Śledczy domagali się aresztowania polityka stojąc na stanowisku, że tylko ten środek zapobiegawczy może zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania. Sądy - najpierw rejonowy, a teraz okręgowy - były innego zdania. Wobec Burego nie zastosowano także innych środków zapobiegawczych.
B. poseł PSL został zatrzymany 18 listopada przez CBA. Kolejnego dnia Prokuratura Apelacyjna w Katowicach przedstawiła mu sześć zarzutów, dotyczących m.in. przyjmowania wysokich łapówek za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych. Chodzi o ponad 900 tys. zł. Może za to grozić kara do 12 lat więzienia.
Rzecznik sądu sędzia Jacek Krawczyk poinformował, że utrzymując w mocy postanowienie sądu rejonowego z 20 listopada, sąd okręgowy podzielił stanowisko, według którego - choć istnieje znaczne prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanych mu czynów, za które może mu grozić surowa kara - to jednak nie ma z jego strony obawy matactwa.
Bury: sądy potrafią być niezawisłePo ogłoszeniu decyzji Bury dziękował swoim obrońcom i sądowi. Jak się wyraził, sądy „potrafią być niezawisłe”. „Nie miałem i nie mam wiary do CBA i prokuratury (…) W czasie postępowania, które myślę, że będzie trwać, udowodnię swoją niewinność” – oświadczył.
„Sąd w całości podzielił argumentację sądu rejonowego, która uznaje, że zabezpieczenie postępowania na tym etapie przez stosowanie środka izolacyjnego jest absolutnie niepotrzebne” - dodała mec. Karolina Margulewicz-Fortuna, która była jednym z trzech adwokatów reprezentujących w czwartek w sądzie Burego. Wyraziła przekonanie, że nie ma też podstaw do stosowania innych środków zapobiegawczych wobec jej klienta.
„To kwestia ocenna czy jesteśmy rozczarowani, czy nie. To decyzja sądu i z nią się należy zgodzić” – powiedział prokurator Zbigniew Pustelnik. Jak zaznaczył, sąd wskazał, że wobec podejrzanego można zastosować inne, nieizolacyjne środki zapobiegawcze i prokuratura będzie to rozważać.
Sześć zarzutów korupcyjnychPo zatrzymaniu prokuratura postawiła Buremu sześć zarzutów korupcyjnych. Zdaniem śledczych, jako poseł i wiceminister skarbu przyjmował on wysokie korzyści majątkowe od co najmniej dwóch osób - które usłyszały już wcześniej zarzuty wręczania tych łapówek - za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych.
Od jednego z biznesmenów Bury miał przyjąć łącznie 228 tys. zł - w różnych kwotach, ale też w formie sztabki złota. Trzy inne zarzuty dotyczą przyjmowania korzyści majątkowych lub pośrednictwa w przyjmowaniu łapówek za załatwianie spraw w różnych instytucjach. Zdaniem śledczych b. poseł przyjął 700 tys. zł od pewnego przedsiębiorcy, obiecując załatwienie korzystnego wyroku w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.
Pozostałe z sześciu zarzutów wobec b. posła są związane z nakłanianiem urzędników i przedstawicieli instytucji na działania niezgodne z prawem. Chodzi o naciski na zbieranie określonych informacji i prowadzenie postępowania skarbowego w określonym kierunku - podała prokuratura.
Wpływanie na obsadę stanowisk NIKW poniedziałek Bury usłyszał w katowickiej prokuraturze trzy kolejne zarzuty, dotyczące niezgodnego z prawem wpływania na obsadę stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli. Według prokuratury nakłaniał on pracowników NIK do przekroczenia uprawnień i manipulowania wynikami konkursów w Izbie. W tym przypadku śledczy nie sięgali po żadne środki zapobiegawcze. Bury nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu przestępstw.
W związku z zarzutami dotyczącymi NIK katowicka prokuratura w sierpniu wystąpiła do Sejmu o uchylenie Buremu immunitetu. Sejm poprzedniej kadencji nie zdążył rozpoznać wniosku ws. Burego, który nie zdobył mandatu w wyborach 25 października.
W tym samym wątku prokuratura chce przedstawić zarzuty przekroczenia uprawnień także prezesowi Izby Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, b. wiceprezesowi NIK Marianowi Cichoszowi oraz wicedyrektorowi rzeszowskiej delegatury Pawłowi Adamskiemu (całą tę trójkę chronią immunitety).
Kwiatkowski sam postanowił wyłączyć się z prac Izby i wniósł do Sejmu o uchylenie mu immunitetu. Zapewnił, że "zawsze postępował uczciwie". Sejmowa komisja regulaminowa Sejmu minionej kadencji uznała, że nie jest "właściwa", by zająć się sprawą immunitetu prezesa NIK.
Katowickie śledztwo toczy się od listopada 2013 r. po zawiadomieniu złożonym przez CBA. Początkowo wszczęto je pod kątem nadużycia uprawnień przez członków zarządu Elektrowni Kozienice i funkcjonariuszy publicznych w związku z postępowaniem przetargowym. Postępowanie ma jednak znacznie szerszy zakres i - jak podawała - składa się z kilkudziesięciu wątków. (PAP)
kon/ pz/