Na płocki Marsz Równości przyjechali m.in. europosłowie Robert Biedroń, Rasmus Andresen z Niemiec i Julie Ward z Wlk. Brytanii, a także przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty.
Przed rozpoczęciem marszu odbyło się spotkanie europosłów z przedstawicielami polskich organizacji LGBT. Tematem – jak poinformowali organizatorzy - było m.in. "wsparcie, jakiego Parlament Europejski mógłby udzielić w przeciwdziałaniu nienawiści i przemocy wobec osób LGBT w Polsce".
"Bardzo się cieszymy, że jesteśmy tutaj i możemy was wspierać. Udział w tym marszu wymaga wielkiej odwagi" – mówił do uczestników płockiego marszu Andresen.
Powiedział, że przyjechał na ten marsz, "ponieważ takie wydarzenia powinny obywać się nie tylko w stolicach, dużych miastach, ale również w małych". "To walka całej Europy o to, żeby osoby LGBT miały w końcu równe prawa" – dodał Andresen.
I oświadczył: "Bardzo ważne przesłanie – my nie jesteśmy źli, miłość nigdy nie może być zła. To ludzie, którzy są nienawistni, którzy są przeciwko nam, są źli. Wygramy tę walkę".
"Ta demonstracja mogła być kolejną demonstracją w niewielkim mieście, a stała się wspaniałą, dużą manifestacją, która wspiera fundamentalne wartości europejskie" – powiedziała z kolei europosłanka Ward. Oceniła, że płocki Marsz Równości to "demonstracja ludzi dzielnych, którzy staną się przyszłością nie tylko Polski i Europy, ale całego świata".
Jej zdaniem, parada została zorganizowana nie tylko w obronie praw osób LGBT, ale także w obronie wartości "wszystkich zagrożonych i wykluczonych grup". Wymieniła przy tym m.in. osoby niepełnosprawne i uciekinierów z innych krajów przed wojną i głodem.
Natomiast lider Wiosny Robert Biedroń mówił przed wyruszeniem marszu do jego uczestników: "Jesteśmy dzisiaj w Płocku, bo lewica zawsze jest solidarna z tymi, którzy są wykluczani, dyskryminowani, którzy są marginalizowani". Według niego, "lewica zawsze będzie stała w obronie tych, którzy są poniżani, w kierunku których lecą kamienie, którzy dzisiaj muszą dostać mocne wsparcie".
"Jesteśmy dzisiaj wspólnotą, bo taką wspólnotę chcemy budować w Polsce. Nie chcemy podziałów, dyskryminacji i nienawiści. Chcemy zbudować dom, który będzie się nazywał +Polska dla każdej i każdego+" – oświadczył Biedroń.
Zapowiedział, że Lewica po wejściu do Sejmu po nadchodzących wyborach parlamentarnych przedstawi "Pakiet przeciw przemocy", czyli projekty rozwiązań legislacyjnych dotyczące np. edukacji antyprzemocowej i antydyskryminacyjnych i natychmiastowej izolacji sprawcy przemocy.
"Myślę, że to ważne wydarzenie dla mieszkańców Płocka, zwłaszcza tych, którzy należą do różnych mniejszości. Idziemy pod hasłami tolerancji, równości, wolności i przeciw mowie nienawiści. Ma być kolorowo, pozytywnie i radośnie. Chcielibyśmy, żeby było też bezpiecznie" - zapowiedział przed rozpoczęciem pochodu Mateusz Goździkowski, współorganizator wydarzenia.
Uczestnicy manifestacji nieśli m.in. transparenty z napisami: "Mąż mojego syna to moja rodzina", "Bądź z nami, czyń równość - rodzice osób LBGTQIA", "Kochane dzieci, idziemy po nasze prawa obywatelskie". Były też tęczowe flagi i banery z logotypami partii Wiosna, Razem i SLD.
Z kolei przeciwnicy Marszu Równości, których od manifestacji oddzielał kordon policji, przynieśli transparenty z hasłami: "Rodzina tak, deprawacja nie", "Dość sponsorowanej z zagranicy propagandy LGBT" oraz "Homoseksualiści chcą seksedukować Twoje dzieci. Powstrzymaj ich".
Marsz Równości wyruszył po wysłuchaniu hymnu Polski w sobotę przed godz. 15. z placu na ul. Nowy Rynek w centrum Płocka, by przejść ulicami miasta na tamtejszą starówkę. Dotarł tam przed godz. 17. Na trasie odbyło się kilka zgromadzeń przeciwników marszu – ich uczestnicy wznosili m.in. okrzyki "wypier...". Z kolei idący w paradzie odpowiadali: "Chodźcie z nami" i "Tolerancja".
Tak było również na zakończenie Marszu Równości. Wtedy też na płockim Starym Rynku doszło do przepychanek między przeciwnikami parady a policją.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu Katarzyna Kucharska, szacowana liczba uczestników płockiego marszu to około 1000 osób. Podkreśliła, że marsz i wszystkie pozostałe zgromadzenia "przebiegały bardzo spokojnie". Zabezpieczali je policjanci z sześciu garnizonów.
"Pojawiły się drobne incydenty - policjanci reagowali bezzwłocznie. Ostatecznie zatrzymano dwie osoby - jedną za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, a drugą do wytrzeźwienia i jutro będą z nią prowadzone czynności w związku z popełnionym wykroczeniem" - dodała Katarzyna Kucharska.
Organizatorzy płockiego Marszu Równości ogłosili swą inicjatywę w lipcu na jednym z portali społecznościowych – w zgłoszeniu planowali udział do 500 osób. Honorowy patronat nad tym wydarzeniem objął prezydent miasta Andrzej Nowakowski (PO). Jeszcze w piątek zapowiedział, że z uwagi na wcześniej podjęte plany, nie weźmie udziału w przemarszu.
Kilka dni temu 46 płockich naukowców i prawników, lekarzy, artystów, duchownych oraz opozycjonistów z okresu PRL wystosowało list otwarty do Nowakowskiego, w którym napisali, że "z niedowierzaniem i smutkiem" przyjęli informację, iż zdecydował się objąć honorowym patronatem Marsz Równości, i zaapelowali o wycofanie tego patronatu.
Autorzy wspomnieli m.in. o incydentach podczas tego typu wydarzeń w innych miastach, podkreślając, że np. "w Gdańsku sparodiowano katolicką procesję Bożego Ciała, w miejsce monstrancji wstawiając obsceniczny rysunek", a "w Warszawie aktywista ruchu LGBT +odprawił tęczową mszę+ w towarzystwie +ministranta+ z durszlakiem na głowie".
Nowakowski, także w liście udostępnionym mediom, odpowiedział sygnatariuszom apelu, że marsz się odbędzie, ponieważ jego organizatorzy dopełnili wszystkich formalności, by "publicznie wyrazić stanowisko w ważnych dla siebie sprawach", a "chcą przede wszystkim przypomnieć zasadę, która powinna towarzyszyć nam w codziennym życiu: równość wszystkich ludzi wobec prawa".(PAP)
mb/ wus/