Ostatnio odnotowano w Polsce na większą niż dotychczas skalę przypadki zakażenia Covid-19 wśród profesjonalnych siatkarzy, hokeistów, lekkoatletów czy piłkarzy. Resort nie planuje na razie wprowadzenia w związku z tym dodatkowych obostrzeń.
"Wszystkie związki sportowe, organizatorzy poszczególnych imprez czy obozów sportowych mają swoje procedury. Zachorowanie w Centralnym Ośrodku Sportu czy w konkretnej grupie szkoleniowej powoduje, że grupa jest wysyłana na kwarantannę i badania. Żyjemy w czasach pandemii koronawirusa, obecnie cały kraj jest +odmrożony+, wszędzie można chodzić, więc istnieje ryzyko w przypadku każdego zawodnika. Może się zarazić wszędzie. Grupy treningowe są izolowane. Niestety, zawsze trzeba mieć z tyłu głowy, że taki wirus jest z nami i będzie. Na szczęście ciężkich przypadków zachorowań w sporcie nie ma. Ale musimy to monitorować i bezpiecznie przeprowadzić całą sportową rywalizację. Dlatego przy okazji dużych imprez sportowych wykonywane są badania. Dziś rusza Tour de Pologne i wszyscy kolarze bodajże trzykrotnie zostali już przetestowani. Obsługa medyczna cały czas jest dostępna podczas wyścigu" - podkreśliła Dmowska-Andrzejuk.
Jak dodała, Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej wraz ze sztabami szkoleniowymi i wszystkimi związkami sportowymi monitorują dane dotyczące liczby zakażonych.
"Przede wszystkim starają się odizolować zawodników chorych od zdrowych. Ale jak mówiłam, w grupie trenujących trudno, żeby się nie zarazić. Tak samo jak możemy się zarazić w pracy, sklepie czy rodzinie" - argumentowała.
Kierownik warszawskiej filii COMS Jarosław Krzywański uważa, że niezbędne dla uratowania sportowej rywalizacji jest wprowadzenie osobistej izolacji wśród profesjonalnych zawodników i ich rodzin. Tak jakby nadal obowiązywały surowsze restrykcje.
"Zaraz po otwarciu COS-ów sportowcy przebywali w wąskich grupach. Ale wtedy cały kraj był bardziej zamknięty. Trudno teraz wymagać od sportowców, by się sami odizolowali. Każdy z nas musi funkcjonować. Niemniej jednak na pewno będą oni starali się bardziej uważać, bo tak naprawdę to ich eliminuje z uprawiania sportu. Zbliżają się konkretne starty, choćby w przypadku lekkoatletów. We wrześniu będą też mistrzostwa Europy w tenisie stołowym. To wszystko powoduje, że jeśli chce się być w dobrej kondycji, to trzeba o siebie dbać i nie kontaktować się z większą liczbą osób, bo to zawsze powoduje zagrożenie" - podsumowała minister sportu.
W mediach pojawiały się głosy, że w COS niektórzy sportowcy nie przestrzegają wprowadzonych tam reguł bezpieczeństwa, m.in. zasady dystansu społecznego.
"Tyle że zakażenia nie pojawiły się w innej grupie poza lekkoatletami, którzy trenowali razem. A trudno, żeby tam nie było kontaktu. Myślę, że sportowcy będą teraz bardziej restrykcyjnie podchodzić do tych wytycznych. Bo wytyczne są, ogólnie w kraju nastąpiło poluzowanie przestrzegania zasad. Jako społeczeństwo powinniśmy podchodzić do tego wszystkiego bardziej rozważnie" - zaapelowała szefowa resortu.
Na pytanie, czy zamierza mobilizować sportowców do większej samodyscypliny, odparła, że ma ona obecnie inne zadania.
"Wywodzę się ze sportu wyczynowego, ale obecnie jestem urzędnikiem i stoję na czele resortu. Moim zadaniem nie jest bezpośrednie mobilizowanie zawodników tylko raczej kontakt ze związkami sportowymi i ten kontakt mam na bieżąco. Rozmawiamy dużo też z doktorem Krzywańskim, osobami z COMS i dyrektorem COS. Wszystko konsultujemy, ale głównie to trenerzy powinni mobilizować swoje grupy do przestrzegania zasad. Ale też nikogo nie jesteśmy w stanie zupełnie zamknąć, bo sportowcy mają prawo żyć jak każdy obywatel" - zastrzegła była szpadzistka.
Według obecnie obowiązujących przepisów na trybunach podczas imprez sportowych może zostać zapełnionych maksymalnie 50 procent miejsc. Ministerstwo sportu nie przewiduje na razie - mimo zwiększonego od pewnego czasu dobowego przyrostu liczby zakażeń w kraju - wprowadzenia surowszych obostrzeń w tym aspekcie.
"Cały czas podkreślałam, że zapełnienie w połowie trybun to jest możliwość, którą dajemy, ale dalej jest organizator i każdorazowo trzeba dostać zgodę wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. Jeśli sytuacja w kraju by się pogorszyła na tyle w konkretnym rejonie, to wojewoda ma taką możliwość, by daną imprezę z kibicami wstrzymać. Myślę więc, że pierwsza decyzja będzie na poziomie wojewodów" - zaznaczyła Dmowska-Andrzejuk. (PAP)