Dotychczasowy termin stosowania aresztu ubiegał 30 października. Z wnioskiem o przedłużenie aresztu wystąpił krakowski Sąd Okręgowy, przed którym od stycznia 2014 r. toczy się proces Kwietnia. Oskarżony przebywa w areszcie od 9 listopada 2012 r., tj. blisko trzy lata. Jak zapowiadał we wniosku Sąd Okręgowy, w grudniu zapadnie wyrok w tej sprawie.
Sąd Apelacyjny uwzględnił argumenty sądu pierwszej instancji, że za dalszym stosowaniem aresztu nadal przemawiają m.in. szczególna zawiłość sprawy, obawa matactwa i realne zagrożenie, że oskarżony przebywając na wolności może dopuścić się przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu i bezpieczeństwu publicznemu.
Zastrzegł jednak, że jest to ostatnie przedłużenie aresztu tymczasowego wobec Brunona Kwietnia.
Prokurator popierał wniosek o przedłużenie aresztu i wskazywał, że podczas 107 rozpraw, trwających niekiedy po kilkanaście godzin, nie zdołano zakończyć postępowania dowodowego. "Sprawa jest o szczególnej zawiłości i muszą być precyzyjne ustalenia co do zamiaru i procesu decyzyjnego w tej sprawie" – mówił prokurator Mariusz Krasoń.
O nieuwzględnienie wniosku Sądu Okręgowego wnosili obrońcy oskarżonego. Mec. Maciej Burda wskazywał m.in. na nieprawidłową – jego zdaniem – organizację procesu, podczas którego najpierw słuchani byli "nieistotni dla sprawy świadkowie", a dopiero na końcu świadkowie incognito, którzy z tego powodu mogli już zasłonić się niepamięcią. Krytykował także technikę szczegółowego przesłuchiwania świadków, co – jego zdaniem – powodowało przewlekłość procesu.
Skarga do ETPC
Poinformował także, że w sprawie blisko 3-letniego pobytu Brunona Kwietnia w areszcie wystosował skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego wskazywane przez obrońcę argumenty w 75 proc. stanowiły jedynie subiektywną ocenę, a nie merytoryczne argumenty, i nie mogły być brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o przedłużeniu tymczasowego aresztowania. "Ta przedstawiona subiektywnie ocena nie ma znaczenia dla kwestii zasadności przedłużenia tymczasowego aresztowania" – stwierdził sąd w uzasadnieniu.
Oskarżony Brunon Kwiecień nie był doprowadzony na posiedzenie sądu. Przysługuje mu zażalenie.
Brunon Kwiecień odpowiada przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Według śledczych doktor chemii, były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe skot. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.
Kwietniowi grozi 15 lat więzienia
W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwa się do winy i twierdzi, że inspirowała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych. Grozi mu kara do 15 lat więzienia.
Proces rozpoczął się w styczniu 2014 r. Na liście świadków znalazło się 99 osób i pięciu świadków incognito. Sąd odrzucił wniosek obrony, by ograniczyć listę świadków wzywanych na rozprawy i odczytać ich zeznania ze śledztwa. Wszystkich świadków przesłuchiwał bardzo drobiazgowo, rozprawy kończyły się o godz. 19, 18, rzadko o 17. To spowodowało, że proces w części jawnej, cieszący się na początku zainteresowaniem mediów i publiczności, później toczył się przy pustych ławach.(PAP)
hp/ mhr/