W oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej powiązanej z IS przekazano, że dążący do męczeńskiej śmierci pakistański bojownik organizacji zaatakował duże zgromadzenie szyitów w stolicy Afganistanu.
Wcześniej podejrzenia o jakiekolwiek związki z wybuchem w stolicy odrzucili talibowie, potępiając zamach. Mimo to prezydent kraju Aszraf Ghani napisał na Twitterze, że "talibowie nie mogą odżegnywać się od winy za ten barbarzyński atak, bo stanowią dla terrorystów platformę (do działania)".
Do samobójczego ataku doszło w sobotę późnym wieczorem na przyjęciu weselnym z udziałem około 1000 gości, w sali bankietowej w zachodniej części Kabulu. Według osób ocalałych z zamachu zamachowiec w chwili zdetonowania ładunku stał pod sceną, na której zebrały się dzieci i inne osoby.
Uroczystość zorganizowana była przez przedstawicieli szyickiej mniejszości Hazarów, którzy stanowią 18 proc. ludności Afganistanu (ponad 5 mln osób).
Przedstawiciele tej mniejszości są szyitami zamieszkującymi Afganistan od XIII w. Od wielu dziesiątków lat Hazarowie są celem ataków talibów i bojowników IS działających w imieniu sunnickiej większości.
IS wielokrotnie przyznawało się do ataków wymierzonych w przedstawicieli tej mniejszości, odkąd w 2014 roku organizacja ta pojawiła się w Afganistanie.
7 sierpnia przed komisariatem policji w zachodniej części Kabulu wybuchł samochód-pułapka. Zginęło wówczas 14 osób, a 145 zostało rannych.
Doniesienia o zamachach w Afganistanie rzucają cień na toczące się obecnie pertraktacje z udziałem talibów i dyplomatów amerykańskich. Źródła w Białym Domu podawały, że w rozmowach tych odnotowano postęp: talibowie mieli przystać na przyjęcie mapy drogowej dotyczącej bezpieczeństwa krajowego po wycofaniu się kontyngentu USA z Afganistanu.
Po blisko 18 latach zbrojnego konfliktu w Afganistanie talibowie kontrolują obecnie połowę terytorium Afganistanu.(PAP)
akl/