Na Instagramie Nawalnego ukazało się w sobotę zdjęcie, na którym widać, jak schodzi po schodach. "Teraz jestem gościem, któremu drżą nogi w trakcie chodzenia po schodach. Za to myśli on: +o, to są schody! Po nich się wchodzi. Chyba trzeba poszukać windy+. A wcześniej po prostu stałby tępo i patrzył" - głosi komentarz.
"Całkiem niedawno nie poznawałem ludzi i nie wiedziałem, jak rozmawiać. Codziennie przychodził do mnie lekarz i mówił: Aleksiej, przyniosłem tablicę, proszę pomyśleć, jakie słowo na niej napisać. To doprowadzało mnie do rozpaczy, dlatego że ogółem rozumiałem, czego chce lekarz, ale nie wiedziałem, skąd brać słowa. W którym miejscu głowy one się pojawiają? Gdzie znaleźć słowo i co zrobić, aby ono coś oznaczało? (...) Nie wiedziałem także, jak wyrazić swoją rozpacz i dlatego po prostu milczałem" - wyznał opozycjonista.
"Wspaniali lekarze kliniki uniwersyteckiej Charite (...) przekształcili mnie z +człowieka technicznie żywego+ w kogoś, kto ma wszelkie szanse znów stać się Wyższą Formą Istnienia Nowoczesnego Społeczeństwa - człowiekiem, który umie szybko przeglądać Instagram i bez zastanawiania wie, gdzie stawiać lajki" - oświadczył Nawalny.
Jest to drugi komentarz opozycjonisty w mediach społecznościowych od jego hospitalizacji 20 sierpnia. W miniony wtorek poinformował, że jest w stanie oddychać całkowicie samodzielnie.
20 sierpnia Nawalny poczuł się źle na pokładzie samolotu lecącego z Tomska do Moskwy i stracił przytomność. Samolot lądował w Omsku na Syberii, gdzie opozycjonista został hospitalizowany. Na żądanie rodziny dwa dni później został przetransportowany lotniczym ambulansem do kliniki Charite w Berlinie, gdzie został poddany szczegółowym badaniom i intensywnemu leczeniu. W zeszłym tygodniu został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej.
Według rządu RFN istnieją dowody na próbę zamordowania Nawalnego środkiem bojowym z grupy Nowiczok, opracowanym w Rosji.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)