozmawiała: Katarzyna Łukasiewicz (PAP)

sm/