Banaś pytany przez "DGP" czy poda się do dymisji, odpowiedział: "Nie złożę rezygnacji. Nie przestraszą mnie przeszukania. Będę niezależnym kontrolerem działalności organów administracji rządowej, Narodowego Banku Polskiego, państwowych osób prawnych i innych państwowych jednostek organizacyjnych, w tym również TVP zasilonej ostatnio kwotą 2 mld w okolicznościach, jakie wszyscy znamy".
Zaznaczył, że "będzie dbał o swoich pracowników, o podnoszenie ich kwalifikacji oraz przeprowadzanie rewaloryzacji ich zamrożonych od wielu lat wynagrodzeń".
"Wspólnymi siłami zwiększymy bezpieczeństwo kraju. Będę surowym, ale sprawiedliwym recenzentem każdego rządu i każdego wydatku. Nie pozwolę na szastanie pieniędzmi podatników, bo wiem, ile trzeba się napracować, żeby po opłaceniu podatków, składek zusowskich został realny zysk. I mam tutaj na myśli głównie tysiące drobnych przedsiębiorców i ich pracowników, którzy są solą polskiej ziemi, a nie tylko miliarderów, których fortuny budziły moje wątpliwości. Ale wracając do pytania: jeśli zaistnieją przesłanki określone w konstytucji, to się do nich zastosuję. Oczekuję tylko, że organy państwa będą przestrzegały konstytucji i norm prawnych" - podkreślił Banaś.
Na pytanie, czy nieprawidłowości, które ma w oświadczeniach, nie są dyskwalifikujące dla wysokiego urzędnika państwowego, ocenił, że "drobne nieprawidłowości czy nieścisłości w oświadczeniach mogą się zdarzyć każdemu". "Jednak nie dyskwalifikują nikogo w pełnieniu funkcji publicznej" - dodał.
W rozmowie z "DGP" przyznał, że "nie powinny się one pojawić, ale gdy człowiek mieszka w dwóch, a właściwie w trzech miejscach, bo w Krakowie, w Warszawie i w pociągu, to nie ma pod ręką wszystkich dokumentów". "Do tego dochodzi nielimitowany czas pracy, po kilkanaście godzin na dobę. Oświadczenia cyklicznie wypełniane i składane przeze mnie traktowałem jako już tak wiele razy sprawdzane. Jeśli czegoś nie dopatrzyłem, to będzie to wynikało z poprzednich dokumentów, przecież już zweryfikowanych przez ABW i CBA" - zaznaczył.
Dopytywany, czy wcześniej jego oświadczenia były weryfikowane i czy znaleziono w nich jakieś nieprawidłowości powiedział: "oświadczenia majątkowe składam od 1992 r. I wszystkie, również te składane w sytuacji obejmowania przeze mnie stanowisk w administracji państwowej, były wielokrotnie dogłębnie analizowane".
"Do chwili objęcia przeze mnie funkcji prezesa NIK nigdy wcześniej żadna ze służb nie informowała mnie o jakichkolwiek wątpliwościach związanych z moimi oświadczeniami, co dawało mi poczucie tego, że w moich oświadczeniach nie ma błędów" - przekonywał prezes Najwyższej Izby Kontroli. "Jestem przekonany, że szefowie służb antykorupcyjnych i koordynatorzy służb specjalnych to najlepsi profesjonaliści, których uwadze nie umknie żaden błąd. Za swoje błędy biorę odpowiedzialność, ale nie pozwolę na robienie ze mnie przestępcy, deptanie mojego dobrego imienia oraz zastraszanie mojej rodziny pokazem siły przez CBA" - podkreślił.
Banaś pytany, jakie relacje łączyły do z najemcą jego kamienicy Januszem K. ps. Paolo oraz jego pasierbem Dawidem O., odpowiedział: "wobec moich licznych obowiązków zawodowych nie miałem czasu i możliwości zajmowania się sprawami związanymi z tym obiektem i prowadzeniem działalności w kamienicy zaczął zajmować się mój syn". "Chciał się usamodzielnić, ja potrzebowałem zarządcy. Z racji znajomości ze środowiskiem Klubu Jagiellońskiego syn najpierw zorganizował akademik dla nowo powstającej szkoły WSE im. ks. Józefa Tischnera, a następnie pensjonat. Po kilku latach wobec zmiany sytuacji rynkowej oraz coraz większych wymagań prawnych wymagających kolejnych inwestycji i ponoszenia dodatkowych kosztów chciał zakończyć działalność hotelarską" - wyjaśnił.
Prezes NIK przekonywał, że "nie miał czasu ani na zarządzanie kamienicą, ani na szukanie kolejnego zarządcy, a wobec decyzji syna postanowili ją wynająć lub najchętniej sprzedać". "Podczas poszukiwania oferentów zgłosił się do mnie Dawid O., z którym negocjowałem wysokość czynszu. Obstawałem za kwotą 8200 zł. Po negocjacjach doszło do zawarcia umowny dzierżawy z opcją sprzedaży. Dodam, że w hotelu nocowało wielu polityków, ministrów, a nawet w głębokiej tajemnicy przez ponad pół roku pracował zespół tworzący nowy bank" - zdradził Banaś.
Dopytywany, kto nocował, którzy politycy i ministrowie, powiedział, że "z oczywistych względów nie poda konkretnych nazwisk". Na pytanie, jaki bank powstawał w kamienicy, przekazał, że "chodzi o Alior Bank" . (PAP)
ksi/ dki/