Sejm nie zgodził się na odwołanie ministra Marka Gróbarczyka

2019-04-26 06:23 aktualizacja: 2019-04-26, 10:11
Warszawa, 25.04.2019. Premier Mateusz Morawiecki (P) i minister Marek Gróbarczyk (2P) w Sejmie. Fot. PAP/Paweł Supernak
Warszawa, 25.04.2019. Premier Mateusz Morawiecki (P) i minister Marek Gróbarczyk (2P) w Sejmie. Fot. PAP/Paweł Supernak
Sejm w piątek nie poparł wniosku PO-KO o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marka Gróbarczyka. Premier Mateusz Morawiecki nazwał autorów wniosku "piratami przebranymi za flotę królewską".

Wniosek o wyrażenie wotum nieufności poparło 155 posłów, 244 było przeciw, a 12 wstrzymało się od głosu.

O dymisję Gróbarczyka wnioskował klub PO-KO, który twierdził, że szef resortu gospodarki morskiej poprzez swoje decyzje i działania wykorzystuje ministerstwo przede wszystkim do realizacji interesów politycznych swojego ugrupowania.

Wnioskodawcy wskazywali, że główna aktywność szefa resortu odpowiedzialnego za gospodarkę morską i żeglugę śródlądową to kreowanie i upowszechnianie czarnego wizerunku gospodarki morskiej pod rządami koalicji PO-PSL oraz składanie nierealistycznych obietnic, na ogół odwołujących się do sentymentów wywodzących się z czasów minionych.

Zdaniem PO-KO minister Gróbarczyk jest także twarzą i osobą odpowiedzialną za realizację przekopu przez Mierzeję Wiślaną, inwestycji która, jak argumentuje klub PO-KO, realizowana jest wbrew rachunkowi ekonomicznemu.

Podczas debaty, która miała miejsce w Sejmie w nocy z czwartku na piątek poseł Norbert Obrycki (PO-KO) ocenił, że dorobek prac resortu i Gróbarczyka jest "mizerny". "Ponosi pełną odpowiedzialność za fiasko kluczowych zapowiadanych projektów ustaw i katastrofalny stan nadzorowanych stoczni i Polskiej Żeglugi Morskiej" - zaznaczył polityk.

Obrycki porównał pracę ministerstwa i jego efekty do "kilku wydarzeń o charakterze propagandowym, którymi wystawia się na pośmiewisko w oczach opinii publicznej i branży morskiej". Poseł pytał m.in. o termin wodowania promu, który ma być budowany w Szczecinie. "Nie ukończono nawet projektu, nawet go nie rozpoczęto. Na pewno za to stoi i blokuje pochylnię niesławna rdzewiejąca stępka, lub coś co miało ją odgrywać" - podkreślił.

Podobnie uważali przedstawiciele PSL-UED oraz Nowoczesnej. Krzysztof Paszyk (PSL-UED) zarzucał ministrowi, że za jego rządów zmalała nośność statków, pogorszył się stan floty rybackiej. "Statki są stare, rośnie liczna wypadków. PiS miał postawić na nogi przemysł stoczniowy, tymczasem budowane jest jedynie 12 jednostek. Nakłady inwestycyjne zmniejszają się" - zauważył.

Według Mirosława Suchonia (N) nadzór właścicielski dla ministra Gróbarczyka oznacza rozdawnictwo politycznych łupów działaczom PiS. Ponadto - jak mówił - Gróbarczyk ponosi odpowiedzialność za fiasko ustawy o aktywizacji przemysłu okrętowego. "Powodów, by odwołać ministra Gróbarczyka jest aż nadto: niekompetencja, kolesiostwo, ręczne sterowanie, brak efektów działań, to szkodzi polskiemu państwu i gospodarce" - wyliczał.

Szefa resortu gospodarki morskiej broniło PiS i klub Kukiz'15.

