W piątek Sąd Rejonowy Wrocław Śródmieście uznał Józefa Piniora za winnego korupcji i skazał byłego senatora na rok i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia, 5 tys. zł grzywny oraz przepadek kwot otrzymanych w ramach korupcji.
Asystent senatora Jarosław Wardęga również został uznany za winnego - usłyszał wyrok roku i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia, 3 tys. zł grzywny oraz przepadku korzyści uzyskanej w efekcie korupcji.
Wręczający korzyść Tomasz G. został uznany za winnego i skazany na rok więzienia. Krystian S., który też wręczył pieniądze został skazany na 10 miesięcy więzienia.
Wyrok nie jest prawomocny.
Zdaniem sądu główny dowód w tej sprawie, czyli wielogodzinne nagrania - wykonane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne - podsłuchanych rozmów pomiędzy senatorem i jego asystentem, są wiarygodnym dowodem.
Wcześniej obrona sugerowała, że nagrania mogą być "zmanipulowane i niepełne". Najpierw wnosiła o ponowne zbadanie nagrań przez biegłych z zakresu fonoskopii, a w w ostatnim słowie, by sąd nie opierał się na tym dowodzie, ponieważ pominięto część nagranych rozmów.
"Sami oskarżeni złożyli wyjaśnienia, w których de facto potwierdzili, że byli uczestnikami tych rozmów i ani razu nie zakwestionowali, nie podnieśli, że w danym nagraniu: nie, to nie jest mój głos. Po drugie nie ma wątpliwości, co do zgodności odsłuchanych nagrań z rzeczywistą treścią rozmów" - mówił w uzasadnieniu sędzia Marek Górny.
Podkreślił, że już w pojedynczych nagraniach są zawarte "wszystkie elementy konieczne do stwierdzenia winy oskarżonych".
"Pada propozycja korupcyjna i treść rozmowy wskazuje na jej związek z funkcją publiczną senatora Józefa Piniora. Dlatego sąd doszedł do wniosku, że treść nagrań jest zgodna z rzeczywistą treścią rozmów. A to najważniejszy materiał dowodowy w sprawie. Rozmowy te świadczą o popełnieniu przestępstw przez oskarżonych" - powiedział sędzia.
Dodał, że sąd nie dał wiary linii obrony Piniora, który twierdził, że to były pożyczki, a nie korzyści majątkowe. Wyjaśnił, że wszyscy oskarżeni nie zachowywali się jak pożyczkodawcy czy pożyczkobiorcy - "nie ustalali terminów zwrotu ani oprocentowania, nigdy nie domagali się ich spłaty".
"Sąd doszedł do wniosków, że te twierdzenia (o pożyczkach – PAP) są nieprawdziwe. Abstrahując od faktu, że jeśli pożyczka jest związana z wykonaniem czynności służbowej przez funkcjonariusza publicznego, np. interwencji senatorskiej, to taka pożyczka jest również korzyścią majątkową w rozumieniu artykułu 228 Kodeksu karnego. I to też jest przestępstwo, ale akurat w tej konkretnej sprawie to nie były pożyczki" - powiedział sędzia Górny.
W ocenie sądu, stopień szkodliwości czynu popełnionego przez Piniora był bardzo wysoki, ponieważ korupcji dopuściła się osoba piastująca wysokie stanowisko państwowe - funkcję senatora, czyli "osoby wybranej i zaufanej dla wyborców".
"Senator, który przyjmuje korzyści majątkowe, łapówki godzi w zaufanie wyborców, tych którzy go obdarzyli zaufaniem i w zaufanie do demokracji jako takiej. Przyjęte przez Józefa Piniora kwoty rzędu od 6 do 40 tys. zł nie były małe" - mówił sędzia.
Ocenił, że gdyby senator dokonał interwencji nieodpłatnie bez domagania się korzyści majątkowej, to byłoby to działanie w pełni legalne i mieszczące się w kompetencjach uprawnień interwencji senatorskich.
"Nawet dałoby się obronić tezę, że były to działania podjęte na korzyść społeczności lokalnej. Ale w przypadku senatora z dowodów w sprawie wynika, że kierowały nim pobudki natury finansowej. Na niekorzyść Józefa Piniora wpływa to, że z rozmów wynika, że on ani przez chwilę się nie wahał, czy przyjąć korzyść majątkową. Tam nie było jakichś rozterek. To nie było tak, że nastąpiło jakieś kuszenie senatora, który mu uległ. W zasadzie wynika, że on tych korzyści od razu się domagał" - powiedział sędzia Górny.
Dodał, że senator uzależniał swe działanie od tego, czy zostaną mu przekazane środki. "Z treści nagrań wynika, że senator zachował się tak, jakby to nie była pierwsza tego typu sytuacja, czego oczywiście sąd w żaden sposób nie przesądza, ale to też wpływa na ocenę zachowania, jeżeli ktoś nawet przy pierwszym kontakcie z tego typu sprawą już zachowuje się w cudzysłowie +jak profesjonalista+" - mówił sędzia.
Sąd podkreślił, że na korzyść skazanego senatora Piniora miały wpływ jego historyczne zasługi w walce o demokrację jeszcze za czasów PRL oraz fakt, że był dotąd niekarany.
"Sąd miał na uwadze jego historyczny dorobek, który datuje się jeszcze z czasów PRL-u. To jest dorobek walki o wolne, demokratyczne państwo polskie. To jest oczywiście przykre, że tak zasłużona postać, naprawdę zasłużona postać, zniżyła się do popełnienia przestępstw korupcyjnych" - powiedział sędzia Górny.
Sąd podsumował swe uzasadnienie stwierdzeniem, że wielokrotnie podnoszone w trakcie procesu opinie, że zarzuty, oskarżenia, dowody w sprawie oraz sam proces mają charakter polityczny, nie znalazły potwierdzenia w dowodach sprawy.
Prokurator Roch Waszak powiedział, że nie wyklucza wniesienia apelacji, dlatego zwróci się o pisemne uzasadnienie wyroku. "Sąd uwzględnił wiele argumentów oskarżenia, podkreślił wysoką szkodliwość społeczną czynu oskarżonych natomiast sama wymierzona kara 1,5 roku więzienia w porównaniu do żądanej kary 3,5 roku jest stosunkowo łagodna" - powiedział prokurator.
Obrona zapowiedziała apelację w tej sprawie. Sam Pinior już poza salą sądową wyraził pewność, że jeszcze kiedyś "przed sądem w Polsce udowodni swoją niewinność".
"Sąd nie wziął pod uwagę tego, co się działo przez cały rok, czyli zeznań świadków, tylko to, co nagrało CBA. Żyjemy w takich czasach w Polsce, że to CBA pisze scenariusze wyroków. Niestety, mamy do czynienia z dużym uderzeniem w sędziów, niektórzy sędziowie zaczynają się bać. W takiej sytuacji jesteśmy" - mówił Pinior.
Były senator klubu PO Józef Pinior oraz jego asystent Jarosław Wardęga (obaj godzą się na podawanie nazwisk - PAP) byli oskarżeni o to, że przyjęli łapówki w kwocie co najmniej 40 tys. zł w zamian za załatwienie w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie korzystnego rozstrzygnięcia sprawy dolnośląskiego biznesmena Tomasza G. Korzyść majątkową w kwocie 20 tys. zł mieli im obiecać, a wręczyć 6 tys. zł i 5 tys. zł kolejni dwaj biznesmeni.
Pieniądze były m.in. wpłacane bezpośrednio na konto Piniora oraz przesyłane pocztą. Innym dowodem w sprawie były nagrania z podsłuchanych rozmów, podczas których oskarżeni domagają się wpłat i przelewów. Nagrań dokonano w 2015 roku jeszcze w okresie, gdy rządziła koalicja PO-PSL, a szefem CBA był wówczas Paweł Wojtunik. Pinior był wówczas senatorem wybranym w okręgu jeleniogórsko-legnickim z poparciem PO, należał do klubu parlamentarnego, ale nie do samej partii. Oskarżeni twierdzili w śledztwie i przed sądem, że były to pożyczki, a nie łapówki. Natomiast Pinior podkreślał, że jego interwencje w urzędach nie były uzależnione od tych korzyści majątkowych.
Tuż przez zakończeniem procesu w styczniu 2020 roku prokuratura złożyła wniosek o wyłączenie przewodniczącego trzyosobowego składu sędziowskiego sędziego Górnego z orzekania w sprawie Piniora, z uwagi – jak podała Prokuratura Krajowa – na "uzasadnione wątpliwości co do bezstronności sędziego".
1 grudnia 2019 roku przed sądami w kilkudziesięciu miastach w Polsce oraz przed siedzibą Ministerstwa Sprawiedliwości odbyły się protesty po cofnięciu delegacji do olsztyńskiego sądu okręgowego sędziego Pawła Juszczyszyna, a następnie zawieszeniu go w wykonywaniu obowiązków. Protest odbył się też we Wrocławiu. Na jednym ze zdjęć zamieszczonych na portalu internetowym Radia Wrocław widać, że uczestnikiem tego protestu przed budynkiem sądu we Wrocławiu był sędzia Górny, stoi obok senatora Bogdana Zdrojewskiego. W drugiej części protestu przemawiał też Pinior.
Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieścia na posiedzeniu niejawnym nie uwzględnił wniosku prokuratora o wyłączenie sędziego Górnego. (PAP)
Autor: Roman Skiba
ros/ jann/