"Washington Post": na zwycięstwo Donalda Trumpa wpłynęły media społecznościowe

2016-11-10 11:37 aktualizacja: 2018-09-27, 01:26
epa05620769 Republican presidential candidate Donald Trump campaigns at a rally at Loudon Fairgrounds in Leesburg, Virginia, USA, 07 November 2016. Republican Donald Trump is running against Democrat Hillary Clinton in the election to choose the 45th President of the United States of America to serve from 2017 through 2020. EPA/MICHAEL REYNOLDS  Archiwum PAP/EPA
epa05620769 Republican presidential candidate Donald Trump campaigns at a rally at Loudon Fairgrounds in Leesburg, Virginia, USA, 07 November 2016. Republican Donald Trump is running against Democrat Hillary Clinton in the election to choose the 45th President of the United States of America to serve from 2017 through 2020. EPA/MICHAEL REYNOLDS Archiwum PAP/EPA
Brutalna kampania wyborcza w USA była symptomem rosnącej potęgi mediów społecznościowych, które zatarły różnicę między tym, co publiczne i prywatne. Powstała antypoprawność polityczna, która przyczyniła się do sukcesu Trumpa - pisze "Washington Post".

Przebieg kampanii wyborczej, pełnej pomówień, insynuacji, brutalnych komentarzy, może świadczyć albo o tym, że kraj popadł w zbiorową "prostacką, surową nienawiść", albo o "rosnącej sile Facebooka, Twittera i innych mediów społecznościowych" - komentuje waszyngtoński dziennik.

Te nowe media sprawiły, że wyjątkowo złośliwe, agresywne komentarze, które dawniej wypowiadaliśmy tylko wśród najbliższych, przekazywane są całemu światu. A taka pozbawiona zasad, nieetyczna narracja sprzyjała obozowi Trumpa, zaś jego demagogia i styl dobrze wpasowały się w taką właśnie kampanię - pisze "WP".

Niektórzy komentatorzy uważają, że ten styl walki wyborczej jest odzwierciedleniem trendów przeoczonych przez klasyczne media, ale od dawna widocznych w internecie. "Strach, gniew, mizoginia i ksenofobia nie zmieniły się, one istniały zawsze (...), ale to, co się zmieniło, to fakt, że teraz mamy 30 różnych sposobów na wyrażanie tego gniewu i dzielenie się nim z ludźmi, których wcześniej nie widzieliśmy na oczy" - mówi publicysta i komentator radiowy Chip Franklin.

I w tak zmienionym krajobrazie medialnym pojawił się Trump, „który skłonny był powiedzieć wszystko, co ludzie chcieli od niego usłyszeć" - dodaje Franklin.

Poziom agresji i złośliwości w tym sezonie wyborczym przypomina Amerykę sprzed wieku; później nastały trzy główne sieci telewizyjne, które "nadały pewien ton debacie politycznej" - przypomina "WP".

Teraz największa rewolucja polityczna "odbywa się na niezliczonych, bardzo małych scenach", co niestety poskutkowało w czasie kampanii tym, że była ona "kawalkadą inwektyw, gróźb, i niepotwierdzonych tez" - konkluduje dziennik.

"Wybory prezydenckie są odbiciem nastroju i kultury narodu (...). Co w takim razie odzwierciedla wybór Trumpa?" - dziennik nie daje odpowiedzi na to pytanie, ale zwraca uwagę, że jest to wybór dokonany w kraju, w którym "ludzie coraz bardziej nie chcą mieszkać obok, utrzymywać kontaktów, a nawet słuchać tych, którzy mają przeciwne poglądy polityczne". (PAP)

fit/ kar/

TEMATY: