"W ciągu ostatniego miesiąca uncja złota zdrożała o prawie 700 zł (ponad 10 proc.). W efekcie wyrażona w złotych giełdowa cena królewskiego kruszcu to już ponad 7 tys. złotych za uncję – najwięcej w historii" - wynika z analizy HRE Investments.
Jak wskazał główny analityk, to tylko część prawdy, bo w rzeczywistości jest jeszcze gorzej. "Jeśli bowiem ktoś chciałby fizycznie kupić złotą monetę, to musi przygotować się na znacznie wyższy wydatek – ponad 8 tys. zł. Co więcej, jeśli ktoś nie chce pozyskać kruszec z pewnego źródła, a przy tym nie chce czekać na dostawę miesiąc czy dwa, to musi zapłacić jeszcze więcej – o około tysiąc zł" - dodał.
Według niego fizyczny zakup kruszcu wiąże się z potężnym kosztem dodatkowym –dostępne od ręki monety uncjowe kosztują lekko licząc o 1-3 tys. zł więcej niż giełdowa wartość kruszcu, z którego są stworzone.
"To oznacza, że kupując dziś złoto możemy przepłacić nawet aż 20-40 proc. I choć od dawna można obserwować sytuację, w której popyt na złoto rośnie skokowo w sytuacjach, w których zaczyna rosnąć jego cena, to tym razem mamy do czynienia z rzadko spotykanym szałem" - ocenił ekspert.
Jak zaznaczał analityk, ceny złota rosną najczęściej gdy na świecie rosną obawy. Mogą być one różne – dotyczyć konfliktów zbrojnych, politycznych czy ekonomicznych. "To właśnie na niepewności i spadku poczucia bezpieczeństwa budowana jest popularność kruszcu postrzeganego jako bezpieczna przystań dla kapitału. I tak w ostatnich miesiącach wzrost cen złota wynikał na przykład z wojny handlowej (USA – Chiny) czy konfliktu irańskiego".
Dodał, że oliwy do ognia dolewały najważniejsze banki centralne poprzez politykę taniego pieniądza lub tzw. „dodruk pieniądza”. "To generowało ryzyko wzrostu inflacji, przed którą złoto powinno chronić" - stwierdził.
Jak wskazał Turek, w ostatnich tygodniach kruszec zawdzięcza swoją passę koronawirusowi. "Nie chodzi tu o samo zagrożenie zarażeniem, ale gospodarcze skutki epidemii. Izolacja ludności jest ciosem dla gospodarek. W odpowiedzi na to banki centralne i rządy postanowiły rozkręcić programy stymulacyjne i ochronne, których wartość idzie w biliony dolarów" - zaznaczył.
Dodał, że w obliczu dodatkowego ryzyka inflacji mamy do czynienia z sytuacją, w której złoto zyskuje na wartości jako bezpieczna przystań dla kapitału.
Turek zwrócił uwagę, że jeszcze 10 lat temu za uncję na giełdzie trzeba było zapłacić 3,3 tys. zł, a 20 lat temu mniej niż 1,2 tys. zł. "W tym kontekście bieżąca wycena na poziomie 7 tys. złotych za uncję jest mocno wyśrubowana" - ocenił.
Jak wyjaśnił, nie zmienia to jednak faktu, że właśnie dziś złoto potwierdza, że było dobrym rozwiązaniem na wypadek realizacji skrajnego scenariusza. W pełni docenić mogą jednak to ci, którzy złoto kupili wcześniej. Dziś bowiem ze względu na wystrzał giełdowych notowań i brak fizycznego złota inwestycyjnego w sklepach czy mennicach jego cena jest najwyższa w historii. (PAP)
autor: Longina Grzegórska-Szpyt