Polskie obligacje mogą być ciekawe, rynki bazowe bez potencjału

2018-06-25 17:33 aktualizacja: 2018-12-14, 11:59
 Fot. PAP/ Marcin Kwieciński
Fot. PAP/ Marcin Kwieciński
Polskie obligacje wypadają pozytywnie w porównaniu do koszyka, mogą okazać się ciekawsze niż wcześniej się wydawało, a sprzyjać im będzie stabilizacja polityki pieniężnej NBP i EBC - ocenili zarządzający biorący udział w debacie PAP Biznes "Strategie rynkowe TFI 2018". Ich zdaniem, dług na rynkach bazowych nie ma potencjału do umocnienia.

W XVIII debacie "Strategie rynkowe TFI 2018" udział wzięli przedstawiciele PKO TFI, TFI PZU, Skarbiec TFI, Pekao TFI, Franklin Templeton Investments oraz Eques Investment TFI. Partnerem merytorycznym cyklu są Analizy Online.

"Polska jest ciekawym rynkiem. Teoretycznie jesteśmy rynkiem wschodzącym, ale patrząc na notowania polskich obligacji stajemy się nim tylko wtedy, gdy jest wielka ucieczka kapitału i zmniejszanie pozycji w koszykach" - powiedział Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI.

"Przeważnie jednak polskie obligacje zachowują się jak dojrzałe rynki. Biorąc pod uwagę sytuację fiskalną, która jest znakomita i bardzo dobre makro, zbyt dużo ryzyk nie widzimy. Polskie obligacje ponownie mogą okazać się ciekawsze niż wszyscy myśleli" - dodał.

Pozytywne nastawienie do polskich obligacji ma także Michał Oleszkiewicz, zarządzający funduszem Franklin Elastycznego Dochodu w Templeton Asset Management TFI, który uważa, że ta klasa aktywów może dać wyższą stopę zwrotu niż lokata bankowa w ciągu kilkunastu najbliższych miesięcy.

"Polska jest nie najgorszym miejscem do inwestycji w obligacje skarbowe. Pewnie te stopy zwrotu, które osiągnęliśmy w zeszłym roku, nie będą powtórzone. Wydaje mi się, że jest duża szansa, że nie zobaczymy w Polsce podwyżek stóp procentowych w tym roku, a także w przyszłym. Co więcej, jest wysokie prawdopodobieństwo, że EBC nie podwyższy stóp procentowych w przyszłym roku. To pozwala utrzymywać pewien optymizm w stosunku do wycen polskich obligacji" - powiedział.

"To czego najbardziej się boję, to rynek obligacji USA. Fed uważa, że w dłuższym terminie stopa procentowa powinna oscylować ok. 3 proc. Tymczasem rentowność 10-letnich obligacji amerykańskich również oscyluje wokół 3 proc. Nie ma więc premii za ryzyko inwestycji długoterminowych. Nie prognozuję drastycznej przeceny obligacji amerykańskich, ale widzę ryzyko, że w dłuższym terminie rentowność tych papierów przekroczy 3 proc., co z kolei jest największym ryzykiem dla polskich obligacji" - dodał Oleszkiewicz.

Jarosław Karpiński, zarządzający TFI PZU uważa, że polskie obligacje wypadają dobrze w porównaniu do koszyka.

"Polska w ramach rynku lokalnego jest w koszyku tzw. low-yielderów. Jeśli porównamy, gdzie są nasze rentowności i gdzie jest nasz bank centralny versus inflacja, to się okaże, że (...) jest jeszcze miejsce na obligacjach" - powiedział Karpiński.

"Nie jesteśmy fanami obligacji europejskich, nie boimy się obligacji USA. Lubimy obligacje rynków wschodzących w twardych walutach" - dodał.

Karpiński poinformował, że jego fundusz ocenia rynki wschodzące przez pryzmat pięciu czynników: makroekonomia globalnie i lokalnie, polityka banków centralnych globalna i lokalna, polityka wewnętrzna i zewnętrzna, pozycjonowanie inwestorów zagranicznych oraz wyceny.

"Nie ma kraju, gdzie wszystkie elementy są dobre, albo takie gdzie wszystkie są złe. Staramy się uchwycić momentum i miks tego wszystkiego, co potencjalnie może dać pozytywne rezultaty" - powiedział.

Na brak perspektyw do umocnienia się obligacji rynków bazowych zwrócili też uwagę inni zarządzający.

"Wydaje się nam, że sytuacja gospodarcza w strefie euro będzie się poprawiała, wzrost jest anemiczny, ale powyżej potencjału, a inflacja powinna się pojawić i zbliżać do celu. Europejskie obligacje bazowe są bardzo drogie" - powiedział Karol Ciuk, zarządzający portfelem Pekao TFI.

