Przewodniczący MKOl: sport i program igrzysk muszą się zmieniać

2019-11-07 07:41 aktualizacja: 2019-11-07, 11:07
Szef MKOl Thomas Bach. Fot. PAP/EPA/MARTIAL TREZZINI
Szef MKOl Thomas Bach. Fot. PAP/EPA/MARTIAL TREZZINI
Przewodniczący MKOl Thomas Bach przyznał, że sport, a co za tym idzie program igrzysk muszą się zmieniać. "Minęły już czasy, kiedy mogliśmy czekać na kibiców na stadionie. Teraz trzeba wyjść tam, gdzie są ludzie" - zaznaczył w wywiadzie dla PAP szef ruchu olimpijskiego.

Na przyszłorocznych igrzyskach w Tokio zostaną rozdane medale m.in. w koszykówce 3x3, skateboardingu czy rywalizacji na rowerach BMX. Jak zaznaczył Bach, przyjęcie do programu olimpijskiego ulicznych czy też miejskich dyscyplin było krokiem koniecznym.

"Sport musi się zmieniać. Nie żyjemy już w epoce, w której możemy usiąść na stadionie i czekać, aż przyjdą uczestnicy i kibice. Sport musi stać się bardziej miejski. Trzeba wyjść tam, gdzie są ludzie" - powiedział przewodniczący MKOl.

Jego zdaniem "urbanizacja" sportu to tylko jedna z koniecznych zmian. Trzeba ponadto zrównać szanse mężczyzn i kobiet oraz otworzyć się na młodzież.

"To właśnie udało nam się osiągnąć reformą programu na igrzyska w Tokio. Można zaobserwować też tę tendencję w programie olimpiady w Paryżu w 2024 roku i jestem pewien, że to będzie kontynuowane w Los Angeles 2028" - zapowiedział Bach.

Nie wykluczył też, że w przyszłości medale przyznawane będą także w e-sporcie, jednak z tym wiążą się liczne komplikacje.

"Nie możemy zgodzić się na nic, co stoi w sprzeczności z wartościami olimpijskimi. Dlatego nie ma mowy o przyjęciu na igrzyska rywalizacji w grach, w których celem jest zabijanie czy gloryfikowanie przemocy w jakikolwiek inny sposób. Inne wyzwanie polega na tym, że nasi partnerzy w tym środowisku nie są organizacjami non-profit. Z jednej strony mamy MKOl, który oddaje 90 procent zysków na sport i młodzież, z drugiej - przemysł zainteresowany przede wszystkim własnymi dochodami. Połączenie tych dwóch gałęzi jest bardzo trudne" - tłumaczył Bach.

Nie oznacza to jednak, że MKOl nie podjął żadnych kroków w tym kierunku.

"Już teraz istnieje szereg gier, który są symulacją prawdziwego sportu. Przykładem są programy do kolarstwa - każdy może zmierzyć się z przyjaciółmi z Waszyngtonu, Moskwy, Johannesburga czy Tokio, to jest jak prawdziwy wyścig. Takie gry będą coraz bardziej zbliżać się do prawdziwego sportu, wraz ze wzrostem ich realistyczności" - ocenił Bach.

Ciągły rozwój programu igrzysk powoduje, że impreza staje się coraz bardziej wymagająca dla organizatorów, którym MKOl stara się pomóc.

"Pomimo przyjęcia wielu nowych dyscyplin do programu, od igrzysk w Paryżu liczba uczestników będzie ograniczona do 10,5 tysiąca. To znacznie mniej niż w Rio de Janeiro czy w Tokio. Zachęcamy również miasta-gospodarzy do korzystania z istniejącej infrastruktury także w innych regionach, a nawet krajach" - tłumaczył szef MKOl.(PAP)

mm/ pp/

TEMATY: