"Moje siostry – starsza i młodsza miały swoje lalki, a ja jakoś nie. I kiedy któregoś razu zebraliśmy owoce, tzw. spady i sprzedawaliśmy je do skupu, moje siostry zdecydowały, że za te pieniądze kupią mi lalkę" – powiedziała pani Bogusława.
Jak mówiła, sama lalki zaczęła kupować w Berlinie, gdy odwiedzała córkę, a kolejne otrzymała od wnuczek. Jeśli lalki wymagają naprawy, panią Bogusławę wspiera mąż Aleksander, który zaznaczył, że dzięki jego żonie dostają one "drugie życie".
"Widzę, że żona tym żyje, trzeba trochę pomóc" – mówił. "Nie mam ulubionej lalki. Kiedy patrzę na ich twarze, wszystkie są piękne" – podkreśliła szczecinianka. Jak wyjaśniła, tworzenie sukienki zaczyna od pasa, a w trakcie jej wykonywania przychodzą dalsze pomysły. Jedna z sukienek jest wzorowana na ubraniu wnuczki z balu ósmoklasisty, inna – na żółtej kreacji Michelle Obamy.
"To dla mnie przyjemność, pasja i spokój. Jak mam się kłócić z mężem, wolę przyjść na górę, usiąść, tu włączam film, właściwie go słucham i robię sukienki" – mówiła pani Bogusława.
Kiedy otrzymuje używane lalki, najpierw je myje, dezynfekuje, zmywa zabrudzenia acetonem. Wśród ciekawych egzemplarzy ma Barbie – szmaciankę (tylko głowa lalki jest z plastiku) i inną, całą z gumy.Sukienki, które tworzy, są w różnych stylach: stroje do tańca, ślubne, komunijne, balowe.Panią Bogusławę odwiedzają m.in. dzieci z przedszkoli i szkół, które często przynoszą zużyte czy zepsute lalki. Szczecinianka prowadzi też konto na Instagramie, na którym prezentuje swoją kolekcję.(PAP)
mmi/