"Z drugiej strony 10-letnie obligacje USA są na poziomie 3 proc. To może powodować, że napływ kapitału na rynek amerykańskiego długu może przyspieszać, a z drugiej strony odpływać z rynków wschodzących. Poziom 3 proc. może być trochę dłuższym przystankiem" - dodał.

Ciuk zaznaczył jednak, że gospodarka USA jest w późnej fazie cyklu i ryzyko inflacyjne jest wyższe.

Zatryb ocenia, że na rynkach bazowych rentowności nie powinny istotnie wzrosnąć.

"Biorąc pod uwagę, że duża część niemieckiej krzywej jest poniżej 0 proc., to tutaj nie ma potencjału. Niektóre rynki peryferyjne strefy euro wyglądają interesująco, ale ze względu na rozlanie się włoskiego problemu jest podwyższone ryzyko, więc może nie być tak dobrze jak się jeszcze jakiś czas temu wydawało" - powiedział.

"Ciekawsze wydają się nam obligacje rynków wschodzących nominowane w twardych walutach, a więc zakład na spread kredytowy" - dodał.

Sławomir Sklinda, zastępca dyrektora departamentu zarządzania aktywami PKO TFI zwrócił uwagę na spread między amerykańskim benchmarkiem a niemieckim.

"Spread między amerykańską 10-letnią obligacją a niemiecką na poziomie 280 pb jest super wysoki, w ostatnich 10 latach nieobserwowany. To powoduje, że dolar staje się coraz atrakcyjniejszą walutą i to będzie powodować bardzo duże problemy po stronie rynków wschodzących" - powiedział.

"Z jednej strony, kraje, które mogą sobie pozwolić na +dedolaryzację+ swojego zadłużenia (...) będą to robić. Ale żeby to robić, trzeba mieć zaufanie do polityki monetarnej w takim kraju. Pewnie Turcja chciałaby to robić, ale wśród jej własnych mieszkańców to zaufanie jest raczej mniejsze niż większe" - dodał.

Sklinda uważa, że Polska robi to skutecznie.

"Ministerstwo Finansów cały czas zwiększa transze detaliczne i zwiększa udział inwestora detalicznego, co jest dobrym pomysłem, by mieć więcej długu w krajowej walucie" - powiedział.

Sklinda podkreślił, że inwestorom na rynku długu, którzy mają zobowiązania do osiągania stóp zwrotu, np. funduszom emerytalnym, ubezpieczycielom, łatwiej będzie uzyskiwać takie oprocentowanie na amerykańskich obligacjach.

"Na rynku długu raczej byśmy się pozycjonowali w krajach o najwyższych realnych stopach procentowych i, mimo wszystko, na krótkim końcu krzywej" - powiedział Andrzej Domański, członek zarządu i zarządzający funduszami Eques Investment TFI.

Część panelistów debaty oceniła, że najbliższe miesiące powinny przynieść kontynuację aprecjacji amerykańskiego dolara, co może odbić się negatywnie na aktywach rynków wschodzących.

"To co jest pewnym zagrożeniem dla rynków wschodzących, to jest siła amerykańskiego dolara. Widać, że liczba krótkich pozycji spekulacyjnych na dolarze spadła, co oznacza, że na dzień dzisiejszy mniej inwestorów gra na spadki wartości amerykańskiej waluty" - powiedział Ciuk.

Wzrostu wartości dolara spodziewa się także Oleszkiewicz.

"Wydaje mi się, że rosnące stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych (szybciej niż na pozostałych rynkach rozwiniętych) mogą powodować aprecjację amerykańskiego dolara. Obserwowaliśmy to już w ostatnim czasie. Dodatkowo, ostatnie kilka miesięcy to widoczne przełamanie trendu umacniającego euro" - powiedział.

Rosnącą atrakcyjność dolara dostrzega Sławomir Sklinda.

"Naszym zdaniem, siła dolara wynika z oczekiwanego poziomu stop procentowych w Stanach Zjednoczonych. W sytuacji dobrej kondycji makro i stymulacji fiskalnej prowadzonej przez Donalda Trumpa, Fed musi podnosić stopy niejako kontrując rzeczywistość. Niskie bezrobocie, dobre nastroje konsumentów, ogólnie rzecz biorąc dobra kondycja amerykańskiej gospodarki powoduje, że dolar staje się coraz bardziej atrakcyjny, a to prawdopodobnie spowoduje pewne problemy na rynkach wschodzących" - powiedział. (PAP Biznes)

mj/ hb/ pr/ asa/