Ardanowski został zapytany przez "Nasz Dziennik", czy bierze pod uwagę drugą falę epidemii i ponowne zamknięcie granic, a wraz z tym przerwanie łańcuchów dostaw.
"To by było dla nas bardzo złe" - zaznacza minister rolnictwa i rozwoju wsi. "Mamy to szczęście, że po światowym lockdownie udało się nam odbudować łańcuchy dostaw. Eksport się rozwija. I jeżeli nie wydarzy się coś niebezpiecznego, to zbliży się on swoim poziomem do rekordowego 2019 r. - dodaje. "A wtedy wartość eksportu produktów rolno-spożywczych osiągała nienotowany dotąd poziom 31,4 mld euro" - wyjaśnia. Jak dodaje, było to aż o 5,8 proc. więcej niż rok wcześniej.
"Wszystko jest jednak płynne" - zastrzega. Przyznaje przy tym, że mogą się pojawić nieprzewidziane sytuacje, które odbiją się na rolnictwie. "Wszystko jest pod naszą obserwacją, wtedy będziemy na bieżąco reagować (...). Niemniej zamykanie granic jest dużym problemem. Jesteśmy krajem, w którym żywność jest produkowana w nadwyżce. Żeby się nie marnowała, musimy ją eksportować" - podkreśla.
Dopytywany, czy Polska przygotowała się na drugą falę wirusa, minister zaznacza, że mamy to szczęście, że wirus nie pojawia się w gospodarstwach. "A więc środki ostrożności działają" - ocenia.
Przypomina też, że również minister zdrowia przygotował dla rolników specjalne rozwiązania, które pomagają w prowadzeniu działalności. "Pracownicy gospodarstw mają ułatwienia, jeśli chodzi o przekraczanie granicy, kwarantannę, czy możliwość pracy od pierwszego dnia. Państwo polskie finansuje im także wykonywane testy" - wylicza Ardanowski. "Rolnicy stosują się do wymogów sanitarnych, a więc nie spodziewam się, aby wirus rozwinął się na wsi. Specjalne rozwiązania przyjęły także zakłady przemysłowe. Pracownicy podzieleni są na mniejsze grupy" - dodaje Ardanowski. (PAP)