Przed południem w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach rozpoczęło się spotkanie, podczas którego zarząd największej górniczej spółki oficjalnie prezentuje związkowcom program naprawczy. Po raz pierwszy w historii tego typu rozmów, toczących się w gmachu urzędu, dziennikarze nie zostali dopuszczeni nawet w pobliże sali, gdzie toczą się rozmowy – bez bezpośredniego dostępu do ich uczestników.
Według przedstawicieli Ministerstwa Aktywów Państwowych w spotkaniu uczestniczy szef tego resortu, wicepremier Jacek Sasin, który nie wypowiadał się przed rozmowami. Prezes PGG Tomasz Rogala ocenił w krótkiej wypowiedzi dla mediów, że rozmowy dotyczące przyszłości spółki będą „bardzo, bardzo trudne”.
„Polska Grupa Górnicza znajduje się w sytuacji dekarbonizacji; z jednej strony w sytuacji trudnego i bardzo ostrego zejścia zapotrzebowania na węgiel, co kształtuje jej obniżone przychody, a z drugiej strony konieczności poszukiwania środków na to, żeby dalej funkcjonować” – powiedział Rogala, wskazując, iż środki te dostępne są głównie w tzw. Tarczach antykryzysowych.
„To, na czym dzisiaj się koncentrujemy, to ułożenie i zaakceptowanie planu, który pozwoli zachować jak największą ilość miejsc pracy w PGG” – dodał prezes firmy.
Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz ocenił przed rozmowami, że jeżeli plan naprawczy dla PGG będzie taki, jak wynika z poniedziałkowych, nieoficjalnych informacji, to – jak powiedział - „będzie nieciekawie”. „Ten program to jest jakieś szaleństwo” – mówił, przypominając, że związkowcy deklarują gotowość do rozmów o transformacji górnictwa i regionu, ale z perspektywą realizacji w ciągu co najmniej 40 lat, zaś obecny program naprawczy - według niego - zakłada wygaszenie kopalń PGG do 2036 roku - zaprzeczają temu przedstawiciele PGG i MAP.
W kuluarach toczących się w Katowicach rozmów przedstawiciele górniczej spółki oraz resortu aktywów przyznawali, że alternatywą dla przedstawionego planu naprawczego jest upadłość likwidacyjna PGG. Zatrudniająca ok. 41 tys. osób spółka – jak mówiono – „zbiera” obecnie środki na sierpniową wypłatę i nie ma na wypłatę wynagrodzeń we wrześniu. Od dwóch miesięcy nie płaci też VAT-u i ZUS-u.
„Wariant upadłości to jest czwarte i piąte powstanie śląskie naraz” – skomentował Dominik Kolorz. Jego zdaniem, jeżeli w programie znajdą się takie rozwiązania jak te, o których informowano dotąd nieoficjalnie, to wtorkowe „spotkanie będzie krótkie”.
Zarząd PGG proponuje m.in. zawieszenie na trzy lata wypłat tzw. czternastej pensji (to oszczędność rzędu 300 mln zł rocznie) oraz uzależnienie 30 proc. wynagrodzeń górników od efektywności pracy.
Zgodnie z założeniami programu, jego realizacja – wraz z kosztami likwidacji kopalń - ma kosztować blisko 5 mld zł, z czego 1,5 mld zł to koszty odpraw socjalnych – urlopów przedemerytalnych dla pracowników dołowych oraz zakładów przeróbki węgla, oraz jednorazowych odpraw pieniężnych w wysokości 12-krotności wynagrodzenia pracownika (przy średniej miesięcznej płacy w PGG rzędu 7,8 tys. zł oznacza to średnio niespełna 100 tys. zł odprawy).
