Uczestnicy kilkudziesięciominutowej pikiety przynieśli m.in. polskie flagi, transparenty Klubów GP, wznosili hasła - "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę" i "Bóg was ukarze, mordercy, zbrodniarze". Odśpiewali tez polski hymn.
Spotkanie - jak mówili organizatorzy - miało zademonstrować wsparcie działań rządu premier Beaty Szydło i ministra obrony Antoniego Macierewicza dla wyjaśnienia przyczyn tragedii, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński. Protestujący domagali się od Rosji zwrotu wszystkich materiałów związanych z katastrofą, m.in. wraku tupolewa.
Szef Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz powiedział PAP, że pikiety są potrzebne, by wywierać presję na Rosję. "Co do Rosji to uważam, że póki nie oddadzą ostatniego dowodu, to trzeba się tutaj spotykać, choćby dlatego, że są tu kamery i dziennikarze i zwraca się na to uwagę" - powiedział.
Pytany o frekwencję podczas sobotniej pikiety i niedzielnych uroczystości w rocznicę katastrofy powiedział, że przed ambasadę zawsze przychodziła taka grupa. "Zawsze tu przychodziło te 200 osób; liczę, że w niedzielę będzie 150-200 tys., patrząc po zgłoszeniach" - oświadczył.
Jego zdaniem tyle osób zbierze się łącznie w trakcie całego dnia.
"Część wybiera się rano, zdecydowana większość wybiera się wieczorem" - poinformował. "Mamy w tej chwili między 200 a 300 autobusów jadących do Warszawy - jest bardzo dużo osób koleją i samochodami. Z samej Warszawy będzie kilkadziesiąt tysięcy osób" - wyliczał.
"Miliona osób chyba od czasów wystąpienia Gomułki nie udało się w Polsce zgromadzić - oczywiście wyjątkiem były homilie papieskie" - powiedział dopytywany o niedzielną frekwencję.
Podkreślił, że sobotniego wiecu tym razem nie kończył przemarsz. "Jestem tu gościem, organizatorem jest klub w Otwocku, ale odradzałem im przemarsz, ponieważ wcześniej te przemarsze miały taki charakter zwrócenia uwagi na brak działania władz w tej sprawie. Teraz te władze coś robią, więc nie ma co maszerować" - powiedział. (PAP)
ago/ ala/