Londyńską Fleet Street opuścili ostatni dwaj dziennikarze
Ostatni dwaj dziennikarze opuścili w tym tygodniu biura na londyńskiej Fleet Street, przy której mieściły się niegdyś niemal wszystkie redakcje brytyjskich gazet. To koniec pewnej ery brytyjskiego dziennikarstwa, którego ulica stała się symbolem.
Szkocki dziennik "Sunday Post" postanowił zamknąć swoją londyńską redakcję, a jej dwóch dziennikarzy: Darryla Smitha i Gavina Sherriffa zwolniono.
"To dzień smutniejszy dla brytyjskiego dziennikarstwa niż dla mnie osobiście" - powiedział 43-letni Smith, który chce zostać freelancerem. 54-letni Sherriff, który przy Fleet Street przepracował 32 lata, ma zamiar pisać pamiętniki.
Tradycje tej ulicy sięgają 1500 roku, kiedy to niejaki Wynkyn de Worde założył tam pierwszą drukarnię. Tu także w 1702 roku zaczął wychodzić pierwszy brytyjski dziennik "Daily Courant".
Wkrótce przy Fleet Street, jednej z głównych ulic londyńskiego City, położonej w cieniu katedry św. Pawła, zaczęły pojawiać się kolejne redakcje. Dziennikarze na piechotę mogli stąd dotrzeć wszędzie tam, gdzie działo się coś ważnego: do sądów, instytucji finansowych czy politycznych ośrodków władzy w Westminsterze.
Do początków XX wieku Fleet Street i jej okolice zostały zdominowane przez siedziby redakcji i obsługujących je wielkich drukarni. Część z tych budynków, jak gmachy "Daily Express" 121–8 czy "Daily Telegraph" przetrwały do dziś jako zabytki, świadczące o potędze drukowanej prasy.
Jeszcze w 1969 roku magnat Ruper Murdoch mówił, że Fleet Street jest "samym sercem dziennikarstwa". Ale to właśnie on zapoczątkował upadek ulicy. W 1986 roku postanowił przenieść należące do niego redakcje "Timesa", "Sunday Timesa", "News of the World" i "The Sun" do specjalnie wybudowanego kompleksu we wschodnim Londynie.
W ciągu trzech lat na wyprowadzkę z Fleet Street zdecydowały się wszystkie pozostałe ogólnokrajowe gazety.(PAP)
kot/