Główny Inspektorat Weterynarii w oświadczeniu przesłanym PAP w środę podał, że "podczas wywozowej kontroli urzędowej dobrostanu nie stwierdzono, że zwierzęta są w złej kondycji lub nie nadają się do dalszego transportu".
Ciężarówka ze zwierzętami utknęła na przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie). Jeden z tygrysów padł, dziewięć pozostałych - w bardzo złym stanie - przewieziono do ogrodów zoologicznych. Siedem osobników trafiło do Poznania, dwa do Człuchowa (woj. pomorskie).
W czwartek Ewa Zgrabczyńska, dyrektor poznańskiego zoo do którego trafiły zwierzęta podkreśliła na konferencji prasowej, że tygrysy "przyjechały na granicę w stanie zagrożenia zdrowia i życia, z naruszeniem dobrostanu".
"Od pierwszego momentu, kiedy otwarto drzwi od tego koniowozu (w którym były transportowane – PAP), ten transport powinien być zatrzymany – bez względu na to, jak wyglądały dokumenty czy braki w tych dokumentach (dotyczących transportu tygrysów - PAP)" – powiedziała Zgrabczyńska.
Dodała, że w jej opinii graniczny lekarz weterynarii nie widział wszystkich transportowanych zwierząt. "Mógł widzieć dwa tygrysy, które były w pierwszych ażurowych klatkach (…) u pierwszego z nich łatwe było do stwierdzenia wychudzenie, odwodnienie, pokaleczone łapy, wysięki z oczu i nosa. Nie trzeba być specjalistą, żeby widzieć oczy zapadnięte w czaszce i skórę, którą są obciągnięte kości bez grama nie tylko tkanki tłuszczowej, ale i mięśniowej" - powiedziała.
"Nie wiem, na jakiej podstawie jakikolwiek lekarz weterynarii, który nie był w stanie dojść do klatek, które były zamknięte, a zwierzęta były niewidoczne, byłby w stanie określić ich stan zdrowia, bo my jeszcze w czasie rozładunku nie wiedzieliśmy, czy wszystkie zwierzęta są żywe" – dodała Zgrabczyńska.
Jak podkreśliła, zatrzymany na granicy transport nie był jedyny. "Wiem o transportach wcześniejszych, które przeszły bez najmniejszego problemu, to są informacje pochodzące z Włoch" – powiedziała.
Dyrektorka zoo potwierdziła, że pięć tygrysów ma trafić do azylu w Hiszpanii. "Mam nadzieję, że te koty, które są w najlepszym stanie, już po nakarmieniu, nawodnieniu i odpoczynku, ruszą w podróż bardzo szybko (...) U nas zostanie dwójka najsłabszych, dla których taka podróż byłaby zagrożeniem" – powiedziała.
Wyjaśniła, że azyl w Hiszpanii, do którego, dzięki wsparciu holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt, trafią tygrysy z Polski, pomaga w konfiskatach zwierząt na terenie całej Europy. "Za moment może być tak, że to miejsce (dla tygrysów z poznańskiego zoo - PAP) zostanie zajęte przez koty, które potrzebują pomocy natychmiastowej" – zaznaczyła.
We wtorek w poznańskim ogrodzie zoologicznym powiatowy lekarz weterynarii zastosował 30-dniową kwarantannę w miejscach, w których przebywają przyjęte tygrysy. Na razie nie wiadomo, kiedy tygrysy z Poznania trafią do Hiszpanii. Zgrabczyńska wyraziła nadzieję, że stanie się to przed zakończeniem kwarantanny.
"Zostały wysłane pisma przez Adwokatów Zwierząt i głównego lekarza weterynarii Hiszpanii oraz głównego lekarza weterynarii Holandii do strony polskiej, (...) Głównego Lekarza Weterynarii i lekarza powiatowego, o bezzwłoczne zdjęcie kwarantanny z tych zwierząt, dlatego że ona może się odbyć już w Hiszpanii" - powiedziała Zgrabczyńska.
Według dyrektor poznańskiego zoo na takie rozwiązanie pozwala dyrektywa nr 92/65 UE. "Natomiast zupełnie inaczej jest ona odbierana przez nasze służby weterynaryjne" – powiedziała.
Poinformowała, że reprezentująca Adwokatów Zwierząt lekarz weterynarii, która w środę gościła w poznańskim zoo była zaszokowana warunkami transferu tygrysów i stanem ich zdrowia. Dodała, że zwierzęta, które trafiły do Poznania mają się coraz lepiej, podobnie dwa osobniki, które przewieziono do Człuchowa.
Główny Inspektorat Weterynarii w oświadczeniu przesłanym PAP w środę wyjaśnił, że "transport tygrysów pod kątem spełniania warunków dotyczących dobrostanu w transporcie został zakwalifikowany jako spełniający wymagania rozporządzenia 1/2005 zgodnie z poświadczeniem podpisanym przez lekarza weterynarii Włoch w dokumencie wygenerowanym w unijnym systemie TRACES" (informatyczny system kontroli i powiadamiania o przemieszczeniach zwierząt żywych i produktów pochodzenia zwierzęcego).
"Władze włoskie odpowiedzialne za wdrażanie Konwencji Waszyngtońskiej CITES (dot. zagrożonych gatunków np. zwierząt - PAP) wydały dokument CITES wywozowy i na prośbę władz polskich potwierdziły jego autentyczność. Zatem opinia o braku kontroli nad warunkami transportu jest całkowicie nieuzasadniona" - podkreślono.
Jak napisano w komunikacie, "podczas wywozowej kontroli urzędowej dobrostanu nie stwierdzono, że zwierzęta są w złej kondycji lub nie nadają się do dalszego transportu". Dodano, że mimo braku takiego obowiązku Inspekcja Weterynaryjna poinformowała organizatora transportu, że brak świadectwa zdrowia dla zwierząt może spowodować problemy w przekroczeniu granicy.
Główny Lekarz Weterynarii dr Bogdan Konopka powiedział w środę na konferencji prasowej, że transport z tygrysami, który przejechał kilka krajów Europy, z Włoch do Polski, był transportem "legalnym, dopuszczonym, zatwierdzonym przez urzędowego lekarza weterynarii we Włoszech".
Zapewnił, że gdy strona białoruska odmówiła wjazdu ciężarówce z tygrysami graniczny lekarz weterynarii w Koroszczynie, dr Jarosław Nestorowicz, "zaczął organizować pomoc i wsparcie". Konopka dodał, że był z Nestorowiczem w stałym kontakcie. Równocześnie rozpoczęły się poszukiwania placówek, w których zwierzęta mogłyby znaleźć schronienie. Taką wolę zgłosiły poznański ogród zoologiczny i zoo w Człuchowie.
Dr Konopka wskazał, że zgodnie z procedurami nadzoru i kontroli nad ogrodami zoologicznymi, przejęte przez zoo tygrysy zostały objęte 30-dniową kwarantanną, aby sprawdzić, czy nie występują u nich choroby zakaźne. Powiedział, że stan tygrysów wskazuje na ich niewłaściwe przetrzymywanie, zanim jeszcze wysłano je z Włoch do Dagestanu.(PAP)
autorzy: Rafał Pogrzebny, Szymon Kiepel
rpo/ szk/ mark/