"Jako poseł, głupszego uzasadnienia wniosku o wotum nieufności dla jakiegokolwiek ministra jeszcze nie słyszałem, a trochę w parlamencie zasiadam" - ocenił Krzysztof Zaremba z PiS. Andrzej Kobylarz (Kukiz'15) dodał, że nie widzi zasadności odwołania Gróbarczyka. Mówił, że należy dać ministrowi czas i życzył mu powodzenia.

Premier Mateusz Morawiecki porównał autorów wniosku o wyrażenie wotum nieufności do piratów, którzy maskują się twierdząc, że są "flotą królewską". "Dla nas morze jest wielką szansą. Jest to proces rozpisany na 5, 10, 20 lat. Pierwsze wielkie, milowe kroki na tej drodze poczynił minister (Marek Gróbarczyk - PAP) i należy się za to mu medal, a nie szopka w postaci odwoływania go przez piratów przebranych za flotę królewską" - mówił.

Morawiecki zarzucił wnioskodawcom odwołania, czyli PO-KO - że robią to ci, którzy "de facto odpowiadają za likwidację polskiego przemysłu morskiego, przemysłu stoczniowego". Przyznał, że odbudowa "takiej zniszczonej tkanki" trochę trwa, a za rządów poprzedników nabrzeża zamieniły się w parkingi, a sprzęt stoczniowy został pocięty na złom. Szef rządu zwrócił uwagę, że przemysł stoczniowy w Polsce trzeba odbudowywać od podstaw, ściągać fachowców, którzy wyjechali z naszego kraju.

Premier zaznaczył, że za rządów PiS rok 2018 zakończył się rekordowym wolumenem przeładowanych towarów w polskich portach (ponad 100 mln ton). Zwrócił uwagę, że w 2015 r. było to o 30 proc. mniej. Ocenił ponadto, że polskie porty mają szansę stać się jednymi z najważniejszych w tej części świata.

Przypomniał, że w obecnej kadencji została odkupiona stocznia w Gdańsku, która została sprzedana za koalicji PO-PSL. Podobnie było ze stocznią marynarki wojennej, której terenem interesowali się deweloperzy. "Nie wstydzimy się inwestować w polską infrastrukturę morską" - powiedział premier. Podkreślił, że środki na to są środkami zdobytymi przez ministra Gróbarczyka.

Mówiąc o przekopie Mierzei Wiślanej odniósł się do posłów PO wskazując, że wszyscy za nim głosowali. "Chcecie, żeby tylko przez Cieśninę Pilawską mogły do portu w Elblągu wpływać statki?" - pytał.

Szef rządu zapowiedział ponadto, że w najbliższych latach na gospodarkę morską ma zostać przeznaczone ponad 20 mld zł.

Sam zainteresowany, czyli minister Gróbarczyk chwalił się, że za jego kadencji polityka rozwoju portów przyniosła realne dochody dla budżetu państwa (40 mld zł). Przypomniał, że w czasie rządów obecnej ekipy wyasygnowano 1,2 mld zł na pogłębienie toru wodnego Szczecin - Świnoujście, na przebudowę falochronu północnego w Porcie Gdańsk przekazano 700 mln zł, a na przekop Mierzei Wiślanej wydanych zostanie prawie 900 mln zł, natomiast prawie 200 mln zł pochłonie przebudowa portu w Ustce.

Gróbarczyk opowiedział też na zarzuty dotyczące złego kierowania polskimi armatorami tłumacząc, że obecnie Polska Żegluga Bałtycka to firma, która jest wyceniana na 600 mln zł, a w czasie rządów PO-PSL była przeznaczona do prywatyzacji i była wyceniona wtedy na 30 mln zł.

Minister przypomniał też, że Polska Żegluga Morska na zakończenie rządów PO-PSL miała 700 mln zł straty, a dzisiaj została wyprowadzona do pozycji stabilnej i w tym roku osiągnie zysk i odzyska możliwości inwestycyjne. (PAP)

autor: Michał Boroń

mick/ pif/ awy/ mmu/