Pierwszą zdobyczą biało-czerwonych w Austrii było złoto Mateusza Wilangowskiego, Mikołaja Burdy, Marcina Brzezińskiego i Michała Szpakowskiego w czwórce bez sternika. Polacy wypracowali sobie ok. dwusekundową przewagę już na pierwszych metrach i utrzymywali ją konsekwentnie do samej mety. Pokonali olimpijski dystans dwóch kilometrów w czasie 6.09,86. Drugie miejsce zajęli Rumuni - 6.11,41, zaś trzecie Brytyjczycy - 6.11,71.
"Chcieliśmy wygrać, ale tak naprawdę tego nie oczekiwaliśmy. Przez cały bieg trzymaliśmy się planu i to zadziałało. Końcówka była ciężka i bardzo chciałem, żeby wyścig się już skończył" - powiedział Szpakowski, cytowany na oficjalnej stronie Międzynarodowej Federacji Wioślarskiej (FISA).
To nie był pierwszy sukces tej czwórki. W czerwcu w tym samym składzie ta osada była druga w mistrzostwach Europy w Lucernie. Co więcej, Wilangowski, Burda, Brzeziński i Szpakowski byli w przeszłości częścią ósemki, która zdobyła brąz mistrzostw świata w 2014 roku i srebro ME trzy lata później.
Kilkanaście minut później triumfatorki ubiegłorocznych mistrzostw świata i Europy w czwórce podwójnej Agnieszka Kobus-Zawojska, Maria Springwald, Marta Wieliczko i Katarzyna Zillmann wywalczyły srebro. Podopieczne trenerów Michała Kozłowskiego i Jakuba Urbana wyszły zwycięsko z zaciętej walki o drugie miejsce z Holenderkami - różnica między tymi osadami wyniosła zaledwie 0,03 s.
"Gdy zobaczyłam dwójkę na tablicy, to była czysta euforia. Nie lubię prorokować, ale mogę powiedzieć, że mam dużo pewności siebie przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio" - przyznała Kobus-Zawojska.
Bezkonkurencyjne okazały się Chinki, które pokonały dystans dwóch kilometrów o prawie dwie sekundy szybciej. W walce o podium nie liczyły się Niemki, prowadzone przez byłego szkoleniowca Polek Marcina Witkowskiego. Jego podopieczne były czwarte i straciły do Holenderek ponad osiem sekund.
Kilka chwil później w tej samej konkurencji zaprezentowali się Dominik Czaja, Wiktor Chabel, Szymon Pośnik i Fabian Barański, którzy również zajęli drugie miejsce. Zwyciężyli Holendrzy - uzyskali nad Polakami prawie cztery sekundy przewagi. Biało-czerwoni długo płynęli prawie równo z czwórką z Włoch, ale lepiej wytrzymali końcówkę i ostatecznie wyprzedzili rywali o ponad pół sekundy.
"Mieliśmy założenie, że zaczynamy mocno, żeby nie stracić kontaktu z Włochami i Holendrami, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po 1000 metrów wróciliśmy do walki, ale Holendrzy byli już daleko z przodu. Udało się za to pokonać Włochów. Teraz czas na odpoczynek i powrót do domu, do Polski" - skomentował Chabel.
Blisko wywalczenia miejsca na podium była wcześniej jego startująca w czwórce bez sterniczki żona Monika. Wraz z Joanną Dittmann, Olgą Michałkiewicz i Marią Wierzbowską Polki uplasowały się na czwartej pozycji ze stratą 4,5 sekundy do podium. Zwyciężyły Australijki, przed Holenderkami i Dunkami.
W sobotę zaprezentowali się również Artur Mikołajczewski i Jerzy Kowalski, którzy rywalizowali w finale A dwójek podwójnych wagi lekkiej. Ukończyli jednak wyścig na ostatnim, szóstym miejscu. Zwyciężyli Irlandczycy, srebro zdobyli Włosi, a brąz - Niemcy.
W niedzielę w finale A wystartują wicemistrzowie świata sprzed dwóch lat w dwójce podwójnej Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup.
Wszystkie wymienione osady wywalczyły prawo startu w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio. O kolejne, siódme miejsce dla Polski w niedzielę w jedynce powalczy Natan Węgrzycki-Szymczyk. 24-letniemu skiffiście potrzebne jest co najmniej trzecie miejsce w finale B.
W Linzu startowało łącznie 12 polskich osad. Cztery już wcześniej przestały się liczyć w walce o najwyższe cele, z kolei Miłosz Jankowski zajął ósme miejsce w nieolimpijskiej rywalizacji jedynek wagi lekkiej.
Regaty w Austrii są najważniejszą, ale nie jedyną szansą na uzyskanie kwalifikacji na igrzyska w Japonii. W maju 2020 roku w Lucernie odbędą się zawody, w których stawką będą po dwie przepustki do Tokio w każdej z konkurencji.(PAP)
mm/ krys/