Śmierć Sulejmaniego i al-Muhandisa potwierdzili w nocy z czwartku na piątek iracka TV, rzecznik irackiej milicji i irańska Gwardia Rewolucyjna. Rakiety spadły na konwój samochodów należących do milicji w rejonie terminala towarowego lotniska.
Rzecznik irackich Ludowych Sił Mobilizacyjnych,będących szeroką koalicją proirańskich milicji, Ahmed al-Assadi, odpowiedzialnością za ich śmierć obarczył "amerykańskich i izraelskich wrogów."
Wcześniej anonimowi przedstawiciele proirańskich milicji informowali nieoficjalnie, że w ataku zginęło pięciu ich członków i dwóch "ważnych gości". Według jednej z wersji mieli oni zostać zaatakowani zaraz po opuszczeniu przez Sulejmaniego samolotu, w samochodach należących do milicji.
Al-Muhandis przybył na lotnisko w konwoju samochodów aby powitać Sulejmaniego, który przyleciał do Bagdadu z Libanu, lub Syrii. Atak nastąpił zaraz po przywitaniu się z al-Muhandisem i zajęciu miejsc w samochodach.
Według pierwszych informacji, atak przeprowadzono przy użyciu rakiet, które wcześniej identyfikowano jako Katjusze, ale późniejsze doniesienia zdają się tego nie potwierdzać. Według niektórych źródeł ataku dokonano z pokładu śmigłowców wojskowych. W ataku zginęło łącznie osiem osób a dziewięć zostało rannych.
Al-Kuds,której dowódcą był Sulejmani jest specjalną jednostką irańskiej Gwardii Rewolucyjnej. Abu Mahdi al-Muhandis był założycielem i byłym przywódcą milicji Kataib Hezbollah. Właśnie bazy Kataibu bombardowali z powietrza Amerykanie w odwecie za śmierć w ataku rakietowym jednego ze swoich kontraktorów. W odpowiedzi proirańskie milicje zaatakowały w ub. wtorek ambasadę USA w Bagdadzie.
Associated Press podkreśla, że śmierć Sulejmaniego i al-Muhandisa może okazać się punktem zwrotnym w sytuacji na Bliskim Wschodzie i bez wątpienia spotka się ostrym odwetem ze strony Iranu i sił przez niego popieranych przeciwko interesom amerykańskim i izraelskim.
Żródła w amerykańskiej administracji początkowo jedynie potwierdziły dokonanie ataków na "dwa cele powiązane z Iranem". Dopiero później Pentagon opublikował komunikat potwierdzający, że gen. Sulejmani został zabity przez siły USA na polecenie prezydenta Donalda Trumpa.
Trump nie skomentował śmierci Sulejmaniego. Po ataku na irańskiego generała zamieścił na Twitterze jedynie zdjęcie amerykańskiej flagi.
Dziennik "New York Times" zauważa, że generał Sulejmani był wpływową osobą w Iranie oraz poza granicami tego państwa. "Nie tylko stał na czele irańskiego wywiadu oraz tajnych operacji wojskowych, ale był uznawany za jedną z najbardziej zręcznych i niezależnych wojskowych" - pisze portal tej nowojorskiej gazety.
Zaznacza też, że spekulowano, iż Sulejmani mógłby zostać nowym najwyższym przywódcą duchowo-religijnym w Iranie. (PAP)
jm/