Rzecznik prezydenta powiedział na briefingu prasowym, że były to "dwa dobre spotkania", a osoby, które w nich uczestniczyły "o nie wnosiły".
Odnosząc się do spotkania prezydenta z aktywistą LGBT powiedział, że odbyło się w dobrej atmosferze. Doszło do wymiany poglądów i argumentów, ale - zaznaczył Spychalski - na tym polega demokracja.
Podkreślił, że prezydent Duda jest otwarty na rozmowy, wymianę poglądów, debaty i dyskusje, ponieważ na tym polega jego rola. "Wymieniamy swoje poglądy, wymieniamy argumenty, ale nie we wszystkim się zgadzamy. Spotkanie było dobre i konstruktywne" - powiedział Spychalski.
Dodał, że rozmowa wynikała przede wszystkim z otwartości prezydenta na rozmowy o problemach i trudnych sprawach. "Takie rozmowy toczą się w Pałacu Prezydenckim od początku kadencji prezydenta Andrzeja Dudy" - zaznaczył Spychalski. Jak dodał, nasza kultura polityczna polega na tym, że możemy dyskutować i wymieniać poglądy.
Rzecznik zaznaczył również, że prezydent podtrzymuje swoje stanowisko zawarte w Karcie Rodziny.
Odnosząc się nieobecności na spotkaniu kandydata Lewicy na prezydenta Roberta Biedronia, który apelował o rozmowę z prezydentem, a po otrzymaniu zaproszenia zrezygnował z jego przyjęcia, Spychalski stwierdził, że celem Biedronia "nie było przyjście na takie spotkanie, a to, żeby wyłącznie o nim mówić". "Szkoda, że do takiego spotkania nie doszło" - dodał.
Staszewski: opowiedziałem prezydentowi o tym, jak wygląda sytuacja osób LGBT, które czują się w Polsce zaszczute
Z kolei Staszewski powiedział dziennikarzom po spotkaniu, że opowiedział prezydentowi o tym, "jak wygląda obecnie sytuacja osób LGBT, które czują się w Polsce zaszczute, czują się zaszczute przez prezydenta, przez partię PiS, która szczuje od kilku lat".
"Próbowałem wyjaśnić prezydentowi, na czym polegają Marsze Równości, że to jest walka o równe prawa, że powinna być wprowadzona w Polsce równość małżeńska, że adopcje to nie jest przywilej, że wydobycie dziecka z domu adopcyjnego, to jest pomoc dziecku, żeby miało normalną rodzinę" - mówił. Przekazał, że "prezydent dużo się uśmiechał, kiwał głową, wygłaszał czasami manifesty". W jego ocenie manifesty "nie powinny być wypowiadane przez głowę państwa, która mieni się prezydentem wszystkich Polaków".
Staszewski dodał, że pokazał prezydentowi zdjęcia osób LGBT: Dominika z Bieżunia, Milo, Kacpra, które popełniły samobójstwo, żeby powiedzieć mu, że "nie są ideologią". "Jesteśmy ludźmi, a przez takie słowa, jakie mówi pan prezydent, przez takie słowa, jak mówi partia PiS tacy ludzie, takie dzieciaki są zaszczuwane i popełniają samobójstwa. Dochodzi do tego, że mają depresję. Są na to badania naukowe, więc nie mamy, nad czym tu debatować, pan prezydent kiwał głową i słuchał" - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że nastolatków, którzy popełniają samobójstwa z powodu homofobii jest "dużo więcej". "Dominik z Bieżunia i Milo nie są ideologią, nie wytrzymali i popełnili samobójstwo. Tak, jak wiele innych młodych ludzi, których nazwisk nigdy nie poznamy. Pan prezydent nie pojawił się na ich grobie, nie wspomniał o nich w przemówieniu, i prawdopodobnie wbrew temu, co mówi, nie jest prezydentem wszystkich Polaków" - ocenił.
Staszewski: prezydent stwierdził, że nie ma potrzeby przepraszać i nie ma za co przepraszać
Staszewski powiedział, że "jako gej, jako obywatel i jako Polak, mam prawo być wysłuchanym przez prezydenta Polski, mam prawo do pokazania tych dzieciaków, które popełniają samobójstwa, mam prawo do tego, aby prezydent spojrzał mu w oczy i przeprosił". "Ale tego nie zrobił" - dodał. Aktywista LGBT przekazał, że prezydent stwierdził, iż "nie ma potrzeby przepraszać i nie ma za co przepraszać, bo ma prawo do swoich poglądów". "Ja powiedziałem, że nie chodzi o poglądy, chodzi o ludzi" - powiedział Staszewski.
Jego zdaniem, prezydent ma "obowiązek potępiać wszelkie akty dyskryminacji, bo jest prezydentem wszystkich Polaków także mnie, także Milo, Dominika i wszystkich innych tych, którzy są zaszczuci w Polsce".
