Mówił, że wydłużony czas ma umożliwić wyjaśnienie sprawy przez dyrektora szkoły lub placówki oświatowej.
W środę w Ministerstwie Edukacji Narodowej odbyło się spotkanie zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, w którego skład wchodzą przedstawiciele rządu, związków zawodowych zrzeszających nauczycieli i korporacji samorządowych. Dotyczyło postępowań dyscyplinarnych wobec nauczycieli. Trwało ponad trzy godziny.
W uchwalonej w czerwcu ub.r. nowelizacji Karty nauczyciela zapisano m.in., że dyrektor w ciągu trzech dni musi powiadomić rzecznika dyscyplinarnego nauczycieli, jeśli jego zdaniem doszło do "czynu naruszającego prawa i dobro dziecka". Przepis ten posłowie wprowadzili na wniosek Rzecznika Praw Dziecka.
Zdaniem związkowców niedookreślenie, co należy rozumieć przez "dobro dziecka" powoduje, że nie wiadomo, czy za jakieś przewinienie dyrektor może nałożyć – tak jak było wcześniej – karę porządkową, czy też nie i musi od razu złożyć zawiadomienie do rzecznika dyscyplinarnego. W efekcie – jak obecnie sygnalizują – dyrektorzy prewencyjnie wszystkie sprawy zgłaszają do rzecznika dyscyplinarnego. Zwracają też uwagę na to, że trzy dni to zbyt krótki czas dla dyrektora na podjęcie decyzji, czy zgłosić daną sprawę do rzecznika dyscyplinarnego.
"Po gorącej dyskusji widać, że rozmowa była potrzebna" – powiedział dziennikarzom minister edukacji po środowym spotkaniu. Według niego dyskusja pokazała, że część obecnych zapisów o postępowaniu dyscyplinarnym "należy jakoś zmienić, doprecyzować, być może wprowadzić nowe".
Poinformował, że podczas spotkania nie było postulatu, aby pozostawić przepisy takie, jakie one są obecnie, oraz że większość uznała, że nie należy całkowicie rezygnować z postępowania dyscyplinarnego. Jak mówił szef MEN, większość uczestników spotkania po dyskusji uznała, że tak nauczyciele, jak inne zawody zaufania publicznego, powinny mieć swoje postępowanie dyscyplinarne.
Szef MEN podał, że podczas rozmowy o szczegółowych propozycjach stron okazało się, że w niektórych kwestiach jest powszechna zgoda zarówno ministerstwa, związków zawodowych, jak i przedstawicieli samorządów.
"Jednym z takich elementów była sprawa wydłużenia czasu, w którym dyrektor powinien zgłaszać informacje o tym, że godność czy prawa dziecka zostały naruszone, z takim dodatkowym wyjaśnieniem, że należy wskazać, że ten wydłużony czas powinien służyć temu, aby dyrektor mógł przyjrzeć się sprawie, rozpoznać ją i wtedy zgłosić po rzecznika dyscyplinarnego" – powiedział Piontkowski.
Poinformował, że strony umówiły się na drugą część spotkania poświęconego postępowaniu dyscyplinarnemu. Podał, że spotkanie ma odbyć się za dwa, trzy tygodnie. "Mam nadzieję, że równie dobrze będzie się nam dyskutowało i to w przyszłości powinno zaowocować jakąś szerszą nowelizacją prawa oświatowego dotyczącą postępowania dyscyplinarnego" – dodał.
Powtórzył, że nikt z uczestniczących w spotkaniu nie chciał likwidować całkowicie postępowania dyscyplinarnego, ani zaostrzenia przepisów, a strony chcą stworzyć je bardziej praktycznymi. "I taka uwaga, która pojawiała się kilkakrotnie: bez względu na to, jakie będą zapisy, potrzebny jest rozsądek w stosowaniu przepisów, to dotyczy wszystkich i wszystkich zapisów" – powiedział minister.
Piontkowski pytany, czy strony spotkania ustaliły, jakie sprawy powinny trafiać do rzecznika dyscyplinarnego, zaznaczył, że to "jest jedna z rzeczy fundamentalnych, która jest przed nami". "Tak jak od początku wątpliwości dotyczyły zapisy o godności ucznia i próby ich zdefiniowania, to tak samo wykaz deliktów dyscyplinarnych, po których należałoby wszczynać postępowanie dyscyplinarne, też jest dyskusyjny i wymaga szerokiego namysłu, bo z jednej strony nie chcielibyśmy wyeliminować sytuacji, w której nauczyciel złamie prawo, złamie prawa ucznia i na mocy przepisów nie będzie można mu wytoczyć postępowania dyscyplinarnego, a z drugiej strony nie chcielibyśmy doprowadzić do absurdalnych sytuacji, kiedy za sam podniesiony głos na sali gimnastycznej nauczyciel jest stawiany przed rzecznikiem dyscyplinarnym" – zaznaczył.
