Majka potwierdził dobrą dyspozycję, którą zasygnalizował przed tygodniem w Tour of the Alps (szósta lokata). Trasa czasówki odpowiadała mu - liczyła tylko 8 km, ale ostatni dwukilometrowy odcinek prowadził ostro pod górę do Sanktuarium Madonny Św. Łukasza. Z tego powodu różnice na mecie okazały się bardzo duże.
Zwyciężył bezapelacyjnie Roglic. Były skoczek narciarski wyprzedził o 19 sekund Brytyjczyka Simona Yatesa (Mitchelton-Scott), o 23 sekundy Włocha Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida) oraz o 28 sekund Kolumbijczyka Miguela Angela Lopeza (Astana) i Holendra Toma Dumoulina (Sunweb).
Roglic, Nibali, Lopez i Dumoulin startowali już na początku rywalizacji, obawiając się pogorszenia pogody i wieczornego chłodu. Do ich wyniku zbliżył się dopiero startujący godzinę później Majka.
"Pierwszy płaski odcinek mogłem pojechać o dwie sekundy szybciej. Miałem podobny czas co mój kolega Davide Formolo. Pod górkę włączyłem już swój bieg. Fajnie mi się jechało, miękko. Jestem dobrze przygotowany i to dziś potwierdziłem" - powiedział Majka reporterowi Eurosportu.
Z faworytów wyścigu w ostatniej grupie ruszył na trasę tylko Brytyjczyk Simon Yates (Mitchelton-Scott) i uzyskał drugi czas.
Najlepszy z zawodników polskiej grupy CCC, Hiszpan Victor de la Parte został sklasyfikowany na 12. pozycji ze stratą 45 sekund.
Majka ściga się w Giro d'Italia po trzyletniej przerwie. Poprzednie wyścigi zawsze kończył w pierwszej dziesiątce: był siódmy (2013), szósty (2014) i piąty (2016).
Rywalizacja zakończy się po trzech tygodniach w Weronie również etapem jazdy indywidualnej na czas.
(PAP)
af/