Obecnie szefem klubu Koalicji Obywatelskiej jest lider PO Borys Budka. On jednak tuż po wyborze na przewodniczącego Platformy zapowiadał, że nie będzie łączył stanowisk w klubie i partii. Oczekiwanie zmian we władzach klubu powróciło po niedawnym, źle odebranym przez opinię publiczną, głosowaniu w Sejmie nad podwyższeniem uposażeń polityków.
Neumann, który jest także szefem pomorskich struktur PO, zgłosił w środę chęć kandydowania na szefa klubu KO. "Jest taka propozycja płynąca z wielu środowisk, żebym wystartował. Jeżeli uda się zebrać wymagana liczbę 60 podpisów pod moja kandydaturą, to jestem gotowy stanąć do wyborów" - powiedział PAP Naumann.
Jak dodał, jest "patriotą Platformy". "Platforma potrzebuje dzisiaj nowego pomysłu na siebie; myślę, że klub z dobrze zbudowanym kolegium może być dobrym elementem budowania tej nowej Platformy" - zaznaczył poseł.
Partyjni zwolennicy Neumanna przekonują, że ma on spore szanse na wybór. "Sławek to taki brat łata, ludzie pamiętają jego życzliwość i sprawność z jaką przez cztery lata kierował klubem" - powiedział PAP jeden z posłów należących do PO.
We wtorek wolę startu w wyborach na szefa klubu zgłosił wiceszef PO Tomasz Siemoniak. "Jeśli to będzie w porozumieniu z Borysem Budką, jeśli to będzie wola większości klubu i misja, która łączy, a nie buduje konflikt, to chcę kandydować. Nie chcę kandydować jako zakładnik jakiejś strony czy w konflikcie" - powiedział Siemoniak w radiu RMF FM.
Neumann szefował klubowi najpierw PO, a później PO-KO w poprzedniej kadencji parlamentarnej. Ustąpił na początku października zeszłego roku po tym jak TVP Info opublikowała nagranie jego rozmowy z lokalnymi działaczami partii z Tczewa, która odbyła się pod koniec 2017 r. w Gdańsku. Polityk w wulgarny sposób wypowiadał się w niej na temat sytuacji w tym mieście; rozmowa dotyczyła też ewentualnych zarzutów prokuratorskich dla związanych z PO prezydentów miast. Deklarował też, że stanie murem za wszystkimi, którzy mają problem z prawem, warunkiem jest jednak członkostwo w Platformie.
Neumann przeprosił później za swe słowa. "W nagraniach z 2017 r. z rozmowy z lokalnymi działaczami partii znalazły się słowa, których głęboko żałuję. Wypowiedziane w emocjach, nie naruszają one w niczym prawa, są jednak sprzeczne z moimi wartościami i wartościami Platformy Obywatelskiej" - podkreślił wówczas w oświadczeniu dla PAP. (PAP)
autor: Marta Rawicz