Henryk Domian z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" powiedział dziennikarzom, że głównym tematem spotkania była kwestia deliktów dyscyplinarnych, czyli zachowań i czynów, za jakie nauczyciel może zostać postawionym przed komisją dyscyplinarną, oraz jaka kara, za jaki czyn. "Jest to trudne zadanie, dostaliśmy na to dwa tygodnie, by zaproponować jakieś rozwiązania w tej kwestii (...), bo spróbujmy sprecyzować pojęcie, co to jest godność dziecka lub kiedy została ona naruszona, albo spróbujmy zdefiniować, co to jest godność zawodu nauczyciela i kiedy ta godność została przez niego uchybiona" – zaznaczył.
Domian, który jest obrońcą w urzędu w sprawach dyscyplinarnych, podkreślił, że obecnie obowiązujące przepisy wymagają gruntownej zmiany, gdyż są bardzo elastyczne. "Są często wykorzystywane przez dyrektorów szkół do pozbywania się niewygodnych nauczycieli, są wykorzystywane przez organy prowadzące do pozbywania się niewygodnych dyrektorów" – powiedział. "Miałem z takimi przypadkami nader często do czynienia" – dodał.
Jako przykład bardzo dużej dowolności interpretacji obecnych przepisów przywołał przykład nauczycielki, która na sali gimnastycznej bez nagłośnienia podniesionym głosem zwracała się do uczniów podczas prób poloneza i została dyscyplinarnie zwolniona z pracy za to, że krzyczała na uczniów.
Według Sławomira Wittkowicza z Forum Związków Zawodowych środowe spotkanie pokazało, że taka dyskusja powinna się ona odbyć wcześniej, w czerwcu ubiegłego roku, a nawet przed czerwcem ubiegłego roku, czyli przed uchwaleniem przez Sejm obecnych przepisów. "Warto było wcześniej rozmawiać, dziś nie byłoby trzeba odkręcać tych spraw" – powiedział.
"Dyskutowaliśmy bardzo długo, kogo powinno dotyczyć postępowanie dyscyplinarne oraz za jakiego typu wykroczenia i delikty. Podawano wiele przykładów z życia wziętych (...), np. rodzica niezadowolonego z oceny cząstkowej swojego dziecka, który zgłosił sprawę i trafiła ona do rzecznika dyscyplinarnego" – powiedział. "Naszym zdaniem postępowanie dyscyplinarne powinno dotyczyć najcięższych wykroczeń: naruszenia nietykalności cielesnej, wywierania niedozwolonej presji psychicznej czy kwestii związanych z molestowaniem seksualnym" – wskazał Wittkowicz.
Z kolei według wiceprezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztofa Baszczyńskiego obecna sytuacja powinna być "żółtą kartką" dla ministerstwa i posłów, by nie wprowadzać bezrefleksyjnie przepisów, które w konsekwencji uderzają w dzieci. Jak mówił, rzecznicy dyscyplinarni muszą zbadać każdą zgłoszoną do nich sprawę, w efekcie bardzo ważne sprawy nie są badane szybko, gdyż rzecznicy badają sprawy, które można rozwiązać w szkole.
Wittkowicz przywołał podane przez MEN na spotkaniu dane, z których wynika, że w 2019 r. w kraju zgłoszono do rzeczników dyscyplinarnych 1020 spraw, podczas gdy w 2018 r. zgłoszono 728 spraw.
Podał, że na spotkaniu ustalono, że do kolejnego spotkania zespołu ma dojść po 23 lutego.
Przed rozpoczęciem środowego spotkania w MEN posłowie Lewicy poinformowali dziennikarzy na briefingu przed gmachem resortu, że złożyli w Sejmie projekt nowelizacji Karty nauczyciela, dotyczący postępowań dyscyplinarnych wobec nauczycieli. Proponują w nim wydłużenie czasu na złożenie wniosku do rzecznika dyscyplinarnego tak, aby dyrektor szkoły miał czas na zbadanie sprawy.
"To są proste rozwiązania, to jest prosta drobna korekta dwóch zapisów, możliwa do przeprowadzenia w bardzo pilnym, szybkim trybie i liczymy tutaj na dobrą wolę Ministerstwa Edukacji Narodowej, na dobrą wolę innych klubów parlamentarnych i strony rządowej, bo dla dobra dzieci i dla dobra nauczycieli powinniśmy jak najszybciej zmienić to wadliwe prawo" – powiedziała posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica). (PAP)
Autorka: Danuta Starzyńska-Rosiecka
dsr/ joz/