Kierwiński i Nitras przyszli w środę przed południem przed gmach resortu zdrowia na konferencję prasową. Gdy się tam pojawili, trwał jeszcze briefing wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego. Posłowie KO zachęcili go, by wystąpić wspólnie przed dziennikarzami.
W efekcie między politykami Platformy a wiceszefem MZ doszło do trwającej kilkanaście minut wymiany zdań. Kierwiński i Nitras zarzucili Prawu i Sprawiedliwości, zwłaszcza ministrowi zdrowia Łukaszowi Szumowskiemu "zarabianie na epidemii"; Cieszyński przekonywał, że to kłamstwo.
"Jak można być takim człowiekiem, żeby w czasie epidemii, kiedy lekarze, pielęgniarki walczą o to, żebyśmy przetrwali, zarabiać na epidemii. Jak podłym trzeba być człowiekiem? Jak można w takiej chwili wykorzystywać tę sytuację do robienia prywatnych interesów jakichś kolegów narciarzy? Wy powinniście być święci, jak żona cezara" - mówił Sławomir Nitras. "Kupił pan za 5 milionów złotych maseczki, które są do niczego niepotrzebne" - dodał.
"Pan kłamie" - odpowiadał wiceminister Janusz Cieszyński. Przeczytał SMS-a od posła KO Sławomira Neumanna z 16 marca, w którym ten pyta o "przyspieszone procedury robienia certyfikatów na maseczki jednorazowe", bo "znajomy może ściągnąć w normalnych cenach duże ilości szybko, ale ten producent z Chin nie jest certyfikowany". Spytał, do kogo może się zgłosić, na co Cieszyński odpowiedział, że do niego.
"Taka sama procedura jest stosowana wobec wszystkich osób" - powiedział Cieszyński. "Każda osoba, która zgłosiła się z chęcią pomocy do Ministerstwa Zdrowia miała możliwość być przekierowaną na taką samą ścieżkę" - przekonywał wiceminister.
Po zakończeniu tego prowadzonego przed kamerami telewizyjnymi sporu posłowie Platformy zorganizowali jeszcze jedną konferencję prasową, którą poświęcili głównie szefowi MZ. "Od kilku dni mamy w Polsce kolejne odsłony +afery Szumowskiego+ - afery, w której jest tak naprawdę wszystko: są pieniądze z ministerstw dla spółki brata pana ministra, jest i dziwna transakcja z instruktorem narciarskim pana ministra, w której pośredniczył jego brat, jest niekompetencja urzędnicza oraz brak atestów dla materiału, który został kupiony. Jest wreszcie kwestia majątku pana ministra Szumowskiego i rozdzielności majątkowej z jego żoną" - wyliczał Kierwiński.
Dodał, że w "normalnym kraju, rządzonym przez siły demokratyczne" tego typu sprawa mogłaby doprowadzić nawet do dymisji rządu. "Natomiast w państwie rządzonym przez PiS standardy upadły już tak nisko, że ta afera nie robi żadnego wrażenia" - stwierdził poseł PO.
Jak zauważył, "proceder" przepisywania majątków przez polityków na żony nie jest nowy, przypominając że wcześniej w podobny sposób postąpił premier Mateusz Morawiecki. Kierwiński przypomniał, że klub KO w dwukrotnie składał w Sejmie projekt ustawy pt. "Czyste ręce", którego celem jest ujawnienie majątków odrębnych małżonków: prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, wicemarszałków obu izb, premiera, wicepremiera oraz ministrów.
Nitras, autor projektu, podkreślił, że przestępcy często dokonują kradzieży na tzw. słupy. "Politycy PiS z własnych żon zrobili słupy" - dodał. Według niego projekt ustawy "Czyste ręce" powstał, by przeciąć "patologiczny proceder" premiera Morawieckiego. "(Morawiecki - PAP) ma majątek warty kilkaset milionów złotych, a w oświadczeniu pokazuje, że jest biedny. Dzisiaj mamy pana ministra Szumowskiego, który w oświadczeniu pisze, że ma tysiąc złotych na koncie, a nie wspomina o tym, że jego brat, jego żona są zaangażowani w spółkę, która dostała 170 milionów złotych budżetowych pieniędzy z resortu (ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego - PAP), w którym wiceministrem był pan minister Szumowski" - powiedział Nitras.
Dodał, że gdyby szef resortu zdrowia miał honor, podałby się do dymisji. "A dlaczego się nie podaje do dymisji? Bo głowę za niego kładzie pan Morawiecki, który ma kilkaset milionów złotych, chociaż w oświadczeniu majątkowym ich nie ma, bo przepisał je na słupa, czyli na żonę" - powiedział poseł PO. "To jest jakaś kompletna PiS-owska patologia" - stwierdził Nitras i dodał, że w żadnym innym rządzie w wolnej Polsce nie byłoby to możliwe.
Zarzucił też prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że nie reaguje w takich sprawach. "Głową państwa jest ktoś, kto wywiesił białą flagę na Pałacu Prezydenckim i pozwolił tej PiS-owskiej szarańczy obsiąść państwo" - podkreślał Nitras.
W tej samej sprawie także posłowie KO Zbigniew Konwiński, Adam Szłapka i Monika Wielichowska zwrócili się w środę do CBA w trybie kontroli poselskiej z wnioskiem o informacje o działaniach CBA w sprawie zakupu maseczek od Łukasza G., instruktora narciarstwa i znajomego braci Szumowskich.
"Gazeta Wyborcza" podała w minionym tygodniu, że Ministerstwo Zdrowia "przepłacając i bez sprawdzenia jakości kupiło maseczki ochronne za ponad 5 mln zł". Minister zdrowia potwierdził wtedy, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Przekazał też, że złożono zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
"GW" napisała również, że na sprzedaży maseczek zarobił "instruktor narciarski, przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego", a "transakcję ułatwił mu brat ministra zdrowia". Jak twierdzi "GW" między 20 a 30 marca Ministerstwo Zdrowia miało kupić od Łukasza G. 100 tys. maseczek FFP2 i 20 tys. maseczek chirurgicznych. Według gazety resort zapłacił wówczas 4 mln 860 tys. zł. "Czyli 39 zł netto (z VAT ponad 41 zł) za jedną maseczkę FFP2 i ok. 8 zł za chirurgiczną. Przed pandemią maseczki FFP2 kosztowały między 2 a 4 zł za sztukę. Chirurgiczne między 50 gr a 1 zł" - czytamy w "GW". Ministerstwo miało dokupić jeszcze od Łukasza G. 10 tys. maseczek z Ukrainy (48 zł za sztukę) i 3 tys. przyłbic. Jak podała "GW", w kwietniu zakupy sprzętu ochronnego na czas pandemii - w tym także transakcję z Łukaszem G. - zaczęło badać CBA. (PAP)
pś/ godl/