Zamach był najbardziej brutalnym aktem terroru w powojennej historii Włoch , a doszło do niego w okresie tak zwanych "lat ołowiu", naznaczonym przez liczne ataki.
W toku śledztwa ustalono, że sprawcami byli bojówkarze neofaszystowskiego ugrupowania Zbrojne Komórki Rewolucyjne. W długich procesach zostali skazani na wieloletnie więzienie bądź dożywocie. Jednak, jak się podkreśla, wiele pytań dotyczących okoliczności zamachu i mocodawców pozostało bez odpowiedzi.
O godz. 10:25, czyli w godzinę zamachu sprzed lat, na stacji rozległy się trzy gwizdy lokomotywy, a następnie minutą ciszy oddano hołd ofiarom. Dworzec w czasie ceremonii otrzymał imię ofiar zamachu 2 sierpnia 1980 roku.
Moment eksplozji na zatłoczonej stacji przypominają wskazówki zachowanego tam zegara, który zatrzymał się wtedy. Na dworcu były tłumy ludzi wyjeżdżających w sobotnie przed południe na wakacje. Gdy doszło do wybuchu na pierwszym peronie, stał tam pociąg jadący z Ankony do Bazylei.
Eksplozja zniszczyła także część budynku dworcowego, w tym bar.
Najmłodszą ofiarą masakry była 3-letnia dziewczynka. Na liście ofiar jest jedna osoba z polskim nazwiskiem; to 22-letni John Andrew Kolpinski z Wielkiej Brytanii.
W oświadczeniu w rocznicę zamachu prezydent Włoch Sergio Mattarella podkreślił, że konieczna jest "pełna prawda i sprawiedliwość", a także "niestrudzone dzieło obrony zasad wolności i demokracji".
Premier Giuseppe Conte napisał zaś: "Stoimy u boku rodzin, tych, którzy wierzą w państwo, sędziów zaangażowanych na rzecz tego, by definitywnie dojść do prawdy".
Obecna na uroczystościach przewodnicząca Senatu Maria Elisabetta Alberti Casellati powiedziała: "Potrzebujemy prawdy, bez niej kraj nie ma przyszłości".
Rodziny ofiar wyrażały zaś oburzenie tym, że niektórzy ze skazanych za zamach są obecnie wolni i - jak mówiono - "traktowani jak gwiazdy".
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)