PGG zabiega też o 1,75 mld zł pożyczek z PFR, z czego 1 mld zł to czteroletnia pożyczka zwrotna, a 750 mln zł – częściowo umarzalna – umorzone mogłoby być maksymalnie 540 mln zł. Program zakłada, że PGG będzie nadal spłacać swoje obligacje – to koszt ok. 200 mln zł rocznie. Niebawem Grupa ma też otrzymać ok. 130 mln zł z Agencji Rezerw Materiałowych, tworzącej strategiczne rezerwy węgla.
Jeszcze w tym roku (prawdopodobnie w październiku) kopalnie przynoszące największe w PGG straty – Wujek i Ruda – mają zostać przekazane do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. By było to możliwe, wcześniej konieczna jest nowelizacja tzw. ustawy górniczej – chodzi o umożliwienie finansowania likwidacji kopalń oraz osłon z budżetu państwa. Program wymaga też notyfikacji Komisji Europejskiej – wniosek w tej sprawie jest już prawie gotowy, podobnie jak projekt nowelizacji ustawy.
W latach 2010-2019 kopalnie Ruda i Wujek łącznie przyniosły ponad 2,5 mld zł strat na sprzedaży węgla, z czego blisko 2 mld 273 mln zł przypada na Rudę (tworzą ją trzy połączone wcześniej kopalnie Bielszowice, Pokój i Halemba, wydobywające ok. 4,3 mln ton węgla rocznie), a ok. 232 mln zł na kopalnię Wujek, wydobywającą rocznie ok. 830 tys. ton węgla. Tylko w ub. roku Ruda przyniosła 195 mln zł strat, a Wujek - 24 mln zł. Tegoroczna strata Rudy może wynieść 458 mln zł.
Wraz z majątkiem likwidowanych kopalń do SRK trafi też załoga – z tym, że wcześniej możliwe będą przepływy górników między kopalniami, aby ci, którzy chcą dalej pracować, znaleźli się w innych zakładach, a ci, chcący skorzystać z dobrowolnych osłon socjalnych – przeszli do SRK.
W obu przeznaczonych do zamknięcia kopalniach pracuje ponad 7,7 tys. osób, z których 238 zatrudnionych krócej niż rok nie będzie mogło skorzystać z osłon – będą przeniesieni do innych kopalń. Pozostała grupa blisko 7,5 tys. osób będzie mogła skorzystać z osłon. Jednorazowe odprawy pieniężne mają przysługiwać wszystkim chętnym (także pracownikom powierzchni i administracji), a urlopy pracownikom dołowym, którym do emerytury zostało nie więcej niż cztery lata, i pracownikom zakładów przeróbki, trzy lata przed emeryturą. Podczas urlopów pracownicy mają otrzymywać 75 proc. dotychczasowego wynagrodzenia.
Przedstawiciele PGG i resortu aktywów zaprzeczają nieoficjalnym informacjom związkowców, aby częścią programu restrukturyzacji miałby być harmonogram, zgodnie z którym ostatnia kopalnia PGG miałaby zostać wygaszona w 2036 r. – w poniedziałkowych i wtorkowych komentarzach wzbudziło to oburzenie strony związkowej. Data potencjalnego odejścia od węgla ma być pochodną polityki energetycznej Polski i zapotrzebowania rynku. W programie nie ma też propozycji likwidacji kopalni Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych, choć było to analizowane.
Program dla górnictwa przewiduje natomiast także połączenie dwóch kopalń spółki Tauron Wydobycie – Sobieski i Janina oraz przekazanie części majątku obecnej kopalni Janina w małopolskim Libiążu do SRK, co będzie oznaczało zmniejszenie wydobycia o ok. 1,5 mln ton.
Według szacunków PGG tegoroczna nadpodaż węgla energetycznego wynosi ok. 4,5 mln ton, a przyszłoroczna może sięgnąć 7 mln ton. Zamknięcie kopalń Ruda i Wujek (ok. 5,1 mln ton rocznego wydobycia) i Janina (1,5 mln ton) oznacza krok w kierunku wyrównania podaży oraz zapotrzebowania na węgiel. (PAP)
autor: Marek Błoński