Odnosząc się do tego, czy to spotkanie nie zostanie wykorzystane przez prezydenta w kampanii powiedział: "jako osoby LGBT jesteśmy wykorzystywani od lat przez wszystkie partie rządzące". "Pan Schetyna obiecuje nam, że zostanie to załatwione po wyborach, Lewica obiecuje, że coś zostanie załatwione. Ja nie mam zaufania do polityków, ale jeżeli mogę spojrzeć prezydentowi w oczy i powiedzieć, że nie jestem ideologią to właśnie to robię i domagam się szacunku, na który zasługuję, jako obywatel tego państwa, który nie chce brać za granicą ślubu, chce wziąć tutaj, bo jestem Polakiem" - mówił aktywista.
"Na koniec nie uścisnęliśmy sobie dłoni, po tym jak stwierdził, że nie zamierza przepraszać. Powiedziałem, że mam nadzieję, że mu się te dzieciaki, po prostu przyśnią i może kiedyś się opamięta" - dodał Staszewski. Przyznał, że ma nadzieję, iż "nadejdzie czas, bardzo szybko, że zmieni się prezydent, który będzie szanował wszystkich obywateli niezależnie od poglądów, niezależnie od ich orientacji seksualnej, bo w obecnej sytuacji nie możemy na to liczyć, a prezydent powiedział, że nie zatrzyma swojej kampanii, dalej będzie mówił o ideologii LGBT, dalej będzie szczuł".
Krysiak: obecne skupianie się na LGBT to medialna histeria
Przed spotkaniem ze Staszewskim prezydent rozmawiał także z Waldemarem Krysiakiem. Rzecznik prezydenta przekazał, że było to spotkanie z "osobą, która nie akceptuje ideologii LGBT, która jest temu zupełnie przeciwna". "Pan prezydent także z takimi osobami rozmawia i to jest właśnie wyraz tego, że różne środowiska, różne osoby zwracają się do pana prezydenta z prośbą o spotkanie, o rozmowę i to było też tego typu spotkanie" - wskazał Spychalski.
Krysiak na swoim profilu na Facebooku napisał, że w trakcie rozmowy powiedział prezydentowi m.in., że popiera związki partnerskie, że w Polsce istnieje za duże przyzwolenie społeczne na ataki wobec par homoseksualnych wyrażających uczucia (trzymanie się za rękę itd.) w miejscach publicznych, ale także że "mniejszości nie mogą wymuszać praw na większości" i że "obecne skupianie się na LGBT to medialna histeria".
Prezydent Andrzej Duda zaprosił na środę do Pałacu Prezydenckiego także kandydata Lewicy na prezydenta Roberta Biedronia oraz jego matkę Helenę Biedroń. W poniedziałek wieczorem w "Gościu Wiadomości" w TVP Robert Biedroń powiedział, że "głęboko nie zgadza się z prezydentem Dudą" i zaproponował prezydentowi spotkanie, na które - jak wówczas mówił - może przyjść ze swoją mamą i ze swoim partnerem, i porozmawiać, jak żyje się z osobą LGBT.
W środę przed południem na konferencji prasowej przed Pałacem Prezydenckim Biedroń podziękował Andrzejowi Dudzie za zaproszenie dla niego i dla jego mamy. "To na pewno jest ważny gest, ważny moment, bo warto rozmawiać, jestem człowiekiem dialogu i za każdym razem, kiedy ktoś zaprasza mnie do tego dialogu, to chciałbym skorzystać z szansy na rozmowę; także w tym przypadku chciałbym powiedzieć panu prezydentowi, że to zaproszenie przyjmuję" - powiedział.
Podkreślił jednak, że przyjmuje zaproszenie prezydenta pod jednym warunkiem. "Że powie pan proste słowo, które niewiele kosztuje, ale będzie dużo znaczyło dla milionów Polaków, powie pan: przepraszam" - mówił pod adresem Andrzeja Dudy. "Tego słowa do dzisiaj zabrakło" - zaznaczył Biedroń.
Zaproszenie odrzuciła również matka polityka Lewicy. "Jeżeli Pan naprawdę chce się spotkać, to proszę przeprosić" - napisała Helena Biedroń w opublikowanym we wtorek oświadczeniu.
W sobotę na spotkaniu w Brzegu prezydent powiedział: "próbuje się nam wmówić, że LGBT to ludzie, a to jest po prostu ideologia". Wskazał, że przez cały okres komunizmu w szkołach dzieciom wciskano komunistyczną ideologię, a dzisiaj próbuje się wciskać inną ideologię. "To jest taki neobolszewizm" - stwierdził wówczas Duda. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska, Monika Zdziera
ksi/ mzd